Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hongkong: Sei znaczy śmierć, a baat szczęście (2)

Maciej Wilczek [email protected]
Piętrowy tramwaj na ulicach Hongkongu
Piętrowy tramwaj na ulicach Hongkongu fot. Maciej Wilczek
W Hongkongu na ponad 260 wysepkach mieszka ponad 7 mln ludzi, a dominują wśród nich Chińczycy. Na km kwadratowy przypada ponad 6 tysięcy osób, a gdzieniegdzie nawet 40 tysięcy. To właśnie Hongkong.
Chwila relaksu.

Hongkong: Sei znaczy śmierć, baat szczęście

Życie i przeznaczenie człowieka są zależne od otoczenia, czynników środowiskowych. To wszystko wpływa na siebie. Stąd mieszkańcy Hongkongu, choć wykształceni, nowocześni, technokratyczni to jednak są zabobonni. Dla nich liczba "cztery" (sei) znaczy śmierć i unikają jej jak ognia. W naszym hotelu nie było pokoju o nr 4. Były natomiast trzy pokoje nr 8 (a, b i c), bo "ósemka" (baat) to liczba przynosząca szczęście.

Wędrujemy zaułkami tego wspaniałego miasta, jeździmy piętrowymi tramwajami i autobusami, zwiedzamy parki, ogród botaniczny. Wśród biur, drapaczy chmur mijamy stare świątynie, które nie pasują do industrialnego otoczenia.
Zamykamy oczy i wyobrażamy sobie jak było tu przed 200, 100, 50 laty. Wśród kadzideł świątyni Man Mao (dla wojowników i urzędników) wyobrażamy sobie jak mieszkańcy Hongkongu bali się nadejścia do ich ojczyzny komunistycznych Chińczyków.

Jak o ich prawa walczył Chris Patton, ostatni gubernator prowincji zwany przez komunistów "dziwką od 10 tysięcy pokoleń". Masakrę na pekińskim placu Tiananmen pamiętają tu wszyscy. Pamiętają jaki niepokój wzbudziła.
Idziemy wąskimi ulicami, gdzie wspaniały zapach suszonych ryb i owoców morza, imbiru, czosnku miesza się z zapachem kawy, ale i kanalizacji. Ten dziwaczny zestaw pobudza jednak kubki smakowe.

Hak saudong, czyli Gang Czarnej Ręki

Chińskie triady znane są od XVII wieku. Początkowo występowały przede wszystkim przeciwko władzy cesarzy. Teraz stanowią dobrze zorganizowane struktury przestępcze zajmujące się handlem narkotykami, prostytucją, praniem brudnych pieniędzy, podrabianiem markowych towarów. Na pierwszy rzut oka Czarna Ręka jest w Hongkongu nie dostrzegalna, kiedy jednak sięgnie się do policyjnych statystyk okazuje się, że Chiny mają spory problem. Zwłaszcza, że tu nie można spraw załatwiać tak jak na kontynencie - wyrokami śmierci, czy długoletniego więzienia lub represjami innymi represjami.
W Hongkongu toczy się drugie życie. Z jednej strony potężny przemysł elektroniczny, precyzyjny, optyczny - wymieniać można by w nieskończoność. Raczej bogaci, radośni mieszkańcy. Z drugiej świetnie zorganizowana mafia rządzi wieloma dziedzinami życia. W Chinach określa się ją hak sewooi, czyli Czarne Towarzystwo lub hak saudong, czyli Gang Czarnej Ręki.

Chrupiące gołębie

Hongkong to wyborne jedzenie. Nawet w podrzędnych knajpkach podaję się smakowicie przyrządzone potrawy. Zetkniemy się z prawdziwą, orientalną mieszanką kulinarną, chociaż dominuje kuchnia chińska - kantońska z prowincji Guangdong. Na tutejszych wyspach uprawia się wiele gatunków owoców i warzyw, a te których brakuje bez problemu można sprowadzić z kontynentu, bo mieszkańców stać chyba na wszystko.

Na stołach dominują ryby, owoce morza (homary, ostrygi, krewetki), pędy bambusa, drób, wieprzowina, kurczaki, kaczki, czasem gołębie, węże i ślimaki, jako przyprawa pojawia się imbir, papryka, pieprz. Z warzyw i owoców często używa się suszonych śliwek, kiełków fasoli, bakłażanów, cebuli, czosnku, mandarynek, bananów. Sposób przygotowywania jest inny niż na ogół w Polsce. Większość potraw gotuje się na parze, w coraz bardziej popularnym też u nas woku lub smaży się na dużym, wysokim ogniu.

Siedzimy w zaułku. Malutki Chińczyk usłużnie kiwa głową. Podaje piwo bintang w dużych, ponad pół litrowych butelkach. Smakuje wyśmienicie. Do tego cały talerz znakomicie przyprawionych krewetek z czosnkiem, ryżem. W drugiej kolejności zamawiamy cały talerz małych rybek (nieznanego nam gatunku). Przypominają nasz ukleje mocno wysmażone. Jemy je razem z chrupiącymi kręgosłupikami. I znowu piwo. A następnie pierożki dim-sum z mięsem, owocami morza, jakąś zieleniną.
Ulicami snują się piękne kobiety. Zgrabne, szykowne, pachnące wielkim miastem...

Industrialny Hongkong

Nad Hongkongiem góruje Victoria Peak - miejsce luksusu, bogactwa, snobizmu, przepychu. Można się tam dostać kolejką linową lub autobusem. Ponoć nie ma na świecie droższych gruntów niż tutaj. Słynny Peak Tower zaprojektowany przez Terr'ego Farella to kolejna wielka powierzchnia handlowo-gastronomiczna.
Ludzie zagonieni, ciężko pracują, są bogaci i nowocześni. Aż nie chce się wierzyć, że dla nich harmonia (tao) w życiu ma tak wielka wagę i jest ściśle związana z dążeniem do równowagi między pierwiastkiem żeńskim (yin) - królestwem księżyca, cienia, ciemności, zimna, spokoju a pierwiastkiem męskim (Yang) - królestwem słońca, jasności, hałasu, światła.

Zabrakło nam czasu aby odbyć wycieczkę na błota Mai Po, na wyspę Lamma czy na Cheung Chau - Długą Wyspę z przepiękną zatoką i słynnym festiwalem bułeczek. Nie zobaczyliśmy niektórych świątyń, ale to co zobaczyliśmy było na tyle wspaniałe, że już chętnie wróciłbym do Hongkongu i jego mieszkańców. Na zawsze? Nie. Na zawsze wróciłbym do Tybetu...

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska