Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdzie moje składki?

Piotr Jędzura
- Mam całą stertę dokumentów i na razie żadnej reakcji, rozwiązania problemu - mówi Kazimierz Kaczmarzewski
- Mam całą stertę dokumentów i na razie żadnej reakcji, rozwiązania problemu - mówi Kazimierz Kaczmarzewski fot. Krzysztof Kubasiewicz
Kazimierz Kaczmarzewski od miesięcy nie może doprosić się świadectwa pracy od firmy LJM. Szef nie płacił jego składek ubezpieczeniowych.

Kazimierz Kaczmarzewski mówi bardzo cicho i niewyraźnie. Jest po udarze mózgu. Z powodu choroby stara się o rentę. Musiał w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych złożyć komplet dokumentacji o zatrudnieniu. Zaczęły się problemy.

- W firmie LJM pracowałem od 1997 r. do 2006 r., świadectwo pracy dostałem tylko za okres od 2005 r. - dziwi się K. Kaczmarzewski.

Wynika z tego, że firma przez niemal dziewięć lat nie odprowadzała składek do ZUS za swojego pracownika. A ten kilkanaście razy prosił szefa LJM o wystawienie prawidłowego świadectwa pracy. Wszystkie prośby okazały się bezskuteczne.

W nędzy bez renty

- Ten człowiek jest nieczuły na moją krzywdę, nic nie robi sobie z faktu, że mnie oszukał - żali się K. Kaczmarzewski, który nie dostał też pieniędzy za zwolnienia chorobowe.

Mężczyzna żyje na skraju ubóstwa. Pomaga mu rodzina i dzieci. Z powodu braku reakcji ze strony szefa LJM sprawa trafiła do sądu pracy. Tam czeka na swój finał.

Pojechaliśmy do Sulechowa. O siedzibę LJM zapytaliśmy Henryka Zawalnika. Od razu machnął ręka. - Mnie też oszukał - mówi H. Zawalnik i pokazuje dokumenty, z których wynika, że brakuje rozliczenia ponad 2 tys. zł.

W firmie LJM szefa nie ma. Kierownik zakładu przyznaje, że sam obawia się o składki do ZUS. - Jakie mam jednak inne wyjście, gdzie prace znajdę? A jak na razie szef płaci nam pensje - mówi i daje nam adres domu szefa w Zielonej Górze.

Przy furtce przed domem właściciela LJM nie ma dzwonka. Na podwórzu cicho. Nie wchodzimy do środka.

Grożą dwa lata

Nie odbierał

Udało się nam telefonicznie skontaktować z szefem LJM grubo ponad tydzień temu. Oddzwonił po informacji nagranej na jego skrzynkę w telefonie komórkowym. Po usłyszeniu, w jakiej sprawie dzwonimy powiedział, że nie ma o czym rozmawiać i dodał, że może powiedzieć, kto jego oszukał. Szef firmy z powodu braku czasu zobowiązał się porozmawiać z "GL", ale tydzień później. Telefonu już nie odbierał, nie zareagował na kolejną nagraną na skrzynkę prośbę o kontakt.

Okazuje się, że nie tylko Kaczmarzewski ma kłopot ze składkami do ZUS. Sprawą zajmowała się sulechowska policja. - Przesłuchano 47 poszkodowanych - informuje rzeczniczka zielonogórskiej policji podkom. Małgorzata Stanisławska. Zostały również wysłane telegramy do kraju i za granicę, żeby wezwać kolejne osoby na przesłuchania.

Sprawę przekazano do prokuratury rejonowej w Świebodzinie. - W tej chwili decydujemy komu i jakie zarzuty przedstawić - informuje prokurator Sylwia Michta.

Szef LJM w 2003 r. został już przez sąd skazany na rok i dwa miesiące więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Przed sądem stanął za to samo przestępstwo - naruszenia praw pracowników. Grozi mu teraz kara do nawet dwóch lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska