Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdy postanowiła pomóc Czeczenom nie myślała o popularności

Eugeniusz Kurzawa, (decha)
Mirosława Majerowicz-Klaus zaopiekowała się czeczeńską rodziną. Dziś wraz z Kamisą starają się pomóc innym.
Mirosława Majerowicz-Klaus zaopiekowała się czeczeńską rodziną. Dziś wraz z Kamisą starają się pomóc innym. fot. Paweł Jnaczaruk
Mirosława Majerowicz-Klaus z niedużej wsi pod Zbąszyniem zdobywa laury w ogólnopolskich rankingach i plebiscytach. To skutki jej decyzji sprzed ponad roku, gdy po tragedii w Bieszczadach przyjęła pod swój dach czeczeńską rodzinę.

- Jestem zdumiona i zaskoczona, przecież nie robiłam tego, żeby dziś wstawiano mnie na jakieś listy plebiscytowe - zarzeka się Mirosława Majerowicz-Klaus, ale widać z drugiej strony, iż się cieszy. W końcu zauważono i doceniono jej trudną decyzję, żeby rok temu przyjąć pod własny dach czeczeńską rodzinę Dżamaldinowów, zaopiekować się nią i pomóc ułożyć życie. W leśniczówce "Emaus" w Stefanowicach pod Zbąszyniem Polacy - Klausowie i Czeczeni - Dżamaldinowowie przemieszkali ze sobą kilkanaście miesięcy. Długi kres ciekawych, ale i trudnych wzajemnych doświadczeń. Niczym w laboratorium...

Dramat w górach
Zaczęło się od tragedii. Cała Polska zapamiętała ów bieszczadzki dramat z września 2007 r. Kamisa Dżamaldinow przedzierając się przez zieloną granicę "pod opieką" ukraińskich "przewodników" (w gruncie rzeczy przemytników ludzi ze wschodu na zachód) straciła trzy córki. Przemytnicy zostawili samotną kobietę z czwórką dzieci na pastwę losu. W nieznanych, gęsto zalesionych Bieszczadach. Nastolatki, które szły wraz z matką do lepszego świata, wyziębione umierały po kolei. Ocalał tylko najmłodszy syn Emi, do dziś nieświadom tragedii jaka się wtedy wydarzyła. Jest teraz pogodnym czterolatkiem chodzącym do jednego z wolsztyńskich przedszkoli.'

- Gdy usłyszałam przez radio wiadomość o losie Kamisy to nawet się nie zastanawiałam, chwyciłam za słuchawkę i zadzwoniłam gdzie trzeba, po prostu zaprosiłam Czeczenów do nas, do leśniczówki - wspomina pani Mirosława. Wtedy nie mogła przewidzieć w jak znaczący sposób ta gościna wpłynie na życie jej i najbliższych. Obecnie, wraz z dziennikarką "Polityki" Elżbietą Gietką, szykuje się do napisania książki o Czeczenach w warunkach emigracji. W tym celu niedawno pojechała nawet z Kamisą do Francji, gdzie obracały się w skupisku Czeczenów i rodziny Kamisy.

Leśniczówka Emaus

Zatem wtedy, jesienią 2007 r., Mirosława i Ryszard Klausowie nie wahali się. Przyjęli dwoje "potłuczonych" przez życie Czeczenów, Kamisę i jej męża Hampaszę oraz ich syna, i przez wiele miesięcy opiekowali się nimi.

- Mirka jest dla mnie jak siostra - powiedziała mi Kamisa podczas jednych z licznych odwiedzin w Stefanowicach.

Szczęściem w tym wszystkim było to, że Klausowie w podzbąszyńskiej wsi prowadzą ośrodek terapii małżeńskiej pod nazwą leśniczówka "Emaus". Mają więc nie tylko miejsce, żeby podejmować gości, ale przede wszystkim zawodowo są przygotowani do pracy z ludźmi "obitymi" przez los.

Pani Mirosława szybko zorganizowała pomoc dla Kamisy i Paszy. Otrzymali pieniądze i dary od ludzi, od rządu status uchodźcy-rezydenta, gospodyni załatwiła im nauczycielkę języka polskiego, a w końcu, dzięki życzliwości samorządu wolsztyńskiego wydeptała mieszkanie nad Dojcą.

To procentuje

Teraz tamte spontaniczne kroki i działania na rzecz Czeczenów procentują i to w skali kraju. - Spadły te różne laury na mnie tak niespodziewanie, że nie wiem co powiedzieć, choć to oczywiście przyjemne - stwierdza M. Majerowicz-Klaus. Jedno przeżycie ma już za sobą. Czasopismo "Elle" przyznaje co roku nagrody w różnych kategoriach. Pani Mirosława została nominowana w kategorii Postać Roku. Znalazła się obok Krystyny Jandy, Agnieszki Radwańskiej, Tomasz Raczka, Kuby Wojewódzkiego. Najmniej znana, ale chyba najbardziej zasługująca ów tytuł.

Natomiast w czwartek, 19 lutego, Klausowie pojechali do stolicy na galę plebiscytu Telewizji Polsat i dziennika "Super Ekspress" pod hasłem "Komu skrzydła, komu rogi". Plebiscyt odbywa się po raz 16., a jego podsumowanie w Teatrze Wielkim. Rok temu "Skrzydła" - głosami widzów i czytelników wysyłających esemesy - otrzymał Przemysław Saleta, a "Rogi" Tadeusz Rydzyk. Jak było tym razem?

- Dziesięć osób było nominowanych, ale tylko jedna otrzymuje skrzydła, w tym roku wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld - powiedziała nam w piątek, wracając z Warszawy, pani Mirosława. Byłam zaskoczona kolejną nominacją, ale nie traktuję tego jako zachętę do dalszego działania. Mam to w sobie. Jednak przyjemnie być przykładem dla innych. A wiele osób do mnie mailowało, pisało esemesy. I to głównie młodzi ludzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska