MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Głowonogi pod nogami

Eugeniusz Kurzawa
- Gdyby mi nie pokazano palcem śladów głowonogów na płytach, to sam w życiu bym na to nie wpadł - uważa proboszcz Zbigniew Piotrowski
- Gdyby mi nie pokazano palcem śladów głowonogów na płytach, to sam w życiu bym na to nie wpadł - uważa proboszcz Zbigniew Piotrowski fot. Paweł Janczaruk
Poznański geolog, prof. Janusz Skoczylas zauważył na kamiennych płytach, którymi wyłożony jest kościół coś, czego nie widział nikt inny...

KOBIETY SZLIFOWAŁY

KOBIETY SZLIFOWAŁY

Wydobyciem kamienia wapiennego z okresu ordowiku zajmowali się mężczyźni, kobiety natomiast jego szlifowaniem przy pomocy kieratów ciągniętych przez woły. Otóż pod dyszel kieratu mocowano płytę ścierającą, zaś inne, surowe płyty, układano na ziemi. Jedna z kobiet siadała na dyszlu kieratu jako balast i kierowała wołem, druga polewała wodą z piaskiem płyty poddawane obróbce. W ciągu tygodnia kierat dawał produkcję ok. 100 płyt o wymiarach 44 x 44 cm (łącznie 18 mkw.).

- Człowiek przychodzący do kościoła może nie zwracać uwagi na takie sprawy, zresztą musiałby mieć trochę specjalistycznej wiedzy na ten temat - mówi prof. Skoczylas. Dla niego sprawa była jasna na pierwszy rzut oka.

- Mieliśmy w Zbąszyniu obóz naukowy, w którym oprócz studentów uczestniczyło kilku profesorów z uniwersytetu - przypomina prof. Zygmunt Młynarczyk, mający korzenie w podzbąszyńskim Stefanowie. On zorganizował obóz, a od pewnego czasu dogląda też spraw związanych z jeziorem Błędno. - Profesor Skoczylas wybrał się pewnego dnia do kościoła i wrócił z ciekawym odkryciem - potwierdza Z. Młynarczyk.

W życiu bym nie zauważył

- Gdyby mi nie pokazano tego palcem, to w życiu bym nie wpadł, o co idzie - sugeruje proboszcz Zbigniew Piotrowski, oprowadzając po świątyni i wypatrując głowonogów na płytach posadzkowych. Prof. Skoczylas "sprzedał" jednak swoją wiedzę rządcy parafii i podarował mu fachową książkę. Dlatego proboszcz może dziś demonstrować ślady żyjątek.

- To, co widzimy na płytach w kościele, to były organizmy morskie zwane głowonogami, inaczej: ortocerasami - tłumaczy J. Skoczylas. - Po śmierci opadały na dno morza, gdzie ciało miękkie się rozkładało, a skorupa się zachowywała; bywała mineralizowana lub odciskała się w podłożu wapiennym dna.

Przez setki lat dno było przykrywane kolejnymi warstwami, wapień twardniał, dzięki czemu ślady żyjątek morskich zachowały się do dnia wydobycia skał przez ludzi.

Kamień z Olandii

TAM MAJĄ POSADZKI SZWEDZKIE

Najwięcej jest ich w Gdańsku (m.in. kościół mariacki), także w Elblągu, Tczewie, Malborku, Pelplinie, Kartuzach, Bydgoszczy, Toruniu, Płocku, Wyszogrodzie, Łowiczu, Warszawie, Sejnach, klasztorze nad Wigrami, Tykocinie, Białymstoku, Puławach, Kazimierzu Dolnym. W historycznej Wielkopolsce poza Poznaniem m.in. także w Buku, Obrzycku, Sierakowie, Rokitnie, Paradyżu, Wągrowcu, Kcyni, Gnieźnie, Wschowie.

Ludźmi, którzy wykorzystali kamienie z dawnego dna byli Szwedzi z bałtyckiej wyspy Olandia. Historia wydobycia wapieni z okresu ordowiku sięga tam VIII w. W średniowieczu zamawiany na Olandii kamień docierał drogą morską głównie do miast hanzeatyckich, w tym do Gdańska. Kamienne posadzki szwedzkie od XVI w. zamawiali w Polsce cystersi, potem bernardyni i jezuici. Do dziś płyty zachowały się w starych kościołach i klasztorach północnej i środkowej Polski. Zwykle były ułożone w układzie szachownicowym.

- Świadczą o randze kościoła i zamożności fundatorów, gdyż takie płyty nie były tanie - podkreśla prof. Skoczylas.

Tym bardziej szkoda, że w prezbiterium cenne płyty szwedzkie zastąpiono marmurem, niszcząc tym samym historyczny układ na rzecz źle pojętej elegancji. Stało się to jednak za poprzednika proboszcza Z. Piotrowskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska