Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorzów: Czy tu wszystko gra?

Wojciech Wyszogrodzki
Krzysztof Świtalski ma 38 lat. Ukończył Akademię Muzyczną (dyrygenturę symfoniczno-operową oraz wydział instrumentalny - kierunek skrzypce), Wyższą Szkołę Zarządzania i Bankowości w Poznaniu oraz Akademię Muzyczną (zarządzanie placówkami oświaty i kultury) we Wrocławiu. Przez ostatnie trzy lata kierował Regionalnym Centrum Animacji Kultury w Zielonej Górze. Wygrał konkurs i od 1 września jest dyrektorem naczelnym Filharmonii Gorzowskiej. Pochodzi z Gubina. Ma żonę i troje dzieci.
Krzysztof Świtalski ma 38 lat. Ukończył Akademię Muzyczną (dyrygenturę symfoniczno-operową oraz wydział instrumentalny - kierunek skrzypce), Wyższą Szkołę Zarządzania i Bankowości w Poznaniu oraz Akademię Muzyczną (zarządzanie placówkami oświaty i kultury) we Wrocławiu. Przez ostatnie trzy lata kierował Regionalnym Centrum Animacji Kultury w Zielonej Górze. Wygrał konkurs i od 1 września jest dyrektorem naczelnym Filharmonii Gorzowskiej. Pochodzi z Gubina. Ma żonę i troje dzieci. Paweł Kozłowski
- Filharmonia musi wykonać olbrzymią pracę: zbudować zespół, grać więcej koncertów, w ogóle wyjść z Gorzowa i pokazać się w regionie - mówi Krzysztof Świtalski, nowy dyrektor naczelny Filharmonii Gorzowskiej.

- To mamy wojnę.
- Jaką wojnę?

- Skoro w jednej filharmonii rządzić ma dwóch dyrygentów, konflikt jest nieunikniony...
- Dlaczego? Trzeba powiedzieć jasno, że dyrektor naczelny jest jeden. To on odpowiada za instytucję i podejmuje decyzje. Tak wynika ze statutu, a poza tym muzyka łagodzi obyczaje.

- Dotychczas naczelny odpowiadał za budżet i administrację, a artystyczny za muzykę. Pan na pierwszej konferencji po nominacji najwięcej mówił o repertuarze i powiększeniu orkiestry, czyli wszedł nieco w buty swego zastępcy…
- Zakres kompetencji jasno określa statut. Ja jestem dyrektorem naczelnym, a dyrektor artystyczny jest moim zastępcą. Nie obawiam się konfliktu. Budżet jest nierozerwalnie związany z projektami artystycznymi. Po prostu trzeba planować takie koncerty i wydarzenia muzyczne, na jakie stać filharmonię, z zachowaniem najwyższego poziomu wykonania.

- Powiedział pan też, że nie lubi rozrzutności. To kiedy zwolnienia w administracji?
- To chyba niewłaściwe pytanie. Chodzi o racjonalne gospodarowanie pieniędzmi publicznymi. Przyjrzę się kwalifikacjom pracowników, potrzebom instytucji i wtedy ocenię obecną strukturę organizacyjną. Nie planuję żadnej rewolucji. Kompetentni pracownicy administracji są filharmonii bardzo potrzebni.

- Ma pan doświadczenia z pracy w innych filharmoniach - zauważa pan jakieś różnice np. w administracji?
- Zazwyczaj w filharmoniach większość pracowników to muzycy. I do tego wzorca należy dążyć.

- Zwalniając administrację?
- Raczej rozbudowując orkiestrę.

- A może łącząc funkcję dyrektora naczelnego z artystycznym?
- Tutaj akurat te funkcje są rozdzielone i nie ja o tym decyduję.

- W "Polityce" opisano sposoby europejskich filharmonii na zdobycie młodszych widzów. Najważniejszy wniosek jest taki, by zrezygnować z zadęcia - i instytucji, i personelu. A jaki pan ma pomysł na poszerzenie grona odbiorców?
- Muszę przyjrzeć się dokonaniom. Wiem, że prowadzona jest edukacja dla dzieci, że przychodzą rodziny. Mam parę pomysłów, ale muszę porozmawiać o nich z pracownikami.

- Na razie filharmonia postrzegana jest raczej jako najdroższy dom kultury w mieście, gdzie się tańczy, śpiewa, wystawia sztuki teatralne - ogólnie podbiera innym repertuar. No i dobija innych - dostała 5,4 mln zł, czyli 43 proc. budżetu na instytucje kultury…
- Chciałbym, żeby filharmonia realizowała zadania, do jakich została powołana. Powinna być instytucją kompletną, czyli mieć orkiestrę symfoniczną, a nie kameralną. Dziś nie jest w stanie konkurować z innymi. Dla porównania: orkiestra Filharmonii Zielonogórskiej daje około 80 koncertów w sezonie.

- A nasza?
- Dotychczas, jeśli mnie pamięć nie myli, kilka razy mniej. Niestety, na cały najbliższy sezon, z uwagi na niedopięty budżet, nie ma przygotowanego planu koncertowego. I to jest bardzo niebezpieczne, bo sezon koncertowy powinno się planować z rocznym wyprzedzeniem.

- To ile brakuje w kasie?
- Dowiem się, kiedy zajrzę do dokumentów, a pracę zaczynam w poniedziałek.

- Jakieś pomysły na dopięcie budżetu?
- Oszczędności i szukanie innych źródeł finansowania. Rozmawiałem już z marszałek Elżbietą Polak i marszałkiem Maciejem Szykułą na temat dotacji podmiotowej. Filharmonia musi wykonać olbrzymią pracę, zbudować zespół, grać więcej koncertów, w ogóle wyjść z Gorzowa i pokazać się w regionie. To mogłoby przekonać zarząd województwa i sejmik do współfinansowania instytucji.

- Skoro jesteśmy przy finansach: miasto wynajmie panu domek?
- Nie. I nie zabiegam o to. Sytuacja ekonomiczna filharmonii nie jest na tyle dobra, by z jej budżetu płacić jeszcze za taki wynajem. Planuję zakup mieszkania lub budowę własnego domu.

- A jak za pięć lat skończy się przygoda z Gorzowem?
- Nie traktuję tego jak przygodę, ale jako niezwykle odpowiedzialne zadanie. Chcę w pełni poświęcić się pracy w CEA, ale będąc tutaj razem z rodziną.

- Słyszał pan już gorzowskich muzyków? Jak ich pan ocenia?
- Uważam, że to bardzo dobrzy muzycy.

- Nie muszą bać się, że wraz z wygaśnięciem umowy stracą wiosną pracę?
- Nie. Życzę im jednak, żeby grali więcej koncertów.

- Ma pan też swoją orkiestrę - ona teraz zasili szeregi naszej filharmonii?
- Na pewno część muzyków z moich zespołów ma szansę wystartować w konkursie i grać w Gorzowie.

- Zaskoczył pana szlaban przed filharmonią, bo on symbolicznie odgradza ją od miasta. Rozumiem, że chce pan zmienić tę sytuację?
- Pierwszy krok już mam za sobą. Zaprosiłem Jadwigę Kos z chórem Cantabile na próby do filharmonii. Od września będą ćwiczyć u nas. Nie rozmawiałem jeszcze z Marcjanną Wiśniewską z Preambulum, ale to także jest osoba, która powinna z filharmonią bliżej współpracować. Filharmonia powinna być otwarta dla wszystkich, którzy interesują się kulturą, dlatego mogą być tu prezentowane różne gatunki muzyki lub odbywać się inne imprezy artystyczne.

- Czyli będzie pan konkurował z amfiteatrem i teatrem?
- Odpowiem na to pytanie za kilka tygodni, jak już poznam program artystyczny na ten sezon. Nie musimy konkurować, możemy współpracować. Oczywiście, głównym zadaniem filharmonii jest popularyzowanie muzyki poważnej i edukacja.

- W ramach otwarcia na innych chce pan też - zgodnie z pomysłami magistratu - przyjąć pod swój dach Jazz Club Pod Filarami?
- Takie decyzje podejmuje organizator. Szanuję pana Dziekańskiego i chcę z nim współpracować, ale tak, by i on był zadowolony.

- Woli pan słuchać jazzu w sali filharmonii czy klubowej piwnicy?
- Jazz Club ma swój klimat - podobnie jak sale koncertowe Filharmonii Gorzowskiej.

- Nie korci pana, żeby stanąć za pulpitem dyrygenckim i pokierować orkiestrą w Gorzowie?
- Myślę, że jeśli zajdzie taka potrzeba i obowiązki pozwolą, to mogę poprowadzić kilka koncertów.

- Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska