Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Hej Maluśki" przez skype'a czyli jak święta spędzają wojskowi

Tomasz Hucał 68 377 02 20 [email protected]
- W Afganistanie też mieliśmy choinkę, a raczej drzewko bardzo do niej podobne. Żołnierze znaleźli je podczas patrolu - wspomina Rafał Sznajderowicz.
- W Afganistanie też mieliśmy choinkę, a raczej drzewko bardzo do niej podobne. Żołnierze znaleźli je podczas patrolu - wspomina Rafał Sznajderowicz. fot. Archiwum
W domach wielu żołnierzy 10. Brygady Kawalerii Pancernej ze Świętoszowa te święta będą wyjątkowe. Bo przy wigilijnym stole zasiądą całe rodziny. Ale za rok będzie już inaczej - dwa tysiące wojskowych spędzi Boże Narodzenie w Afganistanie.

WIĘCEJ ŻOŁNIERZY W AFGANISTANIE

WIĘCEJ ŻOŁNIERZY W AFGANISTANIE

Wiosną 2010 roku na misję do Afganistanu ma polecieć kolejnych 600 Polaków. Dołączą do 2 tys. naszych żołnierzy, którzy ścierają się tam z talibami. Znacznie większe posiłki, bo aż 30 tys. dodatkowych wojskowych, planują wysłać Amerykanie. W przyszłym roku do Afganistanu trafią żołnierze z 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej, w większości z 10. BKPanc. w Świętoszowie. Swoją zmianę rozpoczną w październiku.

Żołnierze z brygady w Świętoszowie to niezwykle doświadczeni misjonarze. Na swoim koncie mają wyjazdy do Afganistanu, Iraku, Syrii, Czadu. Wielu właśnie w tych odległych zakątkach świata spędzało Boże Narodzenie czy Wielkanoc.

W tym roku prawie wszyscy wyjątkowo zasiądą przy wigilijnych stołach we własnych domach. Zapewne jednym z ważniejszych tematów będzie... wyjazd na kolejne święta do Afganistanu. Tym razem na misję szykuje się ponad dwa z trzech tysięcy wojskowych z 10. BKPanc. To dla nich nie nowinka, jak zapewniają ci, którzy spędzili już Boże Narodzenie daleko od domu.

Wielu Polakom święta na misjach kojarzą się z wysokimi temperaturami i piaskiem dookoła. - Latem w Afganistanie tak jest. Ale nie zimą. Moja baza była na wysokości 2.400 metrów nad poziom morza. To tak, jakbym służył na Rysach - opowiada mjr Rafał Sznajderowicz, który był w Afganistanie podczas polskiej drugiej zmiany. - W święta nie było tak zimno, ale już w styczniu złapało z minus 30.

- I jeszcze ten śnieg. W Polsce takiego nie ma. W Afganistanie jest idealnie biały - dodaje mł. chor. Marcin Miernicki z czwartej zmiany. Dla niego i kolegów z małej bazy w górach wigilijna kolacja była błyskawiczna. - Może 40 minut i do służby. Każdy miał wyznaczone swoje zadania - wspomina Miernicki. - Dobrze, że chociaż mieliśmy telefony i bezprzewodowy internet w komputerach. Dzięki temu w ten dzień każdy mógł porozmawiać z najbliższymi. Aż się łza w oku zakręciła.

Jak podkreślają nasi misjonarze, polska armia dba jak każda inna o kontakty żołnierzy z rodziną. Dziesięć minut na stacjonarny, cztery na komórkę, do tego kawiarenki internetowe, bezpłatny dostęp do sieci i komunikatorów. To zbliża. - Dzięki internetowi połączyłem się z mamą i dziadkami. Są góralami i całą rodziną zaśpiewali mi przez skype'a "Hej Maluśki, Maluśki". To było niezapomniane przeżycie - wspomina Sznajderowicz.

Polacy z drugiej zmiany w Afganistanie mieli trudniej. Wtedy jeszcze nie było naszej strefy odpowiedzialności i osobnej bazy. - Wokół głównie Amerykanie i trochę Rumunów. Owszem, z kraju przyszło sporo produktów do przyrządzenia naszych potraw, ale ze względów bezpieczeństwa Amerykanie nie wpuścili nas do kuchni. Musieliśmy sobie jakoś radzić - mówi major.

I poradzili sobie. Dzięki ratownikowi medycznemu z Gdyni, który był motorem napędowym świąt w bazie. - Amerykanie proponowali nam czikena i hamburgery. Ale my zrobiliśmy własną kuchnię i przygotowaliśmy tradycyjne potrawy - dodaje Sznajderowicz.

Na czwartej zmianie było już łatwiej. Polska baza z polskimi kucharzami. - Nawet małą wędzarnię przygotowali i na święta mieliśmy takie szyneczki. No i choinka była prawdziwa - opowiada Miernicki.
Zupełnie inaczej wyglądają święta w Czadzie. Tam żołnierze ze Świętoszowa byli rok temu. - Gorąco, wokół tylko piasek. Ale do temperatury można przywyknąć, bo wilgotność inna. Choć o śniegu nie ma co myśleć - dzieli się wrażeniami st. szer. Marcin Michalski.

W Wigilię nie zdążył zatęsknić za rodziną, bo w Afryce pojawił się na początku grudnia. - Nawet paczki nie zdążyłem zamówić - uśmiecha się.

W bazie North Star w Czadzie nasi wojskowi świętowali z Francuzami, Chorwatami. - Byli też przedstawiciele wielu innych narodów. Głównie katolicy, dlatego nasze zwyczaje specjalnie się nie różniły. No, może tylko potrawy - przyznaje Michalski. - Pamiętam, że przedstawiciele niektórych nacji długo podejrzanie patrzyli, zanim spróbowali bigosu.

Dziś nasi rozmówcy zasiądą przy wigilijnych stołach z żonami, dziećmi, rodzinami. Ale za rok pewnie znów spędzą Boże Narodzenie tysiące kilometrów od domu. Czekają na rozkaz wyjazdu do Afganistanu w październiku 2010.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska