Gdy przeczytałem ją po raz pierwszy, z jednej strony zrozumiałem, dlaczego mamy 20 lat ambicjonalnej szamotaniny polityków, a z drugiej poczułem skalę podziałów. Bo tylu mądrych, światłych ludzi spotkało się, dyskutowało i spłodziło tak naprawdę jedno zdanie dotyczące przyszłości. A słuchając rozmaitych opowieści, powinienem jeszcze czuć podziw, że wówczas się nie pozabijali.
Dwie dekady później nadal słyszymy o jakichś rachunkach krzywd, które sąsiadom wystawiają sąsiedzi. I najdziwniejsze jest, że w rozmowach ze statystycznymi mieszkańcami obu stolic wszystko z reguły kończy się żartem o ratuszu, tramwajach, Falubazie i Stali. To dowodzi, że następcy panów dyskutujących w Paradyżu, szukając sposobów na udramatyzowanie swojego wizerunku, lubią poprowadzić lud na barykady. I przepraszam za uogólnienie, ale ani im w głowie, aby spotkać się i bez względu na polityczne i geograficzne podziały pogadać. Tymczasem zielonogórzan i gorzowian te spory umiarkowanie interesują, a Lubuszan z innych miast wręcz irytują. I nie dziwię się, że w takich Żarach czy Żaganiu coraz częściej mówi się, że może Wrocław byłby lepszy. Cóż, gdzie dwóch się bije...
Zobacz nasz najnowszy magazyn informacyjny:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?