Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jarosław Sielecki: - Emocje miałem w Trybunale

Filip Pobihuszka 68 387 52 87 [email protected]
Jarosław Sielecki przez 10 lat był sędzią w Świebodzinie, Sulechowie i Wschowie. Teraz pracuje w Nowej Soli jako notariusz.
Jarosław Sielecki przez 10 lat był sędzią w Świebodzinie, Sulechowie i Wschowie. Teraz pracuje w Nowej Soli jako notariusz. Fot. Filip Pobihuszka
- Sędzia ponownie ma możliwość zdecydowania o zasadności odebrania prawa jazdy pijanemu rowerzyście. Przedtem wyglądało to tak niesprawiedliwe, że aż się w głowie nie mieści - mówi nam Jarosław Sielecki.

Od grudnia tego roku pijani rowerzyści przyłapani przez drogówkę, nie będą obligatoryjnie tracić prawa jazdy. Niesprawiedliwy i krzywdzący w wielu przypadkach zapis w polskim prawie doczekał się nowelizacji. Teraz każdy przypadek rozpatrywany będzie osobno.
Okazuje się, że maszyna zmian ruszyła dzięki Jarosławowi Sieleckiemu, byłemu sędziemu ze Wschowy, który teraz pracuje w Nowej Soli jako notariusz.

- Skąd pomysł, by wziąć się za zmianę tak kontrowersyjnego przepisu?
- Całość zrodziła się z pytania o zgodność sposobu karania nietrzeźwych rowerzystów z Konstytucją, a w szczególności z zasadą równości obywateli wobec prawa.
Czy karanie na jednakowych zasadach pijanych rowerzystów jak pijanych kierowców pojazdów mechanicznych jest zgodne z zasadą równego traktowania obywateli wobec prawa, czy mają oni faktycznie ta samą pozycję prawną?
Kuriozalnie rowerzyści byli dotkliwiej karani niż inni kierowcy - jaka zatem to równość?
Kolejny przykład - piesi i rowerzyści nie mają formalnie obowiązku znajomości przepisów o ruchu drogowym. Kierowcy samochodów - owszem.
Co by się stało, gdyby to dalej było wykroczenie, tylko z surowszą karą, na przykład do 3 miesięcy aresztu w miejsce obecnych 30 dni?
Rozmawiałem swego czasu ze swoim kolegą, nota bene prokuratorem. Doszliśmy do wniosku, że im wyższa jest górna granica kary za dane przestępstwo, tym niższe są orzekane za nie kary. A paradoksalnie wśród wyroków dotyczących rowerzystów, wszystkie kary oscylują w okolicy górnej półki, tzw. granicy ustawowego zagrożenia.
To pokazuje jak zbudowane jest prawo w Polsce. To wynik pisania prawa na zamówienie statystyk wykrywalności. Retorycznie pozostaje pytanie czy dzięki temu żyjemy bezpieczniej skoro ilość wypadków z udziałem rowerzystów nie zmieniła się od 2000 roku od wprowadzenia zmiany w przepisach.

- Więc zwrócił się pan do Trybunału Konstytucyjnego?
- Tak. Mniej więcej w grudniu 2007 roku skierowałem pytanie do trybunału. Argumentacja w nim zmierzała do wyjaśnienia wątpliwości, czy pijanemu rowerzyście bliżej do pijanego pieszego czy do prowadzącego samochód.
7 kwietnia 2009 roku zapadł wyrok. Trybunał uznał, że z uwagi na fakt, że rowerzysta posiada kierownicę, jest kierującym. Zatem winien być zaliczany do grona kierowców. Ja byłem zwolennikiem tego, by rowerzyści odpowiadali tak jak pijani piesi - z kodeksu wykroczeń. Ewentualnie, aby zachowanie pijanych pieszych również było objęte penalizacją kodeksu karnego jako działania równie niebezpiecznego. Wszyscy uczestnicy ruchu według jednej miary.
Po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem wyroku Trybunału Konstytucyjnego odniosłem smutne wrażenie, że trybunał zbadał zgodność przepisów nie z Konstytucją, a raczej z ustawą Prawo o Ruchu Drogowym, chyba, że go nie zrozumiałem.

