Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jan Mariański: Nie byłem najemnikiem

Dariusz Brożek
Jan Mariański. Starszy szeregowy. Ma 26 lat. Jest żołnierzem zawodowym. Pochodzi z Krosna Odrz., od dwóch lat służy w 17. Wielkopolskiej Brygadzie Zmechanizowanej w Międzyrzeczu. Jako jeden z pierwszych polskich żołnierzy przeszedł kurs i uzyskał licencję kierowcy Kołowego Transportera Opancerzonego Rosomak.
Jan Mariański. Starszy szeregowy. Ma 26 lat. Jest żołnierzem zawodowym. Pochodzi z Krosna Odrz., od dwóch lat służy w 17. Wielkopolskiej Brygadzie Zmechanizowanej w Międzyrzeczu. Jako jeden z pierwszych polskich żołnierzy przeszedł kurs i uzyskał licencję kierowcy Kołowego Transportera Opancerzonego Rosomak. Fot. Dariusz Brożek
Rozmowa z Janem Mariańskim, żołnierzem z Międzyrzecza, który dostał Medal Chwały nadany przez Departament Armii USA.

- Za co ten medal?- Za udział w akcji bojowej w Afganistanie, podczas której zostałem ranny. W nocy z 10 na 11 sierpnia talibowie zaatakowali patrol amerykański, a później polski. Nasz zespół bojowy ruszył im na pomoc. To była zasadzka. Widząc nasze rosomaki, po krótkiej walce przeciwnicy uciekli w góry. W międzyczasie inna grupa uzbroiła minę, którą wcześniej zakopali na drodze kilka kilometrów przed naszą bazą. Ukryli ją tuż za niewielkim wzniesieniem, a zapalnik zamaskowali szmatą. I właśnie na nią najechałem swoim rosomakiem.

- Skąd pan wie, że minę zakopano wcześniej, a uzbrojono po waszym pierwszym przejeździe?- Drogi wokół baz są wciąż utwardzane i sprawdzane przez amerykańskie wojska inżynieryjne. Kilka razy dziennie jeżdżą nimi ciężkie walce. Dlatego ich nawierzchnia jest tak twarda, że nie daliby rady zakopać miny w ciągu godziny czy dwóch. Musieli to zrobić znacznie wcześniej. Wywabili nas z bazy, ostrzeliwując inne patrole, a kiedy przejechaliśmy drogą, to uzbroili ładunek.

.

- Przecież w Afganistanie patrole jeżdżą poboczami, żeby uniknąć podobnych niespodzianek. I zmieniają trasy. Dlaczego wracaliście tą samą drogą?- Talibowie doskonale wybrali miejsce na zasadzkę. Na tym odcinku musieliśmy wracać tą samą drogą, bo pobocza były zabudowane. W dodatku była bardzo wąska. Lusterkami omal nie zahaczałem o domy i mury. Dlatego jechaliśmy bardzo wolno. Około pięciu kilometrów na godzinę.

- Stracił pan przytomność po wybuchu?- Nie. Wszystko doskonale pamiętam. I chyba będę pamiętał do końca życia. Mina eksplodowała dosłownie pode mną. Wybuch podrzucił ważącego 25 ton rosomaka jak zabawkę. Uderzyłem głową we właz. A następnie spadłem z taką siłą, że złamałem siedzenie. Miałem lekkie oparzenia, poranione nogi i doznałem urazu kręgosłupa.

- Co z pozostałymi żołnierzami?- Dowódca rosomaka i operator działka wyszli z tego bez szwanku. Podobnie jak ośmiu szturmowców z desantu. Rosomaki mają bardzo silnie opancerzone podwozie, które uratowało nam życie. Kolejny raz udowodniły, że są hitem afgańskiej wojny.

- Dlaczego talibowie uwzięli się na te transportery?- Z danych wywiadu wiemy, że powstały specjalne komanda, których celem jest zniszczenie choćby jednego rosomaka. To byłby ogromny sukces propagandowy talibów, bo rosomaki uchodzą za niezniszczalne. Wytrzymały już kilka ataków pociskami przeciwpancernymi i eksplozji min-pułapek. Dlatego coraz częściej ich bojownicy uciekają na widok naszych transporterów.

- Co później się z panem działo?- Zostałem przewieziony helikopterem medycznym do szpitala w Bagram. Potem leczyłem się w Warszawie, a od trzech tygodni wracam do formy w Lubuskim Ośrodku Rehabilitacji Ortopedycznej w Świebodzinie.

- Jakie diagnozy stawiają lekarze?- Wciąż jestem dla nich zagadką. Czuję się coraz lepiej, choć nadal mam nieco słabszą lewą rękę i nogę. Mam nadzieję, że odzyskam formę, założę mundur i wrócę do jednostki, gdzie czeka już na mnie nowy rosomak.

- Czy pojedzie pan na następną misję?- To moja praca. Jestem żołnierzem. Gdybym bał się ryzyka, to zostałbym bibliotekarzem.

- Niektórzy jednak nazywają was najemnikami. Co pan na to?- Czy najemnicy budują drogi, studnie i szkoły? Czy przywożą żywność i wodę mieszkańcom biednych wsi? Czy leczą ich w swoich szpitalach? My pomagamy mieszkańcom tego kraju i chronimy ich przed terrorystami. Bo ofiarami talibów i arabskich najemników są przede wszystkim sami Afgańczycy.

- Co pan sądzi o głośnej od dwóch tygodni sprawie zaatakowania przez żołnierzy z Bielska-Białej wioski Nanghar Khel, gdzie zginęło kilkoro cywili?- Nie wierzę, że nasi koledzy z premedytacją strzelali do cywili. Nie po to tam pojechaliśmy.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska