Większość korzystających z komunikacji wyrobiła już sobie elektroniczne karty, które loguje się przy wejściu do autobusu w specjalnych czytnikach. Kto nie ma takiej e-karty, ten może zapłacić za przejazd u kierowcy. Niestety, o 30 gr drożej. Po 2,50 zł. Do naszej redakcji przychodzą niezadowoleni głogowianie.
Nie wyjmują z portfeli
- To jest dyktatura. Zakleili kasowniki i zmuszają ludzi, żeby płacili w autobusie o 30 gr drożej - skarży się nasz Czytelnik. - Na siłę chcą nas przymusić, nie dając nam wyboru. Moim zdaniem to karygodne.
Jeździliśmy po mieście autobusami. Sprawdziliśmy, jak to wygląda w praktyce. Trzeba przyznać, że większości pasażerom zalogowanie się nie sprawia trudności. Jest nawet prostsze i łatwiejsze niż skasowanie dawnego biletu. Elektronicznej karty nie trzeba nawet wyjmować z portfela lub torebki. Wystarczy przyłożyć ją do czytnika.
Sprawia to problem jedynie starszym i niepełnosprawnym. - Kiedyś można było jeździć bez biletu lub poprosić kogoś o skasowanie. Teraz trzeba to zrobić samemu. A czasami sił i możliwości nie starcza - usłyszeliśmy od głogowianki, która porusza się o lasce.
Są jednak także inne głosy. - Wyrobiłam sobie taką kartę. W autobusie nie mam problemów - mówi inna pasażerka.
- Dojeżdżam codziennie do szkoły i mi ten nowy e-bilet pasuje. Nawet nie muszę go wyjmować z portfela - usłyszeliśmy od Jakuba Kuchcickiego. - Jest łatwiej i sprawniej. Ale widziałem, że niektórzy starsi ludzie mają z tym problem. Przykładają do czytnika za szybko, za wolno lub z daleka.
- Moim zdaniem takie "normalne" bilety też powinny być - dodaje. - Dużo osób teraz płaci za przejazd u kierowcy. Stoją w kolejce, a to spowalnia jazdę. Najgorzej jest w szczycie, w dni targowe.
To samorząd zdecydował
Komunikacja miejska wydała już ponad 8.000 e-kart. Ale bardzo dużo osób, które jeżdżą, jej sobie nie wyrobiło. Nie chcą, nie mają czasu.
- Niepotrzebna mi, bo bardzo rzadko jeżdżę - mówi Urszula Chmura. - Na nogach przeważnie chodzę, dla zbicia kalorii. Ale słyszę, że niektórzy sobie chwalą ten nowy system.
- Najgorsze jest, że w dni targowe więcej pasażerów kupuje bilet u kierowcy, niż ma kartę. To według mnie utrudnienie - mówi Barbara Chmura. - Ale to jest nowoczesność. Zmiany zawsze są trudne. Często podróżuję i widziałam, że za granicą w komunikacjach miejskich od dawna są takie karty. I nikt nie robi z tego problemu.
Najbardziej z tego nowego systemu paradoksalnie cieszą się... kierowcy. Mają większy utarg. Obliczono, że od 1 lutego sprzedają w autobusach cztery razy więcej biletów. Przykładowo, jeśli w przeszłości mieli dzienny średni utarg po 120 - 140 zł, to teraz 450 zł. Takie są dane Komunikacji.
- Samorząd podjął decyzję o tej zmianie, czy się to komuś podoba, czy nie. Powstał program miejski, Unia Europejska dała na niego pieniądze. Wejście kart było kilka razy odkładane, przesuwane, ale w końcu stało się faktem - mówi prezes spółki KM Robert Grodecki. - Nie znaczy to, że nie zwracamy uwagi na glosy i pretensje ludzi. Odwrotu już jednak nie ma.
Nasze miasto wzoruje się na Rybniku, który wprowadził karty wcześniej. Tam też były problemy, mało burmistrza miasta nie odwołali. Ale podobno dziś już o tym nikt nie pamięta.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?