- Zdrowia mi nikt już nie wróci, ale może ktoś przeczyta artykuł o mnie i dowie się, jaką przeżyłam i przeżywam gehennę. Może moja historia kogoś poruszy - mówi. Prosi o anonimowość, nie chce, żeby ktoś ją rozpoznał i się na niej mścił. Nie chce, żeby ludzie wytykali ją palcami.
- Przede wszystkim chciałabym zwrócić uwagę na postępowanie lekarzy w stosunku do takich jak ja. Są aroganccy, nieczuli, zbywają nas i nie informują. Zostajemy sami z tą chorobą. Na dodatek ona bardzo dużo kosztuje.
Może się nie doczekać
Twierdzi, że do zakażenia doszło w głogowskim szpitalu. Dwa lata temu miała tam operację. Niby wszystko poszło dobrze, ale po jakimś czasie zaczęła źle się czuć. Chodziła od lekarza do lekarza. Nie wiedzieli, co jej jest. W końcu w szpitalu w Lubinie usłyszała diagnozę: wirus HCV. Potem do tego doszły inne schorzenia. Dziś ma zapalenie stawów, depresję, wrzody żołądka. Porusza się o kuli. Jej dom to apteka. Czeka na kurację interferonem, która ma być przeprowadzona w szpitalu w Zielonej Górze. Kolejkę ma za rok. Może nie doczekać.
- Każdy ranek jest dla mnie cierpieniem. Zwijam się z bólu - opowiada. - Mija trochę czasu zanim wezmę leki i dojdę do siebie. Zdaję sobie sprawę, że do kuracji interferonem mogę w ogóle nie zostać zakwalifikowana, bo moje choroby mnie dyskwalifikują. Jestem przygotowana na najgorsze.
A ma dla kogo żyć. Jest matką piątki dzieci. Troje z nich mieszka już osobno, są dorośli. Dwójka jest przy niej, córki: 14-latka i 5-latka. Utrzymuje je z alimentów. Ma tylko drugą grupę inwalidzką, a za to pieniędzy nie dają. Ciężko się z tego w ogóle utrzymać, a chorować jeszcze ciężej. Ale podjęła trud. Wynajęła adwokata i wytoczyła szpitalowi proces.
- Pożyczyłam pieniądze od rodziny - opowiada. - Adwokat wziął tylko tysiąc złotych zaliczki. 500 zł kosztowały badania zlecone przez sąd. Liczę na to, że wygram i oddam.
Trudno to udowodnić, ale...
W Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej poinformowano nas, że w zeszłym roku do 15 października wykryto na naszym terenie 36 przypadków nosicieli wirusa HCV lub chorych na wirusowe zapalenie wątroby typu C. W tym roku ta liczba jest mniejsza - 19 osób.
- To jest znamienne - podkreśla powiatowy inspektor sanitarny Irena Czerwińska. - Chodzimy do szpitala i przychodni, sprawdzamy czy przestrzegane są procedury aseptycznego postępowania personelu podczas zabiegów. Gdyby nie były przestrzegane, to z pewnością mielibyśmy wiele takich zakażeń. A nie mamy. Trzeba mieć świadomość, że do tej pory nie wszyscy zbadaliśmy się w kierunku przeciwciał, a o ewentualnym zakażeniu dowiemy się dopiero, gdy wystąpią dolegliwości chorobowe.
Trudno udowodnić gdzie i kiedy doszło do zakażenia. Lecz nie jest to niemożliwe.
- Z rozmów z kolegami sędziami wiem, że sprawy, w których pacjenci domagają się od placówek leczniczych odszkodowań za uszczerbek na zdrowiu, nie są wyjątkiem na wokandzie sądowej - mówi rzecznik sądu okręgowego w Legnicy Paweł Pratkowiecki.
- Zdarzają się dosyć często, a najwięcej jest spraw dotyczących tego właśnie wirusa. Było już i tak, że ludzie wygrali procesy i otrzymali odszkodowania.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?