Odkąd firma TEW 24 września przejęła rynek śmieciowy w mieście, notorycznie dostawaliśmy telefony od Czytelników: "segregowanie to pic na wodę, śmieciara zabiera wszystkie odpady na raz".
Szef TEW-u Waldemar Wawrzaszek odpowiedział na te zarzuty we wczorajszym wydaniu ,,GL", że wozy opróżniają pojemniki jak trzeba, chyba że… w koszach i tak już jest bałagan: - Jak mamy selektywnie zbierać śmieci, skoro są zmieszane? 80 proc. ludzi i firm zadeklarowało zbiórkę selektywną. Jednak naprawdę odpady dzieli dużo mniej obywateli. Sprawdźcie kosze! - usłyszeliśmy od Wawrzaszka.
I wczoraj sprawdziliśmy. Nasze reporter obszedł 15 altan w centrum (przy ulicach: Sikorskiego, Chrobrego, Łokietka, 30 Stycznia, Drzymały, Kosynierów Gdyńskich). Wszędzie coś było nie tak!
Pojemniki były pełne nie tych odpadów, co trzeba. Najłatwiejsze do segregowania szkło było zanieczyszczone workami z papierem, obierkami po ziemniakach, opakowaniami po napojach. A butelki były z zakrętkami, choć powinny być bez.
W "pozostałych komunalnych" było też szkło, choć winno leżeć osobno. A największy bałagan był w koszach na odpady ,,biodegradowalne i zielone". To dlatego - owszem, widzieliśmy na własne oczy - śmieciarki czasem ładują na pakę zawartość pojemników jak leci. Po prostu załoga śmieciarki podchodzi do altany i ogląda zawartość pojemników. Jak wszystko jest wymieszane, to decyduje się na opróżnienie koszy bez zachowania zasad segregowania - bo nie ma już po co ich zachowywać…
Więcej w dzisiejszym wydaniu ,,GL" dla północnej części woj. lubuskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?