To były pierwsze w kraju sportowe mistrzostwa arabów. I sportowy debiut Lubuszanki, która uczy się w technikum hodowlanym przy najstarszej i najbardziej znanej polskiej stadninie w Janowie Podlaskim. Startowała w czterech z siedmiu konkurencji. I wywalczyła trzy medale. Złoty krążek to główna nagroda za jazdę w stroju historycznym.
- Ubrałam szlachecki kontusz, w którym wyglądałam jak Basia Wołodyjowska z Pana Wołodyjowskiego. Trener wypożyczył go z teatru w Olsztynie. Był okropnie ciężki i niewygodny. W dodatku w tym dni było bardzo gorąco. Ale jakoś sobie poradziłam - opowiada.
Srebrny medal Jagoda zdobyła w konkurencji Native Costume. To dynamiczna jazda w stylu arabskim, czyli w półsiadzie. Ubrana była w zdobiony cekinami kostium z aksamitów i muślinu, który uszyła jej mama. Z twarzą zasłoniętą kwefem wyglądała jak arabska księżniczka z Baśni tysiąca i jednej nocy.
Brąz wywalczyła w Classic Pleasure. To klasyka jeździectwa. Dżokej i koń muszą udowodnić, że są zgraną parą. - Bałam się tej konkurencji, bo na Albusie jeżdżę dopiero od pół roku. To wyśmienity wierzchowiec, ale trochę narwany. Tak jak wszystkie araby - mówi.
Z autobusu na rower i potem na konia
Lubuszanka startowała w zawodach jako juniorka. Dwa dni po tryumfie fetowała 19 urodziny, dlatego na sierpniowe mistrzostwa Europy w Stadl Paura w Austrii pojedzie już jako seniorka. Nie liczy na medalowe miejsca.
- Trenuję zaledwie od roku, choć pierwszy raz na konia wsiadłam jak miałam sześć lat - wspomina.
Będąc uczennicą gimnazjum w Międzyrzeczu Jagoda zakochała się w rumakach. Po lekcjach wracała autobusem do domu, a potem pędziła na rowerze do stadniny w Sokolej Dąbrowie. Po gimnazjum wybrała renomowane technikum w Janowie Podlaskim. Dostała się bez problemu, choć na jedno miejsce przypadało kilkunastu kandydatów. Jej mama Zuzanna kręciła nosem na decyzję córki.
- Nie chciałam, żeby uczyła się na drugim końcu kraju. Musiałam jednak się zgodzić, bo od trzech lat dzień w dzień słyszałam tylko o koniach - wzdycha.
Nawozu po koniach nie sprzątała
Z Mistrzostw Polski Koni Arabskich Jagoda Florczak przywiozła aż trzy medale.
(fot. Fot. Dariusz Brożek)
Nauka w renomowanej szkole łatwa nie jest. Przez cztery dni w tygodniu Jagoda ślęczy nad książkami. Raz w tygodniu ma zajęcia praktyczne, podczas których uczy się oporządzać wierzchowce. Czyści je, karmi i poi.
- Nawozu nie musiałam nigdy wyrzucać, ale wszystko przede mną - śmieje się nastolatka.
W trakcie praktyk uczniowie mają godzinę jazdy. Najlepszych jeźdźców dyrektor Marek Trela powołuje do klubu działającego pod szyldem stadniny. Jagoda czekała na to ponad dwa lata. Po zawodach wróciła na tydzień do domu, a potem wyjechała do Janowa trenować przed austriackimi mistrzostwami.
A oczy mu się świeciły
Skąd ta miłość do wierzchowców? Zawodniczka nie potrafi tego wytłumaczyć. Może chodzi o to, że konie mają nieco wyższą temperaturę od człowieka i w trakcie jazdy przekazują jeźdźcowi swą energię. Jak zimą podczas jazdy Jagodzie marzną ręce, to wkłada je pod grzywę cwałującego pod nią rumaka. I ogrzewa dłonie jego ciepłem.
A może tradycyjne przywiązanie Polaków do koni związane jest z inteligencją tych czworonogów? - Podczas jednej z pierwszych jazd Albus zrzucił mnie z siodła. Na wybiegu było kilka klaczy, ale nie pobiegł za żadną z nich. Wrócił, pochylił głowę nade mną i zaczął pocierać mnie nosem. W oczach świeciły mu się takie łobuzerskie iskierki. Nie wiem jednak, czy był rozbawiony sytuacją, czy chciał mnie przeprosić - zastanawia się nastolatka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?