Eksperci mówią o największym fiasku w historii europejskiego lotnictwa. Bo i w tej historii wszystko jest największe. Zapadła decyzja o wstrzymaniu produkcji airbusa A380, największego pasażerskiego samolotu na świecie.
Ledwie siedem lat temu uczestniczyliśmy w wielkiej pompie na berlińskim lotnisku Tegel. Lufthansa, sztandarowy niemiecki przewoźnik, chwaliła się nowym nabytkiem - airbusem A380. Nazwano go - jak na sztandarowy samolot floty przystało - mianem stolicy Niemiec. Na platformie widokowej tysiące ludzi chcących zrobić zdjęcie największego samolotu pasażerskiego świata. Setki ściskało karty pokładowe uprawniające do pokazowego przelotu.
Monstrualny, piętrowy kadłub ze skrzydłami o rozpiętości 80 metrów. Jednak w przypadku tego kolosa, ważącego ponad 270 ton, z 310 tysiącami litrów paliwa w zbiornikach, skrzydła wydawały się i tak stanowczo za małe. I to ma jeszcze latać na wysokości 11 tys. metrów, z prędkością ponad 1020 km/h.... To wydaje się niemożliwe. Jak z trzmielem, o którym specjaliści od aerodynamiki powiedzieli, że nie ma prawa latać. Na szczęście, on o tym nie wie.
Ale pasażerowie wiedzieli. Stąd może nietęgie miny wielu osób wsiadających na pokład. Nie na wiele zdały się zapewnienia kapitana, że to bardzo dobry samolot, i biel zębów uśmiechających się stewardes i stewardów. Nawiasem mówiąc, naliczyliśmy około 30 osób załogi. Mówili o dumie z tego, że pracują na tej maszynie, porównywali ją z luksusowym transatlantykiem. I znów skojarzenie tych lękliwych. "Titanic" także był luksusowy i flagowy. A tym samolotem może podróżować 850 pasażerów w jednej klasie, a przy trzech, 540.
Gdy maszyna wystartowała, czuło się jej potęgę. W zestawieniu z mniejszymi airbusami trudno oprzeć się wrażeniu, że z auta osobowego przesiedliśmy się do co najmniej dostawczego. Zwłaszcza że był to lot pokazowy, na niewielkiej wysokości i z wieloma manewrami...
Eksperci mówią o największym fiasku w historii europejskiego lotnictwa. Bo i w tej historii wszystko jest największe. Zapadła decyzja o wstrzymaniu produkcji airbusa A380, największego pasażerskiego samolotu na świecie.
Ledwie siedem lat temu uczestniczyliśmy w wielkiej pompie na berlińskim lotnisku Tegel. Lufthansa, sztandarowy niemiecki przewoźnik, chwaliła się nowym nabytkiem - airbusem A380. Nazwano go - jak na sztandarowy samolot floty przystało - mianem stolicy Niemiec. Na platformie widokowej tysiące ludzi chcących zrobić zdjęcie największego samolotu pasażerskiego świata. Setki ściskało karty pokładowe uprawniające do pokazowego przelotu.
Monstrualny, piętrowy kadłub ze skrzydłami o rozpiętości 80 metrów. Jednak w przypadku tego kolosa, ważącego ponad 270 ton, z 310 tysiącami litrów paliwa w zbiornikach, skrzydła wydawały się i tak stanowczo za małe. I to ma jeszcze latać na wysokości 11 tys. metrów, z prędkością ponad 1020 km/h.... To wydaje się niemożliwe. Jak z trzmielem, o którym specjaliści od aerodynamiki powiedzieli, że nie ma prawa latać. Na szczęście, on o tym nie wie.
Ale pasażerowie wiedzieli. Stąd może nietęgie miny wielu osób wsiadających na pokład. Nie na wiele zdały się zapewnienia kapitana, że to bardzo dobry samolot, i biel zębów uśmiechających się stewardes i stewardów. Nawiasem mówiąc, naliczyliśmy około 30 osób załogi. Mówili o dumie z tego, że pracują na tej maszynie, porównywali ją z luksusowym transatlantykiem. I znów skojarzenie tych lękliwych. "Titanic" także był luksusowy i flagowy. A tym samolotem może podróżować 850 pasażerów w jednej klasie, a przy trzech, 540.
Gdy maszyna wystartowała, czuło się jej potęgę. W zestawieniu z mniejszymi airbusami trudno oprzeć się wrażeniu, że z auta osobowego przesiedliśmy się do co najmniej dostawczego. Zwłaszcza że był to lot pokazowy, na niewielkiej wysokości i z wieloma manewrami...
Eksperci mówią o największym fiasku w historii europejskiego lotnictwa. Bo i w tej historii wszystko jest największe. Zapadła decyzja o wstrzymaniu produkcji airbusa A380, największego pasażerskiego samolotu na świecie.
Ledwie siedem lat temu uczestniczyliśmy w wielkiej pompie na berlińskim lotnisku Tegel. Lufthansa, sztandarowy niemiecki przewoźnik, chwaliła się nowym nabytkiem - airbusem A380. Nazwano go - jak na sztandarowy samolot floty przystało - mianem stolicy Niemiec. Na platformie widokowej tysiące ludzi chcących zrobić zdjęcie największego samolotu pasażerskiego świata. Setki ściskało karty pokładowe uprawniające do pokazowego przelotu.
Monstrualny, piętrowy kadłub ze skrzydłami o rozpiętości 80 metrów. Jednak w przypadku tego kolosa, ważącego ponad 270 ton, z 310 tysiącami litrów paliwa w zbiornikach, skrzydła wydawały się i tak stanowczo za małe. I to ma jeszcze latać na wysokości 11 tys. metrów, z prędkością ponad 1020 km/h.... To wydaje się niemożliwe. Jak z trzmielem, o którym specjaliści od aerodynamiki powiedzieli, że nie ma prawa latać. Na szczęście, on o tym nie wie.
Ale pasażerowie wiedzieli. Stąd może nietęgie miny wielu osób wsiadających na pokład. Nie na wiele zdały się zapewnienia kapitana, że to bardzo dobry samolot, i biel zębów uśmiechających się stewardes i stewardów. Nawiasem mówiąc, naliczyliśmy około 30 osób załogi. Mówili o dumie z tego, że pracują na tej maszynie, porównywali ją z luksusowym transatlantykiem. I znów skojarzenie tych lękliwych. "Titanic" także był luksusowy i flagowy. A tym samolotem może podróżować 850 pasażerów w jednej klasie, a przy trzech, 540.
Gdy maszyna wystartowała, czuło się jej potęgę. W zestawieniu z mniejszymi airbusami trudno oprzeć się wrażeniu, że z auta osobowego przesiedliśmy się do co najmniej dostawczego. Zwłaszcza że był to lot pokazowy, na niewielkiej wysokości i z wieloma manewrami...
Eksperci mówią o największym fiasku w historii europejskiego lotnictwa. Bo i w tej historii wszystko jest największe. Zapadła decyzja o wstrzymaniu produkcji airbusa A380, największego pasażerskiego samolotu na świecie.
Ledwie siedem lat temu uczestniczyliśmy w wielkiej pompie na berlińskim lotnisku Tegel. Lufthansa, sztandarowy niemiecki przewoźnik, chwaliła się nowym nabytkiem - airbusem A380. Nazwano go - jak na sztandarowy samolot floty przystało - mianem stolicy Niemiec. Na platformie widokowej tysiące ludzi chcących zrobić zdjęcie największego samolotu pasażerskiego świata. Setki ściskało karty pokładowe uprawniające do pokazowego przelotu.
Monstrualny, piętrowy kadłub ze skrzydłami o rozpiętości 80 metrów. Jednak w przypadku tego kolosa, ważącego ponad 270 ton, z 310 tysiącami litrów paliwa w zbiornikach, skrzydła wydawały się i tak stanowczo za małe. I to ma jeszcze latać na wysokości 11 tys. metrów, z prędkością ponad 1020 km/h.... To wydaje się niemożliwe. Jak z trzmielem, o którym specjaliści od aerodynamiki powiedzieli, że nie ma prawa latać. Na szczęście, on o tym nie wie.
Ale pasażerowie wiedzieli. Stąd może nietęgie miny wielu osób wsiadających na pokład. Nie na wiele zdały się zapewnienia kapitana, że to bardzo dobry samolot, i biel zębów uśmiechających się stewardes i stewardów. Nawiasem mówiąc, naliczyliśmy około 30 osób załogi. Mówili o dumie z tego, że pracują na tej maszynie, porównywali ją z luksusowym transatlantykiem. I znów skojarzenie tych lękliwych. "Titanic" także był luksusowy i flagowy. A tym samolotem może podróżować 850 pasażerów w jednej klasie, a przy trzech, 540.
Gdy maszyna wystartowała, czuło się jej potęgę. W zestawieniu z mniejszymi airbusami trudno oprzeć się wrażeniu, że z auta osobowego przesiedliśmy się do co najmniej dostawczego. Zwłaszcza że był to lot pokazowy, na niewielkiej wysokości i z wieloma manewrami...