Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Emerytura w rolniczym stylu

Michał Szczęch 68 359 57 32 [email protected]
Antoni Matusewicz, Melinda, 7-letni Tomek i 21-letni Krzysiek - zwarci i gotowi do pracy w gospodarstwie
Antoni Matusewicz, Melinda, 7-letni Tomek i 21-letni Krzysiek - zwarci i gotowi do pracy w gospodarstwie Michał Szczęch
Praca na roli to praca całych pokoleń. To pot, zmęczenie, ale też pasja i serce. Brzmi abstrakcyjnie? W dzisiejszych czasach owszem. I może właśnie dlatego Antoni Matusewicz zadziwia tym, jak żyje?

Chcieć więcej - więcej wygód, rzeczy - przeważnie tego pragną dzisiaj ludzie. - Byle mieć dużo i szybko - uważa pan Antoni. Coraz częściej życiem rządzą pieniądz i pośpiech. I wydawać by się mogło, że dla człowieka prostego i skromnego nie ma już miejsca. Czy rzeczywiście?

Łochowice to niewielka, letniskowa miejscowość pod Krosnem Odrzańskim. Wieś nie pierwsza lepsza, bo jedna z najstarszych w regionie. Niedawno świętowała swoje 750-lecie. W Łochowicach mieszka Antoni Matusewicz z rodziną. Rolnik i emerytowany listonosz, którego zna cała okolica. Jak to listonosza. Pan Antoni na poczcie spędził 35-lat. Na gospodarce - całe życie. - Pracowity jak mrówka. Drugiego takiego ze świeczką by szukać - mówią o nim we wsi.

Ludzie w wieku pana Antoniego często rezygnują ze swoich dążeń, pasji i przyzwyczajeń. Zakładają, że jesień życia musi być nudna. Dla niego pasją jest praca na roli. - To mój sposób na życie - wyjaśnia. Choć skończył już 72 lata, wciąż można go spotkać w polu, gdy orze, sieje i zbiera plony. Albo w lesie podczas wycinki. Dzrewo podobno rąbie najlepiej w całej wsi. Przy tym cieszy się iście końskim zdrowiem. - Nigdy nie choruję. Po prostu nie mam na to czasu - twierdzi. I takie to pracowite życie emeryta wiedzie już od 10 lat z hakiem.

Rodzina Matusewiczów do Łochowic sprowadziła się niedługo po 45 roku. Ich poniemiecki dom liczy już 190 lat. Jak pan Antoni remontował w przeszłości dach, znalazł wyrytą w starej dachówce datę - 1820. - Dom budowano etapami - zaznacza gospodarz. Budynek ma grube mury. Wzniesiono go na polnych kamieniach.

Niedawno rodzinę Matusewiczów odwiedził tajemniczy gość. Szukał swoich korzeni. To Richard Ries, 80-latek. Wychował się właśnie w Łochowicach, w domu, w którym teraz mieszkają Matusewiczowie. On mieszkał w nim od 1933 roku do wojny. I dziś wszystko doskonale pamięta. Chociażby okoliczne dęby, czy studnię dla zwierząt.

Pamięta też historię piwnicy. Jej grube mury, miejscami szerokie nawet na półtora metra, w czasie wojny dały schronienie 80 Niemcom. Dawni mieszkańcy z Łochowic uciekli 70 lat temu. Ale zostawili po sobie liczne pamiątki i skarby…

Gospodarcza część obejścia u Matusewiczów skrywa nie lada niespodzianki. Pan Antoni zgromadził tam prawdziwe cudeńka, czyli maszyny rolnicze. Większość z nich już dawno po siedemdziesiątce, używana jeszcze przez niemieckich mieszkańców. Każda, zdaniem gospodarza, ma swoją duszę. - I tysiące kilometrów przejechane w polu - zaznacza pan Antoni. Mało tego, te urządzenia wciąż są na chodzie! A od święta pan Antoni chwali się nimi na miejscowych wystawach.

Gospodarz z Łochowic tymi cudeńkami uprawia buraki, ziemniaki i zboża. - Gdy przychodzi okres sadzenia, na pole wyjeżdża dołownik, urządzenie do robienia dziur - tłumaczy rolnik. Zboże sieje zaś leciwy siewnik konny. A ziemię nawozi rozlewak do gnojowicy. Zupełnie jak w starym, przedwojennym gospodarstwie. Zboże cięte jest konną kosiarką firmy Dering na żelaznych kołach. Posiada ona specjalną blachę, na której zsuwa się cały pokos, równy jak po skoszeniu kosą.

Do zbierania siana służy zaś pikaczka, zwana również fikaczką. Panu Antoniemu przypomina fikające, dziewczęce nogi. - Taka pikaczka lepsza jest jak pięć kobiet w polu - twierdzi gospodarz. Obrobiła w swojej karierze tysiące hektarów i obrobi kolejne. To cacko działa nieprzerwanie od ponad pół wieku.
Oko przyciągają też metalowe rydwany, czyli konne grabiarki. Grabi się nimi słomę. Zebrana słoma wędruje pod gilotynę. Wprawdzie nie taką do ucinania głowy, ale równie ostrą.

Wiele urządzeń państwa Matusewiczów pamięta lata trzydzieste ubiegłego wieku. Pochodzą z dawnej fabryki maszyn rolniczych z Krosna Odrzańskiego. Stała ona w miejscu dzisiejszego dworca PKS. Tych maszyn używali jeszcze przedwojenni mieszkańcy. A są to urządzenia zaprzęgowe. Gdyby nie konie, nie ruszyłyby z miejsca. I wcale nie chodzi o konie mechaniczne.

- Gdyby nie było koni, nie byłoby nas - uważa pan Antoni. - Bo kto pomagałby człowiekowi w polu? A jak o pole nie zadbasz, to nie obrodzi. I tak samo jest z koniem. Trzeba o niego dbać, żeby miał siły pracować na tej ziemi - taką filozofią A. Matusewicz kieruje się całe życie.

Gdy wejdziemy na podwórze państwa Matusewiczów, zdziwią nas nie tylko maszyny. Ze stajni dochodzi muzyka. Gra właśnie dla koni. A dokładniej dla dwóch i pół konia, jak twierdzi gospodarz. Bo w stajni mieszkają dwie klacze - kasztanowa Mera i kara Melinda. Od trzech lat po sąsiedzku mieszka też mały Benek z bujną grzywą, czyli ośmioletni kucyk Bernard.

Ta muzyka ma zwierzętom poprawiać nastrój. Zdaniem pana Antoniego konie mają w sobie coś z ludzi. - A skoro człowiek przy muzyce się relaksuje, to dlaczego nie one? Jak się radia nasłuchają, to lepiej usposobione do pracy - twierdzi A. Matusewicz. - A mądre takie, bo słuchają wiadomości.

Benek to żywe srebro. Pociechę z niego mają przede wszystkim okoliczne dzieci. Pan Antoni Benka kupił dla wnuków. Choć do ciężkiej pracy w polu kucyk się nie nadaje, to potrafi na siebie zarobić. Jest atrakcją wśród wczasowiczów, którzy chętnie na nim jeżdżą. Ci turyści tłumnie przybywają na wczasy nad pobliskie jezioro.

Do pracy w gospodarstwie nadają się za to dwie klacze. A pracować jest na czym. Bo rodzina Matusewiczów ma 10 hektarów ziemi do obrobienia. Obrabiać pomaga ją najstarszy syn, który został na gospodarce. A gdy pracy jest więcej, to i cała rodzina się zjeżdża. Chętnych rąk nie brakuje. Pan Antoni ma sześcioro dzieci i dwanaścioro wnuków.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska