Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grzegorz Kołodko: Podzielmy się pracą z innymi

Anna Białęcka
Grzegorz Kołodko: Podzielmy się pracą z innymiGrzegorz Witold Kołodko – polityk, profesor nauk ekonomicznych, ekspert i konsultant. W latach 1994–1997 i 2002–2003 czterokrotnie był powoływany na stanowisko wicepremiera i minister finansów Autor reform gospodarczych. Autor książek i artykułów z dziedziny ekonomii.
Grzegorz Kołodko: Podzielmy się pracą z innymiGrzegorz Witold Kołodko – polityk, profesor nauk ekonomicznych, ekspert i konsultant. W latach 1994–1997 i 2002–2003 czterokrotnie był powoływany na stanowisko wicepremiera i minister finansów Autor reform gospodarczych. Autor książek i artykułów z dziedziny ekonomii. Anna Białęcka
- Gdyby zapytała mnie pani o najważniejszy problem Polski, to odpowiedziałbym: bezrobocie - zapewnia były wicepremier Grzegorz Kołodko. - Bo bezrobocie jest nie tylko złem samym w sobie, ale może mieć pokoleniowe konsekwencje.

- Sytuacja gospodarcza naszego kraju nie należy do najlepszych, wielu z nas doświadcza tego w codziennym życiu. Czy Pana zdaniem, to już kryzys?
- Według propagandy rządowej, czy jak się to ostatnio mówi, pijaru lub markietingu, nie ma mowy o kryzysie w Polsce. Ja jednak podzielam pogląd, że jest. Co prawda cały czas mamy wzrost gospodarczy, jednak ostatnio jest on właściwe już tylko śladowy, bliski zeru. Zapewne na tle wielu krajów Polska wciąż wygląda korzystanie. Znam jednak wiele innych państw, które korzystnie wyglądają na tle Polski. Na przestrzeni ostatnich kilku lat, gdy światowa gospodarka jest targana kolejnymi falami kryzysu, nasza gospodarka co prawda rośnie, ale w tempie poniżej przeciętnej. Tempo wzrostu światowej gospodarki w latach 2009 - 2013 jest zdecydowanie wyższe niż Polski, można więc powiedzieć, że Polska się cofa. Kryzys w naszym kraju przejawia się w kilku aspektach. Pierwszy, najważniejszy dla ludzi, to trudność ze znalezieniem pracy.

- Dlaczego przedsiębiorcy nie chcą zatrudniać ludzi?
- Jeżdżę po Polsce jak jakiś emisariusz, rozmawiam z ludźmi. Wielu z nich narzeka, jednak najczęściej narzekają przedsiębiorcy. Choć jest w tym ich narzekaniu trochę biznesowego biadolenia na wyrost, to jednak mają poważny powód. To nim właśnie drugi przejaw kryzysu w Polsce - głębokie niewykorzystanie mocy wytwórczych. Przedsiębiorcy stworzyli sobie możliwości produkcji. Ale system, polityka i polska gospodarka nie stworzyły im możliwości zbytu na ich produkcję. Po co więc mają produkować, po co zatrudniać ludzi? Kolejnym aspektem jest kryzys finansów publicznych. Rząd z trudem radzi sobie z utrzymaniem sytuacji pod kontrolą, czasem posuwa się do tzw. twórczej księgowości, byleby utrzymać dług poniżej 55 proc. w stosunku do PKB. Ale obawiam się, że zakładany w budżecie państwa deficyt na poziomie 35 mld zł, zostanie w tym roku przekroczony o 10 mld zł. To jest na pewno zjawisko kryzysowe.

- Czarna wizja. Co teraz? Czy jest na tę sytuację jakaś recepta? Czy Pan ją ma?
- O to, czy jest możliwe poprowadzenie naszej gospodarki tak, by nastąpił wzrost gospodarczy na poziomie 4 proc., zapytał mnie prezydent Bronisław Komorowski. To jest możliwe. W odpowiedzi przygotowałem strategię dla Polski na lata 2013 - 2025. Pokazałem, co i jak należy zrobić by pójść w tym kierunku. Ale nic się nie zmieni od samego pokazywania. Byłbym jednak niesprawiedliwy mówiąc, że rząd PO - PSL i NBP nie robią nic. Ale wciąż za mało, niekiedy z opóźnieniem, nieaktywnie.

- Czy, Pana zdaniem, Polska wykorzysta szansę na wzrost gospodarczy?
- Nie. Przy takiej jakości polityki nie mam szansy, by możliwości zostały przez rząd wykorzystane. Jestem zadowolony, że pytają mnie o to, co myślę prezydent Komorowski, prezes NBP Marek Belka, czy minister Piechociński. Ale nigdy nie zdarzyło się to premierowi Donaldowi Tuskowi ani ministrowi finansów. A to ono mają największy wpływ na to, co dzieje się w polskiej gospodarce.

- Co z euro? Powinniśmy wejść do strefy teraz, w przyszłości, czy może jest na to już za późno?
- Najlepszym momentem na wejście do strefy był początek 2008 roku. Teraz lepiej trochę poczekajmy. Trzeba wchodzić do strefy, gdy euro jest silne, a obecnie nie jest. Do bałaganu się nie wchodzi. Jestem jednak przekonany, że euro pokona różne objawy swojego kryzysu strukturalnego, ale to zajmie jeszcze parę lat. Wejście będzie korzystne dla Polski, dla zdecydowanej większość rodzin polskich i przedsiębiorców.

- A czy jest sposób na to, by poradzić sobie z bezrobociem lub chociaż z jego zmniejszeniem?

- Znikają z rynku pracy stare niekonkurencyjne zawody, to nieuniknione bo jest postęp techniczny. Trzeba w tym samym czasie sprzyjać przedsiębiorcom i temu, by tworzyło się więcej nowych miejsc pracy niż ubywało tych starych. Ale jest inaczej, mimo że, jak głosi rząd, nie ma kryzysu. By ten syndrom przełamać, wzrost PKP musi być chociaż na poziomie 4 procent. A nam do tego jeszcze daleko, więc na razie bezrobocie będzie rosło. Jest jeszcze inny bardzo karkołomny sposób na zmniejszenie bezrobocia, który jednak stoi przed ludzkością. Trzeba podzielić się pracą. Wzrost wydajności pracy w pewnych sektorach, powoduje, że rąk i umysłów do pracy będzie potrzeba mniej. A ludzkości będzie przybywać. W latach 70. wykonaliśmy śmiały ruch w Polsce, przechodząc z sześciodniowego sytemu pracy na pięciodniowy. Uważam, że w ciągu następnego pokolenia trzeba będzie przejść na czterodniowy albo nawet trzydniowy system pracy.

- Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska