MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Grali, choć było 35 w cieniu

(flig)
O tym, że w sobotę rozgrywany jest finał olimpijskiego turnieju piłkarskiego, można się było przekonać rano w metrze.

Było ono wyjątkowo tego dnia zatłoczone, jakby cały Pekin chciał zobaczyć w akcji Lionera Messiego, Sergio Aguero, Juana Riquelme i spółkę.

Mnóstwo koszulek w biało-niebieskie pasy nie pozostawiało wątpliwości, kto będzie miał na trybunach gorętszy doping, mimo że 95 procent kibiców w koszulkach Messiego, to byli Chińczycy. Zestaw klubów, w których występują piłkarze nigeryjscy wyglądał o wiele skromniej niż rywali.

Przecież Messi to Barcelona, Fernando Gago - Real Madryt, Javier Mascherano - Liverpool, Sergio Aguero - Atletico Madryt, Jose Sosa - Bayern Monachium. W Nigerii Dele Adeleye, Sani Kaita - zaledwie Sparta Rotterdam, Victor Obinna - włoskie Chievo, Peter Odemwingie - Lokomotiw Moskwa. Poza tym ligi izraelska, turecka, niemiecka, amerykańska, a Monday James, jest "bezdomny", czyli bez przynależności klubowej. Nietrudno, więc było wskazać faworyta tego spotkania.

Finał był rozgrywany w samo południe, bo wieczorem mieli tu wrócić przedstawiciele "Królowej sportu". 90-tysięcznik prawie się wypełnił i piłkarze zaczęli biegać po rozgrzanej murawie, położonej tylko na czas meczu. Aż 35 stopni w cieniu, a oni na słońcu. Nic dziwnego, że w 30 minucie każdej z połów węgierski sędzia zarządzał przerwy techniczne na picie wody. Po raz pierwszy widziałem coś takiego.

W pierwszej połowie mecz rozczarował poziomem, sporo było bezładnej kopaniny i koszmarnych błędów obrońców, które aż dziw, że nie skończyły się golami. Widocznie w tym upale piłce nie chciało się wpadać do bramki. Wreszcie w drugiej w 58 minucie Argentyna zdobyła gola.

Messi pięknym podaniem obsłużył Angela di Marię z Benfiki Lizbona, a ten przelobował bramkarza. Nigeria zerwała się do ataków i kilka razy pod bramką Sergio Romero było jeszcze bardziej gorąco. Piłkarze z Afryki albo fatalnie pudłowali, albo oddawali takie strzały, że argentyński bramkarz nie miał problemów.

Zwycięstwo swoich rodaków, podobnie jak rozegrany dzień wcześniej mecz koszykarzy Argentyna - USA, oglądał z trybun National Stadium słynny Diego Armando Maradona.

W ten sposób Argentyna zrewanżowała się Nigerii za porażkę z finału w Atlancie i obroniła złoty medal zdobyty w Atenach. "Brąz" przypadł Brazylii, która pokonała Belgię 3:0.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska