Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Irena Eris zdradza nam swój patent na biznes

Redakcja
(fot. archiwum Eris) Dr Irena Eris tydzień temu odwiedziła Zieloną Górę. Była gościem podczas gali z okazji 20-lecia Organizacji Pracodawców Ziemi Lubuskiej.
(fot. archiwum Eris) Dr Irena Eris tydzień temu odwiedziła Zieloną Górę. Była gościem podczas gali z okazji 20-lecia Organizacji Pracodawców Ziemi Lubuskiej.
- Polki zawsze umiały zadbać o siebie. Nawet w biednym socjalizmie wiedziały, jak zrobić coś z niczego - mówi dr Irena Eris, która 28 lat temu zaczęła produkcję kosmetyków.

Przeczytaj też: Lubuszanie lubią prezenty kupować dużo wcześniej

- Jakich kosmetyków dziś pani użyła?

- Swoich, i ta odpowiedź nie powinna być dla nikogo zaskakująca. Ale czasem próbuję też innych, bo po prostu kocham kosmetyki - to moja pasja. Sprawdzam nowości, porównuję i zawsze wracam do własnych produktów, bo wiem, w jaki sposób są produkowane, co w nich jest i jakie mają działanie.

- Różnią się od pierwszego kremu, który wyprodukowała pani w 1983 roku?

- Bardzo. Mimo że na tamte czasy był to bardzo innowacyjny produkt. Zaczynałam od jednego kremu półtłustego, który natychmiast miał mnóstwo zwolenniczek. To były niesamowite czasy. Sama mieszałam składniki, pakowałam do pudełek, robiłam wszystko, co było do zrobienia przy produkcji w moim laboratorium. Mąż w wolnych chwilach mnie wspierał, zajmując się prowadzeniem ksiąg rachunkowych, finansami. Kontaktował się z urzędami, rozwijał dystrybucję, czyli rozwoził maluchem pudełka z kremem do sklepów ajencyjnych. Do dziś nie przepadam za pracą papierkową, lubię tworzyć, kreować. I chyba taki podział obowiązków z początkowej działalności utrzymał się do dziś. W naszej firmie pracuje teraz około 800 osób, zajmujemy się produkcją kosmetyków, prowadzimy sieć firmowych hoteli spa czy kosmetycznych instytutów, jednak niezmiennie od lat moim oczkiem w głowie jest Centrum Naukowo-Badawcze i praca naukowa, która tam się odbywa. Bo przecież z wykształcenia i pasji wciąż jestem naukowcem.

- Aby założyć własną firmę, zwolniła się pani z pracy, z Polfy?

- Tak, pracowałam w Zakładzie Badawczo-Wdrożeniowym. Ciekawie brzmi, ale ja poszukiwałam dużych wyzwań. Do trudnej decyzji o podjęciu własnej działalności przygotowywałam się prawie rok, zanim złożyłam wypowiedzenie. Mimo to, w noc poprzedzającą ten dzień nie spałam. To była wyjątkowo trudna decyzja, bo w tamtej rzeczywistości nagle z pracownika naukowego z doktoratem miałam stać się "prywaciarzem”. Znajomi bardzo się dziwili, że tak chcę żyć. Na szczęście, przyjaciele wspierali, także finansowo, bo nie miałam pieniędzy na pierwszą wypłatę dla mojej jedynej pracownicy. Mój mąż jeszcze przez rok pracował na państwowej posadzie, bo mieliśmy już siedmioletniego syna i musieliśmy myśleć o zabezpieczeniu finansowym domu. To były ciężkie czasy...

- Pamięta pani siebie z tamtych lat, swoje marzenia?

- One zmieniają się z latami, ale zawsze je mam i planuję ich realizację. Wtedy chciałam mieć własną produkcję kosmetyków, nowoczesne laboratorium, coraz lepsze urządzenia do produkcji, marzyłam o nowym mieszadle...

- Nie o futrze?

- Nie, takie zachcianki były mi zawsze obce. Pociągały mnie odkrycia nowości w kosmetologii. One dają mi satysfakcję, energię... I jestem niesamowicie dumna z moich osiągnięć. Przed 1989 rokiem czułam, że moje marzenie może lec w gruzach. Zatrudniałam już 16 osób i czekałam, kiedy ktoś przyjdzie i pod byle pretekstem każe zamknąć nam firmę. Po zmianie ustroju odetchnęliśmy. Wkroczyliśmy w erę gospodarki rynkowej, a ja z rzemieślnika stałam się nagle kobietą biznesu. Poczułam, że mogę się rozwijać. W nowej rzeczywistości moje marzenia też uległy zmianie. Zaczęłam myśleć o holistycznym podejściu do piękna i do człowieka. Wiedziałam, że kobieta po to, by być i czuć się pięknie, poza kremem, potrzebuje profesjonalnych zabiegów kosmetycznych. Dlatego postanowiłam nie ograniczać się tylko do produkcji kosmetyków.

- Skąd pomysł nazwania produktów swoim nazwiskiem? Wzorem była Chanel?

- Nie. Kiedy prawie 30 lat temu tworzyłam pierwsze kosmetyki, podjęłam decyzję, że będę podpisywać się na nich swoimi imieniem i nazwiskiem. Chciałam dać klientom sygnał, że osobiście ręczę za każdy kosmetyk, że biorę odpowiedzialność za jego jakość i działanie. Ponieważ z wykształcenia jestem doktorem farmacji, dodałam skrót stopnia naukowego. Intuicyjnie zaczęłam wtedy żmudną budowę marki. Proszę sobie wyobrazić, że w smutnej Polsce, w 1986 roku uparłam się, aby pakować nasz krem w firmową torebkę. Nie nadążałam z produkcją, nie musieliśmy zabiegać o klienta, ale czułam, że nasze kosmetyki muszą być wyjątkowe. Nie wiedząc nawet tego do końca, w 1989 roku już byliśmy znaną w Polsce marką. Dzięki temu mieliśmy bardzo dobrą sytuację, gdy zaczęły pojawiać się w kraju znane kosmetyki zagraniczne. Byliśmy i jesteśmy poważnym konkurentem, z którym należy się liczyć.

- Czy kremy rzeczywiście mogą poprawić stan naszej skóry?

- Oczywiście. Dzisiejsze kosmetyki powstają w oparciu o bardzo zaawansowane badania molekularne. To już nie są proste kremy, które mają tylko nawilżać lub natłuszczać skórę. Teraz mamy do dyspozycji emulsje wielokrotne, nośniki, które ułatwiają przejście przez barierę ochronną skóry i umożliwiają dotarcie do określonych z góry elementów wewnątrz komórek.

- Czyli obrazki z reklam o spłycaniu zmarszczek mówią prawdę?

- Tak, ale pod warunkiem, że kosmetyk przeniknie przez barierę naskórkową. Można mieć doskonały preparat, ale jeśli składniki nie pokonają tej bariery, nie zadziała. To właśnie między innymi badamy w naszym Centrum Naukowo-Badawczym. Sprawdzamy, ustalamy odpowiednie stężenia i połączenia kompleksów aktywnych. Mamy własne zgłoszenia patentowe. Bez tak zaawansowanych badań nawet sam producent nie będzie wiedział, czy jego preparat pomaga, czy szkodzi skórze.

- Jak jest sprawdzana skuteczność kosmetyków?

- To musi trwać i nie da się tego zrobić bez doskonale wyposażonego laboratorium. My najpierw badamy działanie danego składnika in vitro (w szkle), czyli na hodowlach komórek skóry. Gdy próby na komórkach skóry powiodą się, ustalamy odpowiednie stężenie substancji i wtedy wkraczają technolodzy. Oni opracowują recepturę wyrobu. Potem przebadany i sprawdzony przez dermatologów pod względem bezpieczeństwa kosmetyk wraca na badania in vivo, czyli używają go nasi probanci. Wypełniają potem ankiety, żebyśmy mogli poznać ich opinie. W międzyczasie przy pomocy specjalistycznej pomiarowej aparatury sprawdzamy wpływ produktu na skórę. Głębokość zmarszczek możemy zbadać z dokładnością do jednej milionowej, a więc bardzo precyzyjnie poznajemy skuteczność preparatu, jego zdolności nawilżające, natłuszczające, wygładzające. W końcu na półkę trafia ten kosmetyk, który dostaje najwyższe oceny, gwarancję skuteczności, bezpieczeństwa i jest innowacyjny.

- Czy polskie kobiety dbają o siebie? Umieją kupować kosmetyki?

- Polki zawsze umiały zadbać o siebie. Nawet w biednym socjalizmie wiedziały, jak zrobić coś z niczego. I ubrać się, i ładnie wyglądać. Ale kiedyś było prościej - sklepy nie oferowały tak dużego wyboru. Dziś trudno klientom się odnaleźć w ogromie propozycji. Sami w swojej ofercie mamy ponad 500 produktów.

- A co poradziłaby pani kobietom, które muszą liczyć się z pieniędzmi?

- Można oszczędzić na fluidach, mleczku do zmywania twarzy, ale na pewno nie na kremach pod oczy i do twarzy. Warto używać serii od jednego producenta, gdyż wtedy składniki poszczególnych preparatów uzupełniają się. Nieprawdą jest mit, że skóra przyzwyczaja się do kosmetyku i trzeba kupować co jakiś czas inny. Dopiero kiedy jej potrzeby zmieniają się - na przykład z wiekiem, pod wpływem trybu życia, chorób czy sposobu odżywiania - wtedy rzeczywiście należy dobrać nowy. Dobrze jest też przynajmniej raz w miesiącu pójść do kosmetyczki, aby pomogła dobrać odpowiednią pielęgnację. Ta wiedza jest bardzo przydatna w samodzielnych wyborach w sklepach.

- Skąd się biorą nowe pomysły na produkty?

- Z życia, z wnikliwych obserwacji i z własnych potrzeb. Ważny jest też postęp wiedzy i innowacje, w czym niezmiernie ważną rolę odgrywają nasze własne badania. Dziś bazujemy na najnowszych technologiach. Jako pierwsza firma w Europie wprowadziliśmy do kosmetyków witaminę K. Pierwsi na świecie zastosowaliśmy kwas foliowy. Niedawno wypuściliśmy na rynek kremy z aktywnym składnikiem chroniącym telomery, przy czym nasze pięcioletnie badania zbiegły się z uzyskaniem Nagrody Nobla przez trójkę amerykańskich biochemików właśnie za odkrycie związane z "telomerową teorią młodości”. Mamy pięć zgłoszeń patentowych!

- Korzysta pani z swoich spa, zabiegów?

- Gdy jestem na urlopie, chętnie korzystam z takich przyjemność, bo bardzo je lubię i doceniam ich zbawienny wpływ na ciało i ducha. Na co dzień nie bardzo mam czas. Szewc bez butów chodzi.

- Ale pani mogłaby już odpoczywać. Ma pani ogromną firmę, jest zamożną kobietą...

- Nie umiem żyć bez pracy, a tak duża firma wymaga sporo czasu. Praca daje mi ogromną satysfakcję. Staram się bardzo, aby nie zaniedbać przy tym jednak życia rodzinnego. Połączenie i równowaga w tych dwóch obszarach życia daje mi dopiero poczucie spełnienia.

- Dziękuję

Przeczytaj też: Wiktor Sobociński: Władze przespały początek lat 90.

 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska