MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Falubaz potwierdził swą moc (wideo)

Marcin Łada 68 324 88 14 [email protected]
Stelmet Falubaz Zielona Góra z hukiem skończył pierwszą część rundy zasadniczej. Nasi pokonali na wyjeździe PGE Marmę Rzeszów 51:39. Teraz mamy pewność, że zielonogórzanie są bardzo mocnym zespołem, a trójka asów bierze wszystko.

Liderzy ekstraligi byli murowanym faworytem, ale na torze wcale tego nie widzieliśmy. Cały czas w kontakcie z "Żurawiami", a każdy punkt okupili naprawdę ogromnym wysiłkiem.

- Oczywiście, że nie było łatwo, bo rzeszowska drużyna jest na swoim terenie bardzo mocna. Na początku Greg wygrywał biegi, a później zameldował się na końcu. Dziś zdecydowanie słabiej spisał się Jonas Davidsson, z którego nie mieliśmy zbyt wiele pociechy. Ale cała trójka muszkieterów (Piotr Protasiewicz - 17, Andreas Jonsson i Greg Hancock - obaj 12 i 2 bonusy - dop. red.) pojechała dobrze. Pod koniec trochę namieszał też Patryk Dudek - ocenił trener Marek Cieślak. - Układ biegów i zastępstwa wskazywały, że nic nie powinno się stać. Cóż, wiadomo, dopóki zawodnik nie przetnie linii mety wszystko jest możliwe, ale kiedy Protasiewicz i Jonsson jadą przeciwko Richardsonowi i Kuciapie to jak mogą nie zwyciężyć?

Szczególnie negatywnie zaskoczył mniej utytułowany z naszych Szwedów (3 i bonus). - To jest Davidsson, jak odpali robi 10, 12, a jak nie to dwa lub trzy - skwitował Cieślak. - W następnym meczu u nas będzie już dobrze.

Absolutnie żadnych problemów z "odpaleniem" nie miał "PePe". Kapitan dzielił i rządził na dystansie. - To były trudne zawody, bo temperatura dała się we znaki. Na zakończenie tych punktów jest dużo, ale jeśli odjęlibyśmy defekty to robi się ciasno. Cieszę się, że z Gregiem i "AJ-em" zrobiliśmy swoje i pojechaliśmy świetne zawody. Gdyby jeden z nas spisał się słabiej, to mogło być różnie. W końcówce jeszcze Patryk się obudził. Jako drużyna spisaliśmy się świetnie, pojechaliśmy z zębem. Zaliczyliśmy kolejny etap w drodze do play offów. Mamy punkty i cali, zdrowi wracamy do domu - ocenił pan Piotr. - Ten sezon na razie jest fajny i nie patrzyłbym na niego przez pryzmat moich indywidualnych zdobyczy. To jest sprawa drugorzędna. Ważne, byśmy jechali i wygrywali drużynowo. Czekamy z niecierpliwością na powrót "Zengiego", bo szanse, by Rafał wyjechał w tym roku są bardzo małe.

A gdzie tkwiła tajemnica niesamowitej wprost dyspozycji kapitana? - Tor jest fajny, ale dziś sprzęt pasował mi idealnie. W ostatnich kilku latach nie pamiętam swego występu, żebym miał taką przewagę. Gdzie nie pojechałem, było szybko. Ale to nie tak, że kupuje się motocykle i już. Zdecydowała praca całego teamu i żmudne sesje treningowe, które pierwszy zaczynam i ostatni kończę. Sprzęt, który jedzie w Polsce, jedzie tylko tu i w eliminacjach. Nie biorę go do Szwecji, gdzie mam teraz trochę problemów. Ale to się zmieni.

I jeszcze dwa słowa od pokonanych. - Wynik końcowy nie odzwierciedla tego, co działo się na torze. Nie wyszły nam biegi nominowane. Rezultat wypaczyły też defekty - ocenił trener PGE Marmy Dariusz Śledź. - Muszę podziękować swoim zawodnikom, bo postawili opór i myślę, że zasłużyli na uznanie. Na tyle było nas dziś stać. Zastępstwo zawodnika, z którego skorzystali zielonogórzanie bardzo dobrze zadziałało. Życzę jednak Rafałowi szybkiego powrotu do zdrowia i oby jego zespół nie musiał więcej korzystać z zastępstw.
Rewanż prawdopodobnie 22, a nie 5 czerwca jak stoi w terminarzu. Trwają rozmowy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska