MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Gen. Roman Polko: Żandarmeria Wojskowa, zamiast chronić żołnierzy, postąpiła w haniebny sposób. To Żandarmeria powinna być na granicy

Lidia Lemaniak
Lidia Lemaniak
General Roman Polko o sytuacji na granicy
General Roman Polko o sytuacji na granicy PAP/Leszek Szymański
– Sytuacja z zakuciem w kajdanki żołnierzy na granicy, po oddaniu strzałów ostrzegawczych, pokazuje, że Żandarmeria Wojskowa jest świetnie wyszkolona w zamykaniu bandytów. Trzeba ich wysłać na granicę, bo widać, że doskonale znają się na robocie policyjnej. Dać im jeszcze pały, tarcze, kaski na te zakute łby i niech tam idą. Jedyny problem, nad którym trzeba popracować to, żeby lepiej poznali, kto jest oprawcą, a kto jest niewinny. Żołnierze powinni być wyróżnieni, bo zrobili najlepsze, co mogli – powiedział w wywiadzie dla i.pl doświadczony wojskowy, były dowódca GROM gen. Roman Polko.

Do oburzającej sprawy zatrzymania przez Żandarmerię Wojskową trzech żołnierzy, którzy oddali strzały ostrzegawcze w kierunku napierających na granicę migrantów, doszło na przełomie marca i kwietnia. Mamy czerwiec. Dlaczego Pana zdaniem ta sprawa była ukrywana przed opinią publiczną? Gdyby nie dziennikarze portalu Onet pewnie nigdy byśmy się o niej nie dowiedzieli.

Brak komunikacji jest rzeczywiście porażający. Ale – po pierwsze – bardziej porażające jest to, że Żandarmeria Wojskowa, zamiast chronić żołnierzy, wspierać ich swoim doświadczeniem, postępuje w tak haniebny sposób, wobec tych, którzy postąpili słusznie. To Żandarmeria powinna być na granicy, a nie żołnierze bojowych jednostek, którzy są szkoleni do likwidowania wrogów. Trudno, żeby żołnierz atakowany przez tłum stał bezradnie i patrzył, jak mu odbiorą broń, bo pewnie do tego by doszło, i zabijał jego kolegów, gdyby nie oddał strzałów ostrzegawczych i gdyby nie strzelał w ziemię. Nawet nie chodzi mi o wtargnięcie czy wpuszczenie migrantów na terytorium Polski, tylko moje doświadczenie pokazuje, bo tak to wyglądało na misjach, że tłum, który widzi, że jest bezkarny, to pierwsze, co robi, to rozbraja tych, którzy mogliby się mu przeciwstawić. Po drugie – to karygodne postępowanie dowódców, którzy zgodzili się na wysłanie tam żołnierzy nieprzygotowanych. To odpowiedzialność dowódcy, generała, który o tym zdecydował. To pewnie ten sam generał, który pozwolił składać meldunki samozwańczemu ministrowi Misiewiczowi. Trudno na to patrzeć. Tych dowódców trzeba zweryfikować, bo oni powinni powiedzieć: „Nie pozwolę zakuć mojego żołnierza w kajdany, to ja jestem odpowiedzialny”. Tak właśnie jest – to dowódcy są odpowiedzialni za to, że wysłali swoich podwładnych na granicę, kompletnie nieprzygotowanych i pod względem wyposażenia, i pod względem osłony prawnej, i pod względem wyszkolenia do realizacji takich misji. Chciałbym zobaczyć meldunki, które składali na ten temat ministrowi obrony narodowej. Po trzecie – dziękuję mediom, które po raz kolejny tak naprawdę prostują sprawy. Tak było też wtedy, kiedy z GROM próbowano robić Żandarmerię i likwidować jednostkę. Gdyby nie media, to pewnie by się to udało zrobić, tyle, że jako dowódca miałem odwagę, żeby pójść do mediów i to powiedzieć, bo skoro politycy nie czytają moich pism, to może gazetę przeczytają.

Ci żołnierze na granicy zostali zakuci w kajdanki. Co to są za praktyki, Panie Generale?

To pokazuje, że Żandarmeria jest świetnie wyszkolona w zamykaniu bandytów. Czyli trzeba wysłać ich na granicę, bo widać, że doskonale znają się na robocie policyjnej. Dać im jeszcze pały, tarcze, kaski na te zakute łby i niech tam po prostu idą. Jedyny problem, jaki jest, i na czym trzeba popracować to, żeby lepiej poznali, kto jest oprawcą, a kto jest niewinny. Żołnierze za te działania na granicy powinni być wyróżnieni, bo zrobili najlepsze, co mogli w tej sytuacji. Nie stracili głów, w sytuacji zagrożenia nie puściły im nerwy i nie robili tego, do czego przez całe życie ich przygotowywano. W obliczu agresora żołnierz nie wykazuje bezsilności, bo nie tak ich szkolimy, tylko wykazuje się skutecznością działania, czyli krótko mówiąc – powinien serię pociągnąć w taki sposób, żeby zlikwidować tych, którzy szturmem go atakują. Oczywiście, zdrowy rozsądek żołnierzy zwyciężył, ale znalazł się idiota, który zakuł ich w kajdanki i w ten sposób rozbił morale wojska. W ich obronie nie stanęli dowódcy, co jeszcze bardziej rozwaliło morale żołnierzy. Żołnierz ma prawo przede wszystkim być dobrze dowodzonym i ten warunek w praktyce nie został spełniony.

