Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Futbolowe jaja

Andrzej Flügel
Chciałbym pogratulować fanom, którzy na zakazy odpowiedzieli fajnymi akcjami i humorem. Oto sympatycy jednego z klubów pojechali na pielgrzymkę. Odwiedzili miejscowe sanktuarium i potem pojedynczo pomaszerowali na stadion

Wisłą urządzili happening, bawiąc się jak nad wodą. Były piłki plażowe, dmuchane koła, ratownik i zwolennicy słonecznych kąpieli. Dopingowano Adama Małysza i Irenę Santor. Przemawiał kandydat na prezydenta Białegostoku Krzysztof Kononowicz, który w swoim słynnym sweterku znów ogłosił, że ,,nie będzie niczego". Obiecał, że jak go wybiorą to za jego kadencji wszystkie mecze będą się toczyć przy pełnej publice. Nie padło żadne grube słowo. I niech teraz władza zamknie taki stadion! Kilkudziesięciu fanów GKS Katowice pojechało do Czech na mecz Banika Ostrawa. Ktoś przytomnie zapytał czy premier teraz zamknie stadiony u naszych południowych sąsiadów?

Kibice robią sobie jaja, ale - to jak sądzę - dopiero początek. Oto sympatycy Chrobrego Głogów zapraszają się na swojej stronie internetowej na wyjazd do Kostrzyna... na ślimaki. Piszą, że właśnie teraz nad Wartą można spotkać ich sporo. Oznajmiają, że mają już umowę z licencjonowanym zbieraczem, który je kupi. Pieniądze uzyskane w ten sposób przeznaczą na kolację i pomoc w wyjazdach dzieci z najuboższych rodzin powiatu głogowskiego na letnie kolonie. Proszą, by zabrać wiaderka. Między 17.00 a 19.00 jest czas wolny. W planie wycieczki nie ma słowa o meczu Celuloza - Chrobry. I bardzo dobrze. Skoro ktoś zakazuje ludziom grupowo jeździć na mecze i kibicować swojej drużynie, to nie będzie mógł nic zrobić, gdy na stadionie pojawią się uczestnicy pielgrzymki, która ,,przypadkowo" zahaczyła o miasto i ma dwie godziny czasu, zbieracze ślimaków czy fani obserwowania przyrody. Kibicom Chrobrego życzę udanych połowów i pełnych wiaderek.

Zresztą w piłeczce dzieją się teraz ciekawe rzeczy. Oto sędzia jednego z meczów gorzowskiej klasy A miał niemal identyczną koszulkę jak gospodarze. Zorientował się, kiedy dostał kilka podań od zawodników. Zarządził przerwę i szukano jakiegoś odzienia. Znaleziono, ale chyba juniora czy trampkarza, bo gwizdkowy był opięty i wyglądał nieco śmiesznie. Ale radził sobie. Podyktował karnego dla gospodarzy, ci nie strzelili. Kazał go powtórzyć i znów nie strzelili. Potem raz jeszcze orzekł jedenastkę dla miejscowych. I co? Ci znów nie potrafili zdobyć gola. Wygrali goście.

Oczywiście nie ma już sobót i niedziel cudów. I bardzo dobrze. Czy przed kilkoma laty w ekstraklasie ,,potrzebowska" Cracovia nie pokonałaby w cugalch Widzewa - schodząc na nasze podwórko - walcząca o awans do drugiej ligi Steinpol Ilanka nie pogoniłaby spadkowicza Czarnych Browar, a Promień nie wysilałby się specjalnie w Głogowie?

Tak, więc - przynajmniej od tej strony - zaczyna być normalnie. Jest to, co na boisku. W tym momencie przypomniała mi się historia, kiedy przed laty jedna z naszych drużyn grała bardzo ważny mecz wyjazdowy. Jej prezes zadzwonił do sędziego i prosił tylko, żeby gwizdał to, co na boisku. W odpowiedzi usłyszał: - Dobra, nie ma sprawy. Ale u mnie to kosztuje cztery tysiące!

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska