Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Falubaz ubrał zimową czapkę i śmiga po czeskich stokach (wideo)

Marcin Łada 68 324 88 14 [email protected]
Po śniadaniu na stok. Falubaz w komplecie (od lewej): Krzysztof Jabłoński, Rafał Dobrucki, Adam Strzelec, Patryk Dudek, Łukasz Jankowski, Piotr Protasiewicz i Kacper Rogowski.
Po śniadaniu na stok. Falubaz w komplecie (od lewej): Krzysztof Jabłoński, Rafał Dobrucki, Adam Strzelec, Patryk Dudek, Łukasz Jankowski, Piotr Protasiewicz i Kacper Rogowski. fot. Tomasz Gawałkiewicz
,,Myszobus'' ledwo widać spod grubej warstwy śniegu. Na pobliskich latarniach eleganckie czapy, a każda mierzy przynajmniej metr. Zielonogórzanie nie mogli sobie wymarzyć ładniejszej pogody na narciarski obóz w Harrachovie.

Po drodze do znanego ośrodka sportów zimowych w Czechach zatrzymujemy się w Szklarskiej Porębie. Chcemy kupić kilka koron i przegonić resztki snu. Miasto dopiero się budzi, ale otacza nas niemal zapomniany widok. Wzdłuż drogi wysokie śnieżne bandy - żartujemy, że prawie jak dmuchane - a świerki uginają się pod zimowym ubraniem. Świeci słońce. Jest pięknie, aż dech zapiera. Zapiera go też ostre powietrze, które ma kilka stopni poniżej zera.

Wychodzimy z kantoru. Trzeszczy pod nogami, a tu chłopaczek, którego ledwo widać spod grubej czapki. Twarz ukryta, ale na piersiach biały, leszczyński ,,Byk''. Fan żużla od razu go rozpozna. To Piotrek Pawlicki, chyba wyskoczył po bułki. Unia też szlifuje formę w górach, choć po naszej stronie granicy. Później dowiedzieliśmy się, że po Polanie Jakuszyckiej i okolicach biega też Marek Cieślak z tarnowskimi ,,Jaskółkami''. Już można robić ligę.

Dojeżdżamy, a Harrachov dosłownie tonie w słońcu i śniegu. Pod Golden Hotel przebijamy się tunelem. Nagle w ścianie widać okna samochodu. Auta zasypało po dach. Na dole, przy głównej drodze, odkopuje je pług z wirnikiem. Maszyna wyrzuca śnieg bezpośrednio na ciężarówki, a te wywożą go za miasto. Na szczęście ,,Myszobus'' jest wystarczająco duży i dumnie pręży się na parkingu. Stoi tak od niedzieli, a w grubej czapce całkiem mu do twarzy. Falubaz spotykamy na śniadaniu. Piotr Protasiewicz i Rafał Dobrucki jeszcze jedzą, a młodsi: Patryk Dudek, Kacper Rogowski i Adam Strzelec już czekają w korytarzu. Dopinają kombinezony i zakładają czapki.

- W tym roku zmieniliśmy miejsce i trzeba więcej spacerować. Mamy dalej na stok. Jestem pod wrażeniem śniegu. W dwa dni zupełnie zasypało nam auto. Ale taka aura mi odpowiada. Nie jest tak szaro i ponuro, jak w Polsce. Można poczuć górski klimat: białe drzewa, długie sople, zaspy - ,,Duzers'' chętnie dzieli się wrażeniami. - A przygotowania? W tym roku jest chyba ambitniej, bo mam zakwasy. Do południa biegówki, później zjazdy i wieczorem jeszcze hala. Warunki w hotelu określiłbym jako ,,czeski standard''. Jest przyzwoicie. Niektóre pomieszczenia może powinny mieć lekki remont, ale nam to nie przeszkadza. Bo przychodzimy tu, by tylko się wykąpać i spać.

- Nie popadałbym w przesadę z wszelkimi udogodnieniami cywilizacyjnymi. Mamy tu wszystko, co jest nam potrzebne: saunę, odnowę biologiczną, basen i masaże - wylicza Dobrucki. - Przy tym nie ma zbyt wiele czasu na korzystanie z tych ,,gadżetów''.

W menu sportowców lokalne przysmaki. Na śniadanie sałatki, szynki i sery. Wszystko w formie szwedzkiego stołu. Później właściwie dwa obiady, bo na kolację często trafia się coś ciepłego. Gospodarze dbają, by nikt nie poszedł spać głodny. Gulasz i ziemniaki o 19.00? Niekoniecznie, więc sporo zostaje. Tego dnia obiad na stoku, żeby nie tracić pięknego dnia. Godzinka pod słynną skocznią w barze o żużlowo brzmiącej nazwie ,,Bellevue''. Czosnkowa z grzankami cieszy się zasłużonym powodzeniem.

Korzystając z okazji rozmawiamy z tym, dla którego to szczególnie trudny obóz. Dobrucki pierwszy raz nie przygotowuje się do sezonu. Jest z kolegami, ale już w roli trenera. - Dla mnie to nie jest problem, żeby nasze relacje pozostały takie, jakie były. Oświadczyłem to kolegom i tyle. A że ambitniej trenujemy? To wynika z zaangażowania samych zawodników. Każdy ma świadomość, że robi to dla siebie. Warunki narciarskie są znakomite. Dziś mamy tu niemal Alpy - kwituje w swym stylu ,,Rafi''.

Zawodnicy relaksują się w wiklinowych fotelach, dymi herbata. Wokół spory ruch, bo to akurat pora obiadu. Widać, że do drużyny gładko wprowadzili się Łukasz Jankowski i Krzysztof Jabłoński. - To są osoby, które łatwo nawiązują kontakt - ocenia Dobrucki. - Jeśli można mówić o jakimkolwiek podziale, to podczas meczów w sali. Toczymy tam boje ,,starzy'' kontra ,,młodzi''. Stara gwardia jest górą!

Przedstawicielem ,,starej gwardii'' jest na obozie ,,PePe''. Rutyniarz i lider drużyny, z którego opinią wszyscy się liczą. - Obóz ma na celu przeprowadzenie określonej liczby treningów na świeżym powietrzu. W Zielonej Górze wiadomo: sala, sala, sala. Czasem zajęcia w terenie. A tu od rana do późnego popołudnia jesteśmy pod gołym niebem. Mamy naprawdę solidnie dotlenione organizmy. I o to chodzi. Uważam, że to już spełnia swoje zadanie - mówi pan Piotr, który na obozie tradycyjnie obchodził urodziny. Właśnie w dniu naszej wizyty, ale tortu nie będzie. - Oczywiście nie mamy tak dużych obciążeń, jak lekkoatleci czy biegacze narciarscy, ale praktycznie od 9.30 do 18.30 czas jest całkowicie wypełniony. Dopiero później, wieczorem, mamy trochę luzu.

My również nie siedzimy zbyt długo, bo żużlowcy wychodzą, przypinają narty i już ich nie ma. Za górką znika także drugi trener Andrzej Huszcza. On też będzie dobrze przygotowany do sezonu. Który to już z rzędu? Sami sobie policzcie i... na narty!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska