MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Euforia i rozpacz

Andrzej Flügel
Przy piłce Paweł Szcześniak, obok Piotr Dąbrowski. Kwidzynianin w niedzielę dał się naszemu zawodnikowi we znaki
Przy piłce Paweł Szcześniak, obok Piotr Dąbrowski. Kwidzynianin w niedzielę dał się naszemu zawodnikowi we znaki fot. Tomasz Gawałkiewicz
Zielonogórzanie nie wykorzystali atutu własnej hali. W sobotę wręcz rozbili rywala. Wczoraj to oni zostali zmiażdżeni.

W sobotnim meczu nerwowo było tylko przez kilka minut pierwszej kwarty. W 7 min po osobistych Dariusza Puncewicza Basket wygrywał 14:7. Na szczęście zielonogórzanie wreszcie się ,,wstrzelili", bo na początku mieli z tym problemy. W 9 min trafił Marcin Chodkiewicz, Zastal objął prowadzenie 15:14 i już nie oddał go do końca.

Goście agresywnie grali w obronie, ale kiedy zielonogórzanie włączyli trzeci bieg nic nie mogli poradzić. Już w 12 min po trzypunktowej akcji Pawła Szcześniaka (rzut za dwa i punkt z osobistego po faulu) Zastal wygrywał 28:18. Basket próbował, starał się, ale kiedy tylko zmniejszał różnicę, gospodarze szybko odskakiwali. Prawdziwy koncert był w trzeciej kwarcie. Po pięciu minutach Basket był na deskach. Po rzucie Jarosława Kalinowskiego różnica wynosiła już 20 punktów - 58:38.

Zielonogórzanie grali z polotem, trafiali, widzieli siebie na boisku. Kibice oklaskiwali udane akcje, a bardzo głośni na początku meczu fani Basketu cichli z minuty na minutę. W końcówce trener Tadeusz Aleksandrowicz wpuścił na parkiet juniorów. Zielonogórska młodzież nie pozwoliła rywalom na zmniejszenie przewagi.

W niedzielę trener Basketu Mariusz Karol wystawił wysoką piątkę. Nakazał zespołowi wręcz bić się z Zastalem. Niestety, ta taktyka powiodła się w stu procentach. Dwóch zawodników: Piotr Dąbrowski i Tomasz Wilczewski wręcz nękało Szcześniaka. Zielonogórzanie poszli na wojnę, walczyli ambitnie, ale zgubili gdzieś to, co potrafią najlepiej. Nie rzucali, marnowali rzuty osobiste, psuli - wydawało się - wymarzone akcje. Basket grał na wyższym procencie rzutów i był po prostu lepszy. Słabo spisywali się sędziowie, ,,puszczali" ewidentne faule, by po chwili gwizdać drobiazgi. Szalała ławka Basketu i arbitrzy dwa razy odgwizdali jej przewinienie techniczne.

Po rzucie J. Kalinowskiego było 2:0, ale potem bardzo źle. Basket wygrywał w 7 min 14:4, w końcówce zastalowcy trochę zniwelowali różnicę. Na początku drugiej w kibiców wstąpiła nadzieja. Po osobistych Szcześniaka w 13 min było 22:22, ale zastalowcy zamiast pójść za ciosem znów dali się zepchnąć. Pięć punktów przewagi Basketu do przerwy dawało jaszcze jakąś szansę. - Pewnie trener coś wymyśli - mówili fani. Skończą się zapasy, a zacznie prawdziwa koszykówka i wygramy.

Trzecia kwarta mimo chaosu na parkiecie pokazała, że można zwyciężyć. Po drugim technicznym dla trenera dwa osobiste wykonywał J. Kalinowski. Trafił i Zastal prowadził 42:41. Mieliśmy piłkę z autu, rzucił znów Kalinowski i było 47:44. Wszystkim zdawało się, że to ten moment na który czekali. Przed czwartą kwartą było 51:49. Niestety, ostatnie 10 minut to czarna rozpacz. Każda akcja kończyła się pudłem, a gości - koszem. Dość powiedzieć, że pierwsze punkty w tej kwarcie zdobył Robert Morkowski, który przy stanie 51:60 trafił za trzy. Niestety, ten rzut niczego nie zmienił. Basket dziurawił nasz kosz, a lider po rundzie zasadniczej był bezradny. Po dwóch meczach jest 1:1. Teraz piłka jest po stronie gości, którzy mają dwa mecze u siebie. Oby ta porażka długo nie odbijała się nam bolesną czkawką...

ZASTAL ZIELONA GÓRA - BASKET KWIDZYN 84:64 (19:16, 26:19, 24:14, 15:15) i 58:82 (16:22, 13:12, 22:15, 7:33) - stan pojedynku 1:1
ZASTAL: Szcześniak 19 i 10, Chodkiewicz 13 i 6, J. Kalinowski 13 i 23, Olszewski 11 i 1, Morkowski 10 i 15 oraz: Wilczek 7 i 2, Czapla 4 i 0, Doliński 3 i 1, Olejnik 2 i 0, Rajewicz 2 i 0, D. Kalinowski 0 i 0.
BASKET: Lofton 11 i 6, Mazur 7 i 8, Mordzak 6 i -, Milewski 6 i 4, Andrzejewski 3 i 5 oraz: Puncewicz 13 i 21 Dąbrowski 8 i 15, Wilczewski 4 i 0, Olszewski 2 i 13, Lewandowski 2 i 8, Kowalewski 2 i 0.
Sędziowali, w sobotę: Paweł Białas i Sławomir Moszakowski (obaj Wrocław) oraz: Michał Ksiądz (Katowice); w niedzielę: Marek Bąba i Robert Zając (obaj Wrocław) oraz: Robert Borowy (Wałbrzych). Widzów w oba dni po 1.000.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska