Targowisko miejskie w Strzelcach przeniesiono kilka lat temu z Rynku na plac niedaleko. ul Wyzwolenia (koło Intermarche). Jest tu ok. 30 stoisk z handlującymi. W sobotę ta liczba jeszcze wzrasta. Wtedy też przychodzi najwięcej klientów. -
Bywam tu kilka razy w tygodniu. Najczęściej po świeżą rybę albo jakiegoś ciucha - mówiła nam Irena Kolańska z okolic Strzelec. Według niej na targu jest dużo taniej niż w sklepie. - No i tu można się potargować. Mój szwagier uważa, że jak nie starguje czegoś chociaż o te 50 groszy, to rezygnuje z zakupu, no bo co to za targ? - śmiała się kobieta.
Czuć, czuć kryzys
Ale handlowcom wcale nie jest do śmiechu. - Czuć, czuć kryzys. Zaczęło się tak od nowego roku. Wcześniej było o wiele lepiej. A teraz człowiek oddaje niektóre rzeczy za pół darmo, a ludzie i tak nie kupują - mówił nam Jerzy Matusiak, który dojeżdża tu kilka razy w tygodniu z Gorzowa. W asortymencie ma... prawie wszystko: od kasków na rower po odkurzacze. Utarg spadł mu o połowę.
- Raz jest dobrze, raz źle. Zależy jaki dzień. Najlepiej idzie w sobotę, bo jest największy ruch. Ale są też takie dni, że w ogóle nie ma zbytu - oceniał Jan Lucyszyn ze Strzelec. Pracuje on na stanowisku z owocami i warzywami. - Ludzie coś muszą jeść, a ubranie to kupią raczej raz na jakiś czas - mówił pan Jan. Najlepiej schodzą ziemniaki. 15-kliowy worek ma po 12 zł.
Postawny mężczyzna (nie chce się przedstawić) dojeżdża z Gorzowa. Ma stoisko z butami i używaną odzieżą. Utarg spadł mu o połowę w porównaniu do zeszłego roku. - Kiepsko jest. Ale np. zmienić branżę to nie taka prosta sprawa. Przecież tego wszystkiego nie spalę. A na nowy towar to znowu trzeba mieć kasę. Tyle, że i tak kredytu nie dostanę. I koło się zamyka - opisywał sytuację.
Miejscowi mają lepiej
Mirosław Dragan z Tuczna obraca się w branży tytoniowej. - Ludzie cały czas palą. Część dużo i tanio, a innych jeszcze stać na te Davidoffy - opisywał. Do tego na stoisku ma miód z własnej pasieki. - Wszyscy tu jesteśmy uzależnieni od klienta. Jak on odczuwa kryzys, to my także - tłumaczył. Utarg spadł mu o przynajmniej 20 proc.
10 proc. więcej straciła pani Monika ze stoiska ze słodyczami i chemią. - Jestem miejscowa to mam lepiej, bo nie muszę dojeżdżać. Kryzys jest, ale ja nie należę do ludzi, co narzekają. Trzeba się cieszyć z tego, co człowiek ma i mieć nadzieję na lepsze czasy - uśmiechała się młoda kobieta.
Stosikiem administruje miejskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej (od 1 kwietnia połączy się z Zakładem Komunalnym). - Mimo kryzysu, ludzie cały czas wynajmują stanowiska podobnie jak w tamtym roku - mówił nam prezes Grzegorz Kocot.
Pani Magdalena ze Strzelec bywa na targowisku tylko raz w tygodniu. - Mieszkam przy Rynku to mi teraz nie po drodze. A kiedyś miałam targ pod nosem - mówiła. Wybór oceniła na duży, ale ceny już niekoniecznie na satysfakcjonujące. - Jak coś kupuję, to najczęściej warzywa. No bo wiadomo, na targu, to pewnie od gospodarza - uśmiechała się pani Magda.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?