- Nie było to panu na rękę…
- Nie w tym rzecz. Konsekwencją traktowania rowerzystów jak wszystkich kierowców pojazdów winno być objecie ich obowiązkowym ubezpieczeniem OC.
Dlaczego ofiary rowerzystów nie mają mieć gwarancji wypłaty odszkodowania z jego polisy OC, tak jak ofiary wypadków z udziałem pojazdu mechanicznego? Mamy więc pokrzywdzonych lepszych i gorszych? Przecież iluzją jest skuteczne dochodzenie odszkodowania z majątku osoby fizycznej. Nie wiem, czy taki skutek wyroku trybunału ktoś kalkulował.

- Jak więc zmiany trafiły pod głosowanie w sejmie?
- Po rozprawie przewodnicząca składu orzekającego, pani prof. Ewa Łętowska, skierowała uwagę do prokuratora generalnego odnośnie rozwiązania sprawy obligatoryjnego zabierania prawa jazdy rowerzystom i rozważenia zasadności stosowania takiego środka karnego.
Projekt ustawy był wcześniej dostępny na stronach ministerstwa, więc mogłem na bieżąco obserwować, w jakim kierunku idą te zmiany. Sam ich kierunek nie był dla mnie zaskoczeniem. Ale, że zostało to uchwalone, to i owszem.

- W pana ocenie szybko poszło?
- Jak na polskie warunki, biorąc pod uwagę tryb legislacji przy dopalaczach, to jest to średnia prędkość.

- Więc teraz prawo będzie nieco łagodniejsze dla pijanych rowerzystów?
- Sędzia ponownie ma możliwość zdecydowania o zasadności zastosowania środka karnego i to wystarcza. Orzeczenie środka karnego będzie rozpatrywane indywidualnie, przedtem to była z automatu straszna dolegliwość. To było tak niesprawiedliwe, że aż się w głowie nie mieści.

- Jest pan z siebie zadowolony? Emocje już pewnie zdążyły opaść.
- Emocje to miałem w trybunale. Teraz, gdy się dowiedziałem, że zmiany wejdą w życie, nie zareagowałem żywiołowo czy emocjonalnie. Za długo to trwało. Trochę późno, ale to nareszcie krok ku normalności. Gdyby sędziowie interesowali się sensem przepisów, które sami stosują, a orzekania nie wykonywali jak urzędniczej pracy, to z czasem takie, ze wszech miar złe prawo, byłoby eliminowane z naszego życia. Przecież tylko przepisy procesowe z uwagi na swój gwarancyjny charakter muszą być wyposażane w przymiot bezwzględnego stosowania.

- Więc, gdyby nie machinalna praca sędziów, sukcesy podobne pańskiemu nie byłby niczym niezwykłym?
Wrogiem sprawiedliwości jest sędzia-urzędnik. Dlatego kierunek zmian w Ustawie o Sądach Powszechnych zmierzających do zrobienia z sędziego urzędnika, uważam za bardzo zły i w perspektywie niesamowicie szkodliwy. To Polacy bezpośrednio muszą zdecydować czy chcą sędziego urzędnika czy władzę sądowniczą, egzekutywie czy legislatywie tego robić nie wolno.
Tam gdzie sędzia nie ma możliwości samodzielnej oceny stosowania środków karnych, te przepisy z imperatywem kategorycznym powinny być z systemu eliminowane. Po to mamy sędziów, aby mogli oni swobodnie orzekać, a nie po to, aby wykonywali machinalnie polecenia ustawy, pisanej często na osiągniecie krótkoterminowych celów, a do tego jeszcze na ocenę.
Ludzie myślą, że tak musi być jak jest, a przecież może być normalnie. Przecież te stare buty, w których chodzimy możemy zdjąć i założyć inne, nowe, a na pewno dalej zajdziemy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska