MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Gwiazda wybiegów i autorka bestsellerów gościła w Zielonej Górze

Katarzyna Czetowicz 68 324 88 18 [email protected]
Waris Dirie urodziła się w 1964 r. w Somalii. Modelka (była twarzą Chanel, Revlon, L'Oreal, gwiazdą wybiegów w Mediolanie, Londynie, Nowym Jorku, Paryżu), pisarka ("Kwiat Pustyni”, "Córka nomadów”, "Przełamać tabu”, "List do matki: wyznanie miłości”), w latach 1997-2003 ambasadorka OZN ds. walki z rytuałem obrzezania kobiet w krajach Trzeciego Świata.
Waris Dirie urodziła się w 1964 r. w Somalii. Modelka (była twarzą Chanel, Revlon, L'Oreal, gwiazdą wybiegów w Mediolanie, Londynie, Nowym Jorku, Paryżu), pisarka ("Kwiat Pustyni”, "Córka nomadów”, "Przełamać tabu”, "List do matki: wyznanie miłości”), w latach 1997-2003 ambasadorka OZN ds. walki z rytuałem obrzezania kobiet w krajach Trzeciego Świata. Paweł Janczaruk
- Jestem zachwycona, że mogłam tu przyjechać i spotkać się z tyloma wspaniałymi ludźmi - powiedziała Waris Dirie po spotkaniu z publicznością finału Festiwalu KinoPozaKinem - Filmowa Góra w Zielonej Górze.

Jej imię w języku somalijskim oznacza Kwiat Pustyni. Takie rośliny o żółtopomarańczowych płatkach rosną w surowym klimacie. Potrafią przeżyć nawet rok suszy, a po obfitych deszczach rozkwitają w każdej szczelinie, ukwiecając najbardziej jałową ziemię. Może właśnie to imię dało jej siłę i niezwykłą wolę życia.

Waris jako pięcioletnia dziewczynka została poddana okrutnemu zabiegowi obrzezania. Gdy miała kilkanaście lat, zupełnie sama, boso, pod osłoną nocy uciekła z domu. Bo zgodnie z tradycją, miała zostać wydana za mąż za 61-letniego mężczyznę. Wybrała inny los. Trafiła do rodziny w Mogadiszu, a stamtąd do Londynu, gdzie została odkryta przez sławnego fotografa mody. To on sprawił, że biedna afrykańska dziewczyna stała się znaną na cały świat modelką.

W 1997 r. Waris opowiedziała, jak została obrzezana. Teraz, jako dojrzała kobieta, walczy o zniesienie tego rytuału w krajach Trzeciego Świata. Jak sama mówi, przeciw okrutnej zbrodni na kobietach.

Gwiazda, a nie gwiazdorzy

Dwa lata temu do kin trafił film "Kwiat Pustyni", na podstawie książki Waris. Tydzień temu można było go obejrzeć podczas finału festiwalu w Zielonej Górze. Widownia głównej sceny Lubuskiego Teatru była wypełniona po brzegi. Ludzie z zapartym tchem oglądali historię sławnej modelki. Nie kryli wzruszenia. Tuż po projekcji na scenę wyszła uśmiechnięta Waris.

- Nie wiem, co powinnam powiedzieć. Mam nadzieję, że to popłynie od was. Pytajcie, o co chcecie - rzuciła w stronę widowni. Po chwili wstała z krzesła i usiadła wśród publiczności. Podchodziła do każdej osoby zadającej pytanie, witała się serdecznie, oczywiście z szerokim uśmiechem. W niczym nie przypominała stereotypowej gwiazdy. Wręcz przeciwnie, była otwarta i szczera aż do bólu. A zagadnięta przez młodą dziewczynę, czy wybaczyła swojej matce, nie kryła oburzenia.

- Moja matka zrobiła to, co uważała za słuszne. Dziś wie, że to było złe, ale ta tradycja jest silniejsza. Ja na jej miejscu tego bym nie zrobiła. I właśnie o to walczę. O edukację, o świadomość kobiet. Przede wszystkim o to, by miały siłę i determinację, żeby się temu sprzeciwić - podkreśliła.

Kobieta z misją

Waris prowadzi fundację na rzecz walki z rytuałem obrzezania. Bo jak mówi, ludziom brakuje wiedzy na ten temat. Nawet w Koranie nie ma o tym wzmianki. To dawna tradycja, przekazywana z pokolenia na pokolenie. I mimo że nie popierają jej ani muzułmańskie kobiety, ani mężczyźni, proceder trwa. Co dzień okaleczanych jest tysiące młodych kobiet. Dlaczego?

- Mężczyźni nie wiedzą, jak okrutny jest to zabieg, jakie są jego konsekwencje. W wyniku powikłań i infekcji umiera połowa okaleczonych dziewcząt. Ich matki natomiast żyją w przekonaniu, że "nieczysta" córka nigdy nie wyjdzie za mąż. Kobiety robią to dla mężczyzn, a mężczyźni zgadzają się dla kobiet. I koło się zamyka - tłumaczyła.

Działalność Waris wzbudza szacunek na całym świecie. W Zielonej Górze też nie obyło się bez szczerych podziękowań. Ale jej reakcja zaskoczyła wszystkich, bo po gromkich brawach publiczności powiedziała:

- Nie ma żadnego powodu, dla którego jeden człowiek miałby podziwiać innego. Jestem taką samą istotą, jak każdy z was. Mam tyle samo siły. Wszyscy też mamy te same prawa. Ja jestem wami, a wy mną. Najważniejszy jest szacunek. Walczę o to, żeby zrozumiały to wszystkie kobiety w Afryce, tego też uczę moje dzieci. Każdy z nas może zrobić dużo, ale razem możemy jeszcze więcej!

Zakochana w polskim morzu

Waris była zachwycona, że mogła spotkać się z zielonogórzanami. Miasto bardzo jej się spodobało, ale Polskę zna już od dawna. Od kilku lat miesza w Gdańsku, w wynajętej willi nad morzem. Dlaczego właśnie tam? Bo gdy pierwszy raz zobaczyła polskie morze, zakochała się w nim i została. Nasz kraj, mimo surowego nieraz klimatu (zimą Waris często "dogrzewa się" w Afryce), bardzo jej się podoba. Ale uważa, że Polacy zdecydowanie za mało się uśmiechają.

- Idę ulicą i widzę smutnych ludzi. Uśmiechajcie się więcej! Nie tak bez sensu, przez cały czas. Ale częściej i pełniej do siebie nawzajem - powiedziała, oczywiście roześmiana.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska