- Jak pan ocenia pierwszy trening?
- Nasza jazda nie przypomina jeszcze żużla tylko... Chociaż właśnie widzę, że Wodjakow bardzo ładnie sobie radzi. Chodzi o to, żeby wykorzystać dziś pogodę. Tor jest trudny, ale można pierdzieć po nim troszeczkę (śmiech). To zawsze kontakt. Inaczej się siedzi na crossówce, quadzie, a inaczej na motocyklu żużlowym. Trzeba się przyzwyczaić i myślę, że wszyscy to czujemy.
- A jak już się przyzwyczaicie, to co dalej?
- Wszyscy ustawiają sobie siodełka, kierownice, koła i inne rzeczy związane z jazdą, a później? Najlepsze dla testów i pasowania silników są mecze. Na treningu najwyżej staniemy pod taśmą i zaczniemy się ścigać między sobą. Zawody to jednak zupełnie inna sprawa.
- Trener zalecał dużą ostrożność. Uważał pan?
- Raczej tak, bo można szybko stracić panowanie na tym torze. Ale spokojnie, 16 lat to robię...
- Ale na jednym kole trochę pan pośmigał.
- To właśnie o to chodzi, żeby się wczuć w motocykl. Bo to nie jest taka prosta sprawa, że wystarczy wsiąść i pojechać z gazem. Dziś trzeba poświecić możliwie najwięcej czasu na jazdę. Patrząc na te starty, które dziś robię, nie jest jeszcze dobrze. Potrzebuję troszeczkę treningów.
- Ale pierwszy głód jazdy zaspokojony.
- Zima była długa, pogoda nas nie rozpieszczała i od trzech dni nie mogliśmy wyjechać, ale jest fajnie, bo mam w końcu ten pierwszy kontakt z motocyklem.
- Rywale z Grand Prix startują w różnych turniejach, bo walka to chyba najlepszy sposób na przygotowanie się do sezonu. A pan?
- Nie, na razie się nigdzie nie pisałem. Z jednego powodu: nie jeździłem. Nie jestem typem zawodnika, który po zimie wsiądzie, odkręci gaz i będzie punktował. Muszę dłużej popróbować, wczuć się w maszynę. Po prostu dbam o kości. Poza tym, czego bym dziś nie przywiózł do parkingu, będzie szybkie i mocne. Gdyby mnie mechanik zapytał, co ma zrobić, to odpowiedziałbym że nie trzeba nic ruszać.
- A co ma pan przygotowane w warsztacie?
- Jest tego sporo. Kupiłem nowe silniki, są też stare. Zresztą na tę chwilę nie jestem w stanie wszystkiego przerobić. Poza tym nawet bym nie chciał, bo się może pomieszać i wyjdzie na to, że sam nie będę wiedział na czym jeździć. Systematycznie popróbuję, a chyba najlepsze będą do tego mecze. Teraz muszę się przede wszystkim wczuć w klamota.
- Czyli kibice mogą być spokojni, zdąży pan to wszystko poukładać?
- (śmiech) Myślę, że tak. Nie powinno być źle.
- Dlaczego upatrzył pan sobie trenera i regularnie posyłał mu dyskretne szpryce podczas wyjazdu i wjazdu do parkingu?
- Nie udawało mi się to tak do końca. Nie czuję jeszcze, w którym momencie mam puścić sprzęgło, żeby dobrze go ochlapać. Ale jeszcze spróbujemy.
- W końcu to dopiero pierwszy trening.
- No tak. Trener musi jeszcze przejść chrzest i o tym też nie zapominamy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?