Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grzegorz Zengota będzie wracał, ale kroczkami

Marcin Łada 68 324 88 14 [email protected]
Grzegorz Zengota ma 23 lata. Wychowanek zielonogórskiego klubu. Złoty medalista DMP i DMŚJ, reprezentant kraju w kategorii juniorów, powołany do reprezentacji na rok 2011.
Grzegorz Zengota ma 23 lata. Wychowanek zielonogórskiego klubu. Złoty medalista DMP i DMŚJ, reprezentant kraju w kategorii juniorów, powołany do reprezentacji na rok 2011. Tomasz Gawałkiewicz/ ZAFF
- Staram się nie wracać do przeszłości, ale patrzeć przed siebie. Nie wracam myślami do tamtego dnia: jak to się stało, wyglądało - mówi żużlowiec Stelmetu Falubazu Grzegorz Zengota, który kończy leczyć kontuzję.

- Minęło ponad 70 dni od treningu w Gnieźnie, gdzie złamał pan nogę. Jak zdrowie?
- Czuje się już prawie jak przed upadkiem, choć nie jestem jeszcze w pełni zdrów. Nie mogę biegać czy robić przysiadów na jednej nodze, która na razie nie jest jeszcze do końca wyleczona. Ale jest dużo, dużo lepiej niż jeszcze kilka tygodni temu. Z każdym dniem dokładam jak nie nowe ćwiczenia to ciężary. To znak, że niebawem pojawię się na torze.

- Kontuzje zostawiają ślad nie tylko na ciele, ale także w głowie. Pozbierał się pan?
- Staram się nie wracać do przeszłości, ale patrzeć przed siebie. Nie wracam myślami do tamtego dnia: jak to się stało, wyglądało. Czekam na ten pierwszy wyjazd na tor i myślę, że nie będę miał żadnych oporów. Oczywiście nie od razu ruszę spod taśmy, ale mam w planie spokojny trening. Taki sam, jak koledzy z drużyny zaliczyli w marcu.

- Czy mimo unieruchomienia udało się panu podtrzymać budowaną zimą formę?
- W pełni mi się nie udało, bo ze złamaną nogą trudno cokolwiek zrobić. Początki, tuż po wypadku, nie obfitowały w jakiekolwiek ruchy. Musiałem dużo siedzieć i kondycja delikatnie przez to ucierpiała. Ale im lepiej się czułem, tym częściej ćwiczyłem, żeby nie zaprzepaścić pracy wykonanej zimą. Może nie jestem gotów tak, jak w marcu, ale nie prezentuję się też znacznie gorzej.

- Jak waga, która zaczyna odgrywać w żużlu coraz większą rolę?
- Starałem się utrzymać w ryzach, ale przybył mi kilogram...

- ... zmieni pan kurtkę i po "nadwadze".
- Dokładnie (śmiech).

- Jest pan zawodnikiem, ale też szefem firmy. Przed sezonem zainwestował pan w sprzęt, zatrudnił ludzi, a nie mógł zarabiać. Jak duże są straty?
- Są nieodwracalne. Przede wszystkim straciłem kilku sponsorów. Kontuzja dopadła mnie, kiedy byłem na etapie dopinania spraw związanych z reklamami na kombinezonie. Po upadku parę firm się wycofało. Z jednej strony było mi przykro, a z drugiej to rozumiem. Przez ponad dwa miesiące nie mogłem prezentować ich nazwy w mediach. Inne firmy i przyjaciele zostali, starali się, żebym czuł się jak najlepiej. Jestem im za to bardzo wdzięczny. Przy okazji chciałbym podziękować tym, którzy przyczynili się do mego szybkiego powrotu do zdrowia. Mam nadzieję, że niebawem będę mógł się odwdzięczyć dobrymi wynikami.
- W różnych miejscach czytałem, że planował pan pierwszy trening na 20 maja. Termin się przesunął. Na kiedy?
- W nadchodzącym tygodniu mam zaplanowaną wizytę u lekarza. Jeśli wszystko będzie w porządku i doktor wyrazi zgodę bym wsiadł na motocykl to od razu zaplanuję trening. Chciałbym jednak, żeby te zajęcia przebiegły w ciszy, bez żadnej otoczki ze strony dziennikarzy. Po prostu: chłopaki z teamu, trener i ja. Chodzi mi o to, żeby nie dmuchać balonu, bo sam nie wiem, jak się będę czuł.

- Tym bardziej, że "widzowie" od razu dodadzą swoje komentarze.
- Na początku są niepotrzebne, a wiadomo, że wracam po ciężkiej kontuzji i dość długiej przerwie. Nie licząc jednego treningu mam za sobą sześć miesięcy bez siedzenia na motocyklu. Muszę w ogóle zacząć, a później jeszcze wejść stopień wyżej i punktować. To niełatwe. Jestem jednak dobrej myśli i sam się zastanawiam jak to będzie.

- Ma pan pewne miejsce w Stelmecie Falubazie, a jak inne kluby?
- Złożyłem podpisy pod kontraktami w Anglii, Szwecji, Danii i Czechach. Umowy są ważne i liczę na miejsce w zespołach, ale wszystko jest uzależnione od mojej dyspozycji. Jeśli będę punktował, pracy nie zabraknie. W innym przypadku są zmiennicy i jeśli zaprezentują się lepiej niż ja, to oni pojadą. Na razie się tym nie martwię, bo uważam, że wrócę. Oczywiście nie natychmiast, nie na hurra.

- Planowany przez pana powrót na tor zbiegł się w czasie z decyzją o wprowadzeniu nowych tłumików. To dobrze czy jednak wolałby pan stare wydechy?
- Nie ma idealnego rozwiązania. Choć są nowe tłumiki to nie tylko ja, ale wielu zawodników podkreśla, że nie są doskonałym urządzeniem. Po prostu jesteśmy zmuszeni na nich startować. Sytuacja o tyle się poprawiła, że unikamy żonglerki: tu stare, tam nowe. To nie wychodziło na dobre, a przy tym powiększało koszty. Z jednej strony dobrze, że wróciliśmy do jednej konstrukcji, a z drugiej wiadomo, że nie jest wolna od wad. Każdy z nas czeka na model, który spełni oczekiwania.

- Dziękuję.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska