Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorzowskim powietrzem aż strach oddychać

Tomasz Rusek
Maria Filipczak ma 70 lat. Opala mieszkanie węglem. Chętnie zamieniłaby piece na kaloryfery. - Z piecem ciężko. Nie mam już sił nosić wiadra z węglem - mówi gorzowianka.
Maria Filipczak ma 70 lat. Opala mieszkanie węglem. Chętnie zamieniłaby piece na kaloryfery. - Z piecem ciężko. Nie mam już sił nosić wiadra z węglem - mówi gorzowianka. fot. Krzysztof Tomicz
Stań w godzinach popołudniowego szczytu albo późnym wieczorem gdzieś w okolicy skrzyżowania ulic: Borowskiego z Chrobrego. Weź powoli głęboki oddech, taki aż do końca płuc. Czujesz? Gryzie w gardło? To pył PM 10. Mamy z nim duży problem.

Naukowcy używają określenia PM 10 do nazwania ustrojstwa, które może być dla ludzi szkodliwe. Jego drobinki tego potrafią wniknąć do pęcherzyków płucnych. To groźne, bo na powierzchni takiego pyłu znajdują się czasami nawet rakotwórcze substancje.

Daje się one we znaki najbardziej alergikom i osobom cierpiącym na choroby układu krążenia. Zima to czas, gdy poziom PM 10 skacze w centrum powyżej norm. Gdy patrzy się na mapę miasta, na której zaznaczony jest poziom pyłu, całe Śródmieście wygląda jak czarna plama.

Problem jest tak duży, że wojewoda opracował dla nas program poprawy jakości powietrza. Plan jest taki, by dobowy poziom PM 10 zbić do 50 jednostek. Tymczasem 1 grudnia doszedł on do 89 jednostek, a były godziny, że wynosił... 135! Powód: dymiące kominy.

Ogień przyjmie wszystko

Zakład Gospodarki Mieszkaniowej zarządza 1,2 tys. budynków. - Szacujemy, że 60 proc. z nich jest ogrzewanych piecami na węgiel - mówi dyrektor Paweł Jakubowski. I to właśnie te domy odpowiadają za zapylenie centrum. Najgorzej jest wzdłuż ul. Chrobrego i jej przecznicach.

- Czasami naprawdę strach wziąć oddech - mówi Danuta Głaziak. Stoimy na przystanku nieopodal ul. Borowskiego. Dochodzi 9.00. Zadymienie jak w tanich horrorach. Z jednego komina idzie szary dym, z innego czarny, gdzieniegdzie strzela biały. - Najgorszy jest jednak smród. Aż gryzie w gardło - dodaje Andrzej Filipowski.

To skutek spalania w piecach wszystkiego, co jest pod ręką. Emerytka Maria Filipczak mówi, że niektórzy wrzucają w ogień butelki, szmaty i inne śmieci. Ona zawsze grzeje się wyłącznie węglem (kupuje na raty). P. Jakubowski przyznaje, że pewnie z biedy, niektórzy ogrzewają domy czym się da. - Ale skarg od ludzi na takich sąsiadów jest niewiele - dodaje.

To potrwa całe lata

Paula Czarniecka, która w gorzowskiej delegaturze Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska pracuje w dziale monitoringu środowiska, jest przekonana, że gdyby udało się zlikwidować stare piece węglowe, stan powietrza w Gorzowie poprawiłby się natychmiast.

- Ale zdajemy sobie sprawę, że nie jest to proste przedsięwzięcie - dodaje. P. Jakubowski wie o tym najlepiej. Jeszcze niedawno zapowiadał przyłączenia do sieci kilku kamienic przy Kosynierów Gdyńskich, ale nic z tego nie wyszło. Robota została przełożona na przyszły rok.

- Zmiana systemu ogrzewania to kosztowna praca, właściciele mieszkań będą musieli się do inwestycji dołożyć, jeśli zechcą podłączyć się do sieci ciepłowniczej. Na pewno cała operacja zajmie wiele lat - mówi Jakubowski.

Brakuje pieniędzy. Technicznych przeszkód niemal nie ma: cztery lata temu magistrala cieplna przecięła Śródmieście (połączono wówczas Górczyn ze Staszica). Potem rury poszły pod Kosynierów aż do Askany. Jest też połączenie do Sądu Administracyjnego. Gdyby zrobić siatkę pomiędzy magistralami, w zasięgu PEC-u jest całe centrum.

Pani Maria marzy, że w końcu tak się stanie. Bardzo bym chciała wymienić piec na centralne. - Z piecem ciężko. Nie mam już sił nosić wiadra z węglem - mówi gorzowianka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska