Gimnazjaliści w ubiegłym tygodniu napisali egzaminy. M. in. od ich wyniku zależy, czy dostaną się do wymarzonych szkół ponadgimnazjalnych. - Część matematyczno - przyrodnicza była bardzo trudna. Przez to może się okazać, że zabraknie nam punktów do dobrego liceum - przyznają Joanna Matczak i Agnieszka Smyczyńska z Gimnazjum nr 6 przy ul. Gwiaździstej. Dziewczyny skalkulowały już ile mogą mieć maksymalnie punktów z egzaminu i ocen na świadectwie.
To ważne, bo podania do wybranych szkół muszą złożyć, zanim dostaną wyniki testów. Zarówno J. Matczak, jak i A. Smyczyńska nie biorą pod uwagę I Liceum Ogólnokształcącego przy ul. Puszkina ani II Liceum Ogólnokształcącego przy ul. Przemysłowej. - Tam z reguły trzeba mieć ok. 150 punktów. Nam z obliczeń wychodzi 130. Więc nie ma co ryzykować - tłumaczą gimnazjalistki. Obie zamierzają złożyć podania do IV Liceum Ogólnokształcącego przy ul. Kosynierów Gdyńskich i do III Liceum Ogólnokształcącego przy ul. Warszawskiej. Nad szkołą trzeciego wyboru jeszcze się zastanawiają.
W ubiegłym roku najwięcej chętnych było do IV LO. Tu podania złożyło aż 303 uczniów a miejsc było tylko 180. Drugim najpopularniejszym ogólniakiem było II LO, gdzie podania złożyło 297 gimnazjalistów (miejsc też tylko 180). Najwyższy próg punktowy był w II LO - tu trzeba było mieć minimum 153 punkty z egzaminu i świadectwa. W IV LO przy ul. Kosynierów Gdyńskich i w I LO przy ul. Puszkina wystarczyło ok. 140 punktów. W III LO przy ul. Warszawskiej trzeba było mieć ok. 120 punktów. Do niektórych gorzowskich techników przyjmowani byli nawet uczniowie z sumą zaledwie 60 punktów. Ale do tych najpopularniejszych, jak elektryk przy ul. Dąbrowskiego trzeba było mieć przynajmniej 100 punktów.
Wszystko jednak może się zmienić. To, jaki próg punktowy jest w danej szkole, zależy od ilości uczniów składających w niej podania i ich wyników.
- Nawet jeśli egzaminy ogólnie poszły słabiej niż w ubiegłym roku, to nie sądzę, żeby progi punktowe się znacznie obniżyły - mówi Adam Kozłowski, dyrektor wydziału edukacji Urzędu Miasta. Dlatego radzi młodzieży dobrze skalkulować, do jakiej szkoły mają szansę się dostać. - Inaczej może się okazać, że do żadnej z trzech, do których młody człowiek złoży podania, nie zostanie przyjęty i będzie musiał uczyć się tam, gdzie zostały wolne miejsce - przestrzega A. Kozłowski. Co roku takich osób jest ok. 200. A miejsca zostają przeważnie w technikach i szkołach zawodowych.
Jednak nie wszyscy muszą się ratować naborem uzupełniającym. Ci, którzy nie znajdą się na liście przyjętych, bo zabrakło im zaledwie kilku punktów, mogą napisać odwołanie. W takim piśmie należy podać powody, które nie były ujęte w podaniu do szkoły. Jeśli więc ktoś ma trudną sytuację rodzinną, osiągnięcia w sporcie, czy inne argumenty, powinien spróbować się odwołać. Po zakończeniu naboru, może się okazać, że nie wszyscy z listy przyjętych potwierdzą chęć nauki w danym liceum. Wtedy właśnie jest szansa na przyjęcie tych, którzy napisali odwołania.
W tym roku miasto przygotowało dla absolwentów gimnazjów po 29 klas pierwszych w liceach i w technikach oraz 16 oddziałów w zasadniczej szkole zawodowej. To o dwie klasy mniej w ogólniakach i jedną mniej w technikum w porównaniu z ubiegłym rokiem. W sumie będzie trochę ponad 2 tys. miejsc dla młodzieży.
Po sześć klas uruchomią I LO przy ul. Puszkina, II LO przy ul. Przemysłowej i IV LO przy ul. Kosynierów Gdyńskich. W III LO przy ul. Warszawskiej i w V LO przy ul. Okólnej (które się przeprowadza do ekonomika przy ul. 30 Stycznia) będą po trzy pierwsze klasy. W chemiku przy ul. Czereśniowej od września młodzież będzie mogła się uczyć w dwóch klasach ogólniaka, w tym w jednej sportowej. W VIII LO przy ul. Dunikowskiego zostaną uruchomione dwie klasy integracyjne.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?