Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Euroliga to nie tylko mecze

Paweł Tracz 95 722 69 37 [email protected]
Gorzowscy kibice mocno przeżywają każdy mecz KSSSE AZS PWSZ. W Eurolidze ciśnienie jest podwójne!
Gorzowscy kibice mocno przeżywają każdy mecz KSSSE AZS PWSZ. W Eurolidze ciśnienie jest podwójne! fot. Kazimierz Ligocki
W środę gorzowianki zakończyły zmagania w Eurolidze, najsilniejszych po WNBA rozgrywkach na świecie. Walor sportowy był jednym z najważniejszych, ale nie wyłącznym. Czy KSSSE AZS PWSZ zyskał też ekonomicznie i wizerunkowo?

Gdy w 1958 r. FIBA Europe stworzyła dla czołowych drużyn na Starym Kontynencie Puchar Europy Mistrzyń Krajowych, chyba nikt nie spodziewał się, że pół wieku później te rozgrywki, już jako Euroliga (od 1991 r.), staną się wraz z amerykańską ligą zawodową, najlepszymi na świecie.

Dla uczestniczek to przede wszystkim możliwość konfrontacji z najlepszymi (grają w nich zawodniczki z najwyższej półki) i najbogatszymi (budżety sięgają kilkudziesięciu milionów euro) zespołami na Starym Kontynencie. Do 1996 r. rywalizacja odbywała się w formule otwartej, od 13 lat walczy w niej wyłącznie elitarne grono (w tym sezonie 24 ekipy). Przez dwie dekady istnienia, zaszczytu udziału w Eurolidze dostąpiło zaledwie pięć polskich drużyn. Od 12 lat występuje w niej Lotos Gdynia (pod różnymi nazwami), od siedmiu Wisła Can Pack Kraków. Przed nimi były Polfa Pabianice (trzy sezony) i Olimpia Poznań (dwa). Od 2009 r. w doborowym towarzystwie jest nasz KSSSE AZS PWSZ.

O tym, jacy "mocarze" walczą o główne trofeum, świadczą nieliczne sukcesy Polek. W finale zagrały tylko gdynianki (w 2002 i 2004 r. uległy francuskiemu US Valenciennes Olympic). Na "pudło" załapała się w 1994 r. Olimpia Poznań (trzecie miejsce), a kilka miesięcy temu czwartą lokatę w Final Four zajęły wiślaczki. To był największy sukces od sześciu lat, bo do tej pory nasze zespoły kończyły przygodę już w 1/8 finału.

Euroliga to zatem splendor. O tym, jaki to prestiż, kilka miesięcy temu po raz kolejny przekonał się trener KSSSE AZS PWSZ Dariusz Maciejewski. W maju 2010 r., kilka dni po przegranym przez akademiczki finale mistrzostw Polski, jako selekcjoner przebywał z reprezentacją Polski na tournee w Stanach Zjednoczonych. Tam biało-czerwone zmierzyły się z zespołami WNBA.

- Wciąż przeżywałem porażkę z Lotosem i straconą największą w historii klubu szansę na złoto. Dopiero w Ameryce smutek częściowo mi minął. Na zawodniczkach z WNBA tytuł mistrzyń Polski nie robił bowiem żadnego wrażenia, bo wiele z nich nie orientowało się nawet, gdzie leży nasz kraj! Zupełnie inne podejście było, gdy przedstawiłem się jako trener zespołu z Euroligi. Bo tak jak w Europie śledzimy mecze amerykańskich ekip, tak za Oceanem interesują się zmaganiami w Eurolidze - tłumaczy gorzowski szkoleniowiec.

Dzięki występom w Eurolidze, z automatu wzrosła też marka KSSSE AZS PWSZ. Z Ameryki Maciejewski przywiózł masę namiarów. Liczne menedżerskie kontakty sprawiły, że jesienią w Gorzowie zameldowała się Białorusinka Jelena Leuczanka, wybrana do pierwszej piątki wrześniowych mistrzostw świata! - Gdyby nie Euroliga, o zawodniczce takiego formatu moglibyśmy tylko pomarzyć - przekonywał wówczas wiceprezes klubu Ireneusz Madej.

Magii rozgrywek doświadczają też kibice akademiczek, którzy nie tylko wspierają dopingiem nasz zespół w hali przy Chopina, ale również na wyjazdach. Każdy mecz to wielkie święto i niesamowite emocje. W pamięci fanów tkwią m.in. ubiegłoroczny pojedynek z Basketem Bourges czy listopadowy z Nadieżdą Orenburg, w których adrenalina płynęła w nadmiarze. "Maciejewski miał rację, mówiąc po historycznym awansie do Euroligi, że nie wiemy, co nas czeka" - tak fani komentują dwuletnią przygodę. Nie jest też tajemnicą, że wywalczenie przepustki do europejskiej elity pomogło szkoleniowcowi rok temu objąć posadę selekcjonera reprezentacji.

Rozgłos i serwowane co tydzień fantastyczne koszykarskie widowiska to jedno. 12 stycznia KSSSE AZS PWSZ na zawsze zapisał się w historii, gdy w meczu z Ros Casares Walencja na parkiecie pojawiły się dwie... licealistki: Paula Głębocka i Sara Zachorska. Obie strasznie przeżywały występ, ale zagrały bez respektu dla wicemistrzyń Euroligi. Jeśli chodzi o aspekt sportowy, to dwukrotnie gorzowianki kończyły zmagania w grupie na piątym miejscu. - Aspiracje w tym sezonie były większe, ale zawirowania wokół pieniędzy z miasta dla klubu spowodowały zmianę planów. My, zawodniczki nabrałyśmy kolejnych doświadczeń, które teraz pomogą nam w walce o medale w polskiej lidze - oceniła rozgrywająca Katarzyna Dźwigalska.

Czy możliwość pokazania się w Europie przełożyła się też na kasę? Rodzina sponsorów KSSSE AZS PWSZ powiększa się z każdym rokiem (już jest ponad 50 przedsiębiorców). Pół roku temu nasi działacze namówili do współpracy dwie światowe firmy: Hummel, producenta sportowej odzieży oraz koncern AXA, giganta w dziedzinie ubezpieczeń. Teraz być może pojawią się Włosi. - Dzięki Eurolidze wzrosła marka naszego klubu - nie ukrywają w klubie. A na naszym portalu, po kolejnym meczu, pojawił się taki wpis: "To dzięki koszykarkom sprawdziłem, gdzie leży Gorzów". To wszystko dała nam właśnie Euroliga. Kibice wciąż wierzą więc, że mecz w Orenburgu, nie był ostatnim występem naszych w elitarnym gronie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska