Problem miejskich funduszy na sport wraca nieprzerwanie od początku tego roku. Najpierw były uliczne demonstracje kibiców, potem burzliwa sesja Rady Miasta, wreszcie decyzja o przeznaczeniu na tę sferę życia zaledwie 5 mln zł. Stanowczo za mało, by dało się utrzymać kilka zawodowych drużyn. Efekt był łatwy do przewidzenia: futboliści GKP wycofali się z pierwszej ligi jeszcze w trakcie rozgrywek, piłkarze ręczni GSPR spadli z superligi, ekipy koszykarek KSSSE AZS PWSZ i pingpongistek Gorzovii poszły w rozsypkę, zaś siatkarzom Rajbudu GTPS nie udało się wrócić do ekstraklasy.
- Zimą musieliśmy się pogodzić z myślą, że dostaniemy o połowę mniej pieniędzy niż w poprzednim roku - mówi dyrektor KSSSE AZS PWSZ Paweł Żyliński. - Teraz okazuje się, że nawet wypłata okrojonych dotacji stoi pod dużym znakiem zapytania. Pierwszą transzę dostaliśmy w maju, druga miała być w lipcu. Ale do dziś jej nie ma. Co więcej: nikt w mieście nie potrafi nam powiedzieć, kiedy i czy w ogóle jeszcze cokolwiek otrzymamy.
Stanisław Woźniak, dyrektor wydziału kultury fizycznej UM potwierdza te słowa: - Do tej pory miasto wypłaciło zaledwie 30 procent przyznanych dotacji. Więcej nie dało rady, bo kasa jest pusta.
Radni i prezydent Tadeusz Jędrzejczak chcą ratować publiczne finanse 68-milionowym kredytem. Jeśli procedury przebiegną bez zakłóceń, to miasto powinno uzyskać dostęp do pieniędzy jeszcze we wrześniu. Wtedy na zaległe wypłaty będą mogli liczyć również sportowcy. Kluby, posiadające swe drużyny w centralnych ligach, otrzymają dodatkowe kwoty z podziału 500 tys. zł, nie skonsumowanych przez futbolistów GKP. - Na wnioski stowarzyszeń w tej ostatniej sprawie czekamy do godziny 15.00 w piątek. Dziewięcioosobowa komisja, której przewodniczy zastępczyni prezydenta Alina Nowak, rozpatrzy podania już w przyszłym tygodniu - zapewnia Woźniak.
Szefowie klubów bez szemrania przygotowują kolejne dokumenty, choć finansowa polityka miasta przyprawia ich o palpitację serca. - Boję się, że to kolejne mydlenie oczu. Mija już prawie osiem miesięcy i nikogo nie obchodzi, za co zakontraktujemy zawodniczki na nowy sezon, ani jak je przygotujemy do rozgrywek - mówi Żyliński. Wtórują mu inni. - Brakuje mi 40 tys. zł na utrzymanie hali przy Jagiełły - żali się prezes Gorzovii Ryszard Kulczycki. A wiceprezes Rajbudu GTPS Zenon Michałowski dodaje bez ogródek: - Bez pomocy miasta daleko nie zajedziemy. Mamy zobowiązania jeszcze za poprzedni sezon, a we wrześniu czekają nas pierwsze wypłaty dla nowych zawodników.
Spadek po futbolistach jest dla wszystkich klubów łakomym kąskiem. Żużlowcy Caelum Stali i koszykarki liczą, że otrzymają nawet po 200 tys. zł, siatkarze - 100 tys., piłkarze ręczni - 80 tys., a tenisiści stołowi - 60 tys. Przy takich oczekiwaniach znów muszą się pojawić cięcia i rozczarowaniami. - Wiem, że kluby się rozwalają. Że funkcjonują za własne, często pożyczone w bankach pieniądze. I że tak nie może się dziać w nieskończoność. Ale na razie nie mamy recepty na uzdrowienie tej sytuacji - przyznaje Woźniak.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?