Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grzegorz Walasek: - Po prostu dbam o kości

Notował MARCIN ŁADA 0 68 324 88 14 [email protected]
GRZEGORZ WALASEKMa 33 lata, pochodzi z Ciemnic. Wychowanek i z przerwą na starty we Włókniarzu Częstochowa, zawodnik zielonogórskiego klubu. Złoty medalista DMŚ, mistrz Polski juniorów i seniorów. Żonaty, ma dwie córki.
GRZEGORZ WALASEKMa 33 lata, pochodzi z Ciemnic. Wychowanek i z przerwą na starty we Włókniarzu Częstochowa, zawodnik zielonogórskiego klubu. Złoty medalista DMŚ, mistrz Polski juniorów i seniorów. Żonaty, ma dwie córki. fot. Tomasz Gawałkiewicz/ZAFF
Rozmowa z Grzegorzem Walaskiem, żużlowcem i kapitanem Falubazu Zielona Góra.

- Jak pan ocenia pierwszy trening?

- Nasza jazda nie przypomina jeszcze żużla tylko... Chociaż właśnie widzę, że Wodjakow bardzo ładnie sobie radzi. Chodzi o to, żeby wykorzystać dziś pogodę. Tor jest trudny, ale można pierdzieć po nim troszeczkę (śmiech). To zawsze kontakt. Inaczej się siedzi na crossówce, quadzie, a inaczej na motocyklu żużlowym. Trzeba się przyzwyczaić i myślę, że wszyscy to czujemy.

- A jak już się przyzwyczaicie, to co dalej?

- Wszyscy ustawiają sobie siodełka, kierownice, koła i inne rzeczy związane z jazdą, a później? Najlepsze dla testów i pasowania silników są mecze. Na treningu najwyżej staniemy pod taśmą i zaczniemy się ścigać między sobą. Zawody to jednak zupełnie inna sprawa.

- Trener zalecał dużą ostrożność. Uważał pan?

- Raczej tak, bo można szybko stracić panowanie na tym torze. Ale spokojnie, 16 lat to robię...

- Ale na jednym kole trochę pan pośmigał.

- To właśnie o to chodzi, żeby się wczuć w motocykl. Bo to nie jest taka prosta sprawa, że wystarczy wsiąść i pojechać z gazem. Dziś trzeba poświecić możliwie najwięcej czasu na jazdę. Patrząc na te starty, które dziś robię, nie jest jeszcze dobrze. Potrzebuję troszeczkę treningów.

- Ale pierwszy głód jazdy zaspokojony.

- Zima była długa, pogoda nas nie rozpieszczała i od trzech dni nie mogliśmy wyjechać, ale jest fajnie, bo mam w końcu ten pierwszy kontakt z motocyklem.

- Rywale z Grand Prix startują w różnych turniejach, bo walka to chyba najlepszy sposób na przygotowanie się do sezonu. A pan?

- Nie, na razie się nigdzie nie pisałem. Z jednego powodu: nie jeździłem. Nie jestem typem zawodnika, który po zimie wsiądzie, odkręci gaz i będzie punktował. Muszę dłużej popróbować, wczuć się w maszynę. Po prostu dbam o kości. Poza tym, czego bym dziś nie przywiózł do parkingu, będzie szybkie i mocne. Gdyby mnie mechanik zapytał, co ma zrobić, to odpowiedziałbym że nie trzeba nic ruszać.

- A co ma pan przygotowane w warsztacie?

- Jest tego sporo. Kupiłem nowe silniki, są też stare. Zresztą na tę chwilę nie jestem w stanie wszystkiego przerobić. Poza tym nawet bym nie chciał, bo się może pomieszać i wyjdzie na to, że sam nie będę wiedział na czym jeździć. Systematycznie popróbuję, a chyba najlepsze będą do tego mecze. Teraz muszę się przede wszystkim wczuć w klamota.

- Czyli kibice mogą być spokojni, zdąży pan to wszystko poukładać?

- (śmiech) Myślę, że tak. Nie powinno być źle.

- Dlaczego upatrzył pan sobie trenera i regularnie posyłał mu dyskretne szpryce podczas wyjazdu i wjazdu do parkingu?

- Nie udawało mi się to tak do końca. Nie czuję jeszcze, w którym momencie mam puścić sprzęgło, żeby dobrze go ochlapać. Ale jeszcze spróbujemy.

- W końcu to dopiero pierwszy trening.

- No tak. Trener musi jeszcze przejść chrzest i o tym też nie zapominamy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska