Rok temu pisałem:
Wieś Głęboka jest na mapach, nawet zaznaczono drogi dojazdowe. Lecz w realu wygląda to koszmarnie. Żadnych drogowskazów, kocie łby, polne trakty. Zanim przyjechaliśmy na umówione spotkanie samochód redakcyjny ugrzązł w błocie. Nie było nawet kogo zapytać, gdzie ta Głęboka. Gdy w końcu dotarliśmy czekało około 20 osób. To one napisały list, w którym padły słowa: "To, że mieszkamy w małej miejscowości, nie znaczy, iż można nas, ot tak, po prostu skreślić".
Wrześniowe powietrze przed blokiem w 2009 r. gęstniało od zarzutów pod adresem wójta i świata. Zapadnięty most na Kanale Głuchowskim odciął ludziom na wiele miesięcy możliwość dojazdów do pracy. Dramat...
Połowa listopada 2010. Znowu przyszedł list. Pojechałem jego śladem.
Ludzie zeszli się w mieszkaniu młodej sołtyski Emilii Mazurczak. Jacyś uśmiechnięci, zadowoleni. Co się zmieniło? Chcą podziękować za interwencję w sprawie mostu i podzielić się radością z życia, bo we wsi coś drgnęło. - Od 9 stycznia mamy obrotną i pyskatą sołtyskę - śmieje się Barbara Banachowicz.
Nie są gorsi niż inne wsie
Głęboka to zaledwie 76 dusz. Wszystkie żyją w dwóch blokach postawionych za Polski Ludowej i pięciu poniemieckich bliźniakach.
- Ludzie pracują w tutejszej spółce rolnej, dojeżdżają do Bomedeku w Trzebiechowie, Rockwoolu w Cigacicach, tartaku w Sulechowie, a jeden do Zastalu - wylicza Marek Mazurczak.
Położenie maleńkiej wsi - kilometr, dwa od Odry, wśród pól i kanałów - powoduje, iż można w tym przypadku bez złośliwości mówić o końcu świata. Jednak mieszkańcy aż tak dramatycznie tego nie traktują. - Gdy zasypał nas śnieg i nie było dojazdu, wystarczył telefon do gminy, przyjechał pług i po problemie - podpowiada Małgorzata Michalak, a najstarsza w tym gronie, wdowa Gabriela Leśniewska wspomina: - Faktycznie, kiedyś mówili na nas zadupie. Lecz dziś nie jest tak źle...
- Ale gdyby nie interwencja "Gazety" rok temu, to pewnie nie byłoby nowego mostu na kanale. Przecież mówiliśmy, że wójt o nas zapomniał.
Od tamtego momentu coś zaczęło się dziać - wtrąca "pyskata sołtyska". - Najważniejsze, że wójt zwrócił na nas uwagę. Stąd mamy nie tylko mostek, ale nowy chodnik, remontowana jest droga i przesunięty blisko domów przystanek, żeby dzieci mogły dojeżdżać do szkoły. Zaś gdyby nie fatalna obecnie pogoda, to już mielibyśmy plac zabaw i boisko. Wciąż brakuje sklepu, ale to kwestia ekonomii.
- Był sklep, ale Głęboka jest tak mała, że zbankrutował - dorzuca Krystyna Kaźmierczak. - Teraz przyjeżdża codziennie handel obwoźny i zawsze można kupić świeży chlebek. A na większe zakupy jeździmy do Trzebiechowa lub Sulechowa.
Mają też pomysły
Nie czują się gorsi i odcięci od świata, zwłaszcza w dobie komórek i internetu. Można wytknąć: brak komunikacji, bo PKS tu nie dociera. Ale w trakcie roku szkolnego potrzebujący może się zabrać się z autobusem szkolnym.
Mariusz Michalak wylicza, iż każda rodzina we wsi ma samochód. - Jak ktoś jedzie do miasta, to się skrzykujemy - mówi. - Ja korzystam z roweru, a droga już wkrótce będzie zupełnie przyzwoita - wtrąca Antonina Chyża.
We wsi jest 12 dzieci, co znaczy, iż jest rozwojowa, inaczej przecież nikt nie chciałby tu rodzić. - Jestem z Sulechowa, Ewelina ma męża z Polkowic, ja pochodzę z Kieleckiego - licytują się mieszkańcy.
Chcą udowodnić, że mimo wszystko taka "zapomniana wieś" przyciąga. Mąż sołtyski dorzuca pomysł na ożywienie Głębokiej. - Gdyby wójt wykupił trochę ziemi od Agencji Nieruchomości Rolnej i wytyczył działki, a na pewno tutaj byłyby tanie, to wiele młodych małżeństw zdecydowałoby się u nas budować - sądzi pan Marek.
Niedawno Głęboka zaskoczyła wójta: poszła do niego delegacja z kwiatami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?