Z Pana słów jednoznacznie wynika, że to Żandarmeria Wojskowa – mówiąc delikatnie, a zarazem potocznie – dała ciała. Powinna w niej być jakaś gruntowna reforma, dymisje, zmiany dowódców?

Oczywiście, że tak. Należy rozliczyć z tego dowódców Żandarmerii. Kiedy w Kosowie miałem demonstrację i zamieszki, zastanawiałem się, jak wyposażyć żołnierzy, żeby sobie z tym radzili, bo byli przygotowani do działań bojowych. Przyszedł do mnie żandarm – dowódca batalionu amerykańskiego i powiedział: „słuchaj, to my ci damy tarcze, pałki, gaz i inne potrzebne rzeczy, przeprowadzę ci szkolenie”. Tak powinien do tego podejść dowódca Żandarmerii, a nie na zasadzie: „znajdziemy na ciebie haka i cię aresztujemy”. Gdzie my żyjemy? To w minionej epoce żandarmi polowali na to, żeby złapać żołnierza i wysłać jakiś raport do ukarania. Wydawało mi się, że dzisiaj Żandarmeria to są towarzysze i idą ręka w rękę z żołnierzami. Mają też oddziały bojowe i to oni powinni działać na granicy.

Onet powołuje się na incydent w Nangar Chel. To adekwatne porównanie?

Nie, to zupełnie inny przypadek, nie jest adekwatny do tej sytuacji. Pewnie autorka artykułu chciała zrobić przy okazji reklamę swojej książki. Ja nie zeznawałem w sądzie w sprawie Nangar Chel, natomiast jedno, co zrobiłem, to zadzwoniłem do ministra obrony narodowej i powiedziałem, że tym żołnierzom należy się ochrona prawna. A w tym przypadku dowódcy nawet nie zadbali o to, żeby żołnierze ją mieli. Wysłali ich na granicę, kazali realizować zadania, a jednocześnie nawet w sytuacji skrajnej trudnej nie dali ochrony prawnej. To jak żołnierze mają działać dla tego państwa, ryzykować własne zdrowie i życie, skoro wiedzą, że w trudnej sytuacji mogą liczyć tylko na kolegów, bo wszyscy inni się odwrócą plecami? To jest porażające. Dowódcy Żandarmerii powinni być rozliczeni. Dla takich ludzi nie powinno być miejsca w wojsku. Popatrzyłbym też na prokuraturę, bo jakiś – za przeproszeniem – idiota, to zatwierdził. Z chęcią bym zobaczył tych ludzi na granicy w starciu z tym tłumem.

„MON twierdzi, że żołnierze mogą uzyskać pomoc prawną. Jednak to koledzy z jednostki aresztowanych żołnierzy zrzucali się na prawników dla nich” – czytamy w tekście na Onecie. Skoro MON tak twierdzi, to dlaczego nie pomógł tym żołnierzom?

Dlaczego, że ma taką pomoc prawną, jak i psychologiczną. Przez moje lata służby wojskowej, jeżeli psycholog się trafił, to – z całym szacunkiem – ktoś, który dopiero rozpoczynał karierę po studiach, a nie ktoś, kto już rzeczywiście zjadł na tym zęby. Ktoś tutaj kłamie i to nie powinno mieć miejsca. W wojsku jest dużo do zrobienia, ale muszę powiedzieć, że pozytywnie patrzę na wicepremiera, szefa MON Władysława Kosiniaka-Kamysza. Nie oczekuję od ministra, od polityka, że będzie rozwiązywał problemy, które są dla niego zupełnie nowe, bo przecież on jest politykiem, on się na wojsku nie zna. Ale oczekuję od dowódców poszczególnych szczebli odpowiedzialności za swoich podwładnych, za przygotowanie procedur działania i chronienie podwładnych, tak jak to czasem widzimy na hollywoodzkich filmach – do ostatniej chwili. Czyli krótko mówiąc, on powinien obok żołnierza cały czas być i go chronić bronić, a nie zostawić go samemu sobie. Bo okazuje się, że żołnierze mogą liczyć na szeregowych – swoich kolegów, a nie na dowódców. To jest jest naprawdę porażające, bo to rozbija spójność, więź i zaufanie, które bardzo trudno jest później odbudować. Jeżeli żołnierze zostali zawiedzeni, to stracili wiarę w to, że jeżeli cokolwiek się stanie, to uzyskają pomoc.

Powiedział Pan, że pozytywnie ocenia wicepremiera, szefa MON Władysława Kosiniaka-Kamysza, tymczasem opozycja wzywa do odpowiedzialności politycznej – do dymisji. Powinna być?

Oczywiście, że nie. Tak, jak w przypadku byłego szefa MON Mariusza Błaszczaka, nie powinno być dymisji za to, że rakiety nie szukano. To ten – za przeproszeniem – idiota, który był dowódcą operacyjnym, nawet gdyby dostał zakaz od ministra, powinien tej rakiety szukać do skutku, bo to jest jego rzemiosło, z którego się szkoli i jego odpowiedzialność. Wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz ma szereg innych obowiązków. Dymisja powinna być wtedy, jeżeli się okaże, że pisali do niego dowódcy i przedstawiali mu problemem, a on to ignorował i nic z tym nie robił. Nie sądzę jednak, żeby wicepremier Kosiniak-Kamysz kłamał. Po prostu to przed nim ukrywano, co jest absolutnym skandalem.

Jak wyglądają procedury w momencie, kiedy zagrożona jest granica państwa, ale – jak widzimy na ostatnich przykładach – także życie i zdrowie żołnierzy? Czy żołnierz ma prawo w takich sytuacjach strzelać w powietrze i w ziemię?

Zależy od czasów, w jakich żyjemy, a mniej od procedur. Pojawia się pytanie, jak procedury stosować, bo żołnierze mieli działać według procedur Straży Granicznej. Nie wiem, czy w ogóle wszyscy o tym wiedzieli. Poza tym, jak przemówić, bo trzeba znać język, żeby wysłać jakiś komunikat. Interpretacja tych procedur, jak przypadek Żandarmerii pokazuje, jest na niekorzyść żołnierza – przekroczył granicę obrony własnej. Niestety, politycy, zanim sprawa wyszła na jaw, wcześniej tak mówili, że „są procedury, żołnierze mogą użyć broni”. Nie. Nawet, jeśli do pani domu wtargnie bandyta z nożem, a pani ma zezwolenie na broń i przypadkiem go zabije, bo będzie się bronić, to będzie się pani z tego tłumaczyć, a co dopiero żołnierz. Procedury zawsze były absurdalne, nawet, kiedy rozpoczynałem służbę, to pamiętam, jak oficer dyżurny na odprawie mówił: „jeżeli podejdzie do ciebie napastnik, to najpierw kolba, potem bagnet, a na końcu broń”. Ja zawsze miałem dokładnie to samo pytanie – jeżeli dopuszczę człowieka na odległość ciosu kolbą, to nie będę w stanie użyć broni, gdy napastnik będzie większy, bo mi ją po prostu zabierze. I te absurdy się naprawdę nie zmieniły. Procedury odstają od rzeczywistości. Absurdalnie wyglądała też sytuacja, kiedy został ranny żołnierz na granicy. Jak zadziałali pozostali? Postawili samochody i tarcze nad samochodem, a migranci dalej rzucali do nich dzidami.

To nie jest trochę tak, że nasi żołnierze na granicy są przestraszeni? Może gdyby żołnierze nie bali się konsekwencji i mogli oddawać strzały ostrzegawcze i nie patrzyli na to, jak ich kolegów zakuwa się w kajdanki, to nie mielibyśmy teraz żołnierza w ciężkim stanie w szpitalu po ataku nielegalnego migranta?

Są. Wolą ryzykować własne życie i zdrowie niż być bandytą i siedzieć w więzieniu za to, że robili to, co jest słuszne.

Szef BBN Jacek Siewiera podkreślił, że do bulwersującego zatrzymania żołnierzy za strzały ostrzegawcze na granicy doszło z powodu braku przepisów regulujących zasady użycia broni przez Wojsko Polskie. Wskazał, że odpowiednie regulacje znalazły się w prezydenckim projekcie, którym za tydzień ma się zająć Sejm. To są dobre przepisy? Zmienią cokolwiek na korzyść żołnierzy?

Żołnierze muszą mieć ochronę prawną. Kiedyś zeznawałem w sądzie w sprawie śp. Zbyszka Wydrycha. Powiedziałem wówczas, że gdyby działał zgodnie z procedurami, to byśmy nawet do Kosowa nie wjechali. Sąd był bardzo tym oburzony, ale na szczęście nikt mnie nie wsadził do więzienia za to, że działałem logicznie, a nie zgodnie z procedurami. Procedury powinny być budowane na podstawie doświadczeń tych ludzi, którzy są w konkretnych, trudnych sytuacjach.

od 7 lat
Wideo

Znaleziono ślady ptasiej grypy w Teksasie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Gen. Roman Polko: Żandarmeria Wojskowa, zamiast chronić żołnierzy, postąpiła w haniebny sposób. To Żandarmeria powinna być na granicy - Portal i.pl

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska