Przypomnijmy, że w środę na drodze nr 2 między Świebodzinem a Witaniem doszło do tragicznego wypadku. Skoda octavia, którą prowadził prawdopodobnie samobójca, uderzyła w tira. Zginął kierowca osobówki, ale wydostające się z tira olej napędowy, silnikowy i inne płyny, sprawiły, że droga na odcinku około 100 metrów nie nadawała się do użytku. Dlatego przez prawie sześć godzin policjanci kierowali auta objazdami. A w tym czasie drogowcy i strażacy z jednostki ratowniczo-gaśniczej, wzajemnie przekonywali się, kto też powinien doprowadzić drogę do użytku.
I tak naprawdę do dzisiaj nie wiemy, kto za zaistniałą sytuacje ponosi winę? A o kolejne podobne zdarzenie nietrudno. Czy wtedy też droga o randze krajowej przez sześć godzin nie będzie nadawała się do jazdy? O opinię w tej sprawie poprosiliśmy Ministerstwo Infrastruktury. Od środy 20 lipca nie dostaliśmy odpowiedzi. Nieoficjalnie przedstawiciele ministerstwa przekonywali, że mamy tu do czynienia z tzw. luką prawną. Czyli mówiąc bardziej zrozumiałym językiem, strażacy są od zabezpieczenia miejsca w czasie akcji ratowniczej, natomiast to zarządca drogi powinien doprowadzić ją do stanu używalności.
Problem zaczyna się jednak w interpretacji, co to znaczy zabezpieczenie miejsca. Dariusz Pałasz, kierownik jednostki ratowniczo-gaśniczej Państwowej Straży Pożarnej w Świebodzinie nie ma w tej sprawie wątpliwości: - My jesteśmy od ratowania poszkodowanych i zabezpieczenia miejsca wypadku. I na tym nasza rola się kończy. Za jakość drogi odpowiadają drogowcy. Podobnego zdania jest naczelnik wydziału operacyjnego komendy wojewódzkiej PSP w Gorzowie Wlkp. Sławomir Klusek. - Te problemy kompetencji czy też odpowiedzialności istnieją już od 2003 roku i jak na razie nikt nie potrafi temu zaradzić. A przecież zgodnie z prawem, my jesteśmy jednostką specjalistyczną. Mamy ratować ludzi a nie zajmować się sprzątaniem drogi. W opisanej sytuacji strażacy mieli prawo poprosić drogowców o pomoc i to zrobili. A że nie uzyskali pomocy lub dostali ją dopiero po sześciu godzinach, to zupełnie inna sprawa. To generalna dyrekcja dróg ma w swoich obowiązkach, by jezdnie były odpowiednio utrzymane, przekonuje Klusek.
Wydaje się, że w argumentacji naczelnika Kluska jest sporo racji, gdyż drogowcy teraz tłumaczą się, że wcześniej nie mogli dowieźć piasku, gdyż po pierwsze, do pracy przyszli dopiero około godz. 7.00, a po drugie, nie mieli odpowiedniego auta, bo to wyjechało do Zielonej Góry. I kiedy tylko wróciło, niezwłocznie przywieźli piasek. I co ważne, także później go posprzątali i wspólnie ze strażakami doszli do porozumienia, że droga nadaje się do użytku.
Dyrektor zielonogórskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad Przemysław Hamera jest jednak nadal przekonany, że wprawdzie drogowcy powinni pomóc, ale to strażacy są od utylizacji wszelkiego rodzaju substancji chemicznych. I powołuje się tu na ustawę o straży pożarnej z 1981 roku oraz rozporządzenie ministra spraw wewnętrznych z 1999 roku. I dodaje: - My jesteśmy od usuwania takich usterek jak zniszczone czy połamane bariery, ale nie od likwidacji oleju napędowego. My nie mamy do tego ani ludzi ani sprzętu, przekonuje Hamera.
O wspomnianym podziale kompetencji między strażakami a drogowcami, obie strony mają rozmawiać na spotkaniu u wojewody Heleny Hatki. Może wtedy dojdą do porozumienia.
Dodajmy też, że prokurator Ewa Grześkowiak ze Świebodzina nie wykluczyła, że 32-letni mieszkaniec Świebodzina popełnił samobójstwo. - Na razie trwa śledztwo, ale już wiemy, że miał problemy osobiste. A ponadto na miejscu zdarzenia nie ma jakichkolwiek śladów hamowania, dodała prokurator Grześkowiak.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?