Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jeśli AZS AJP Gorzów będzie walczyć ze Ślęzą Wrocław tak jak po przerwie, to będzie dobrze

Alan Rogalski
Alan Rogalski
AZS AJP Gorzów - Ślęza Wrocław
AZS AJP Gorzów - Ślęza Wrocław Alan Rogalski
Po pierwszej połowie wydawało się, że Ślęza przerwie passę pięciu meczów bez wygranej. Na szczęście po drugiej połówce to AZS AJP ma czwarty komplet punktów z rzędu na koncie.

AZS AJP Gorzów 72 - Ślęza Wrocław 63

  • Kwarty: 21:20, 10:20, 16:10, 25:13.
  • PolskaStrefaInwestycji Enea: Doyle 18 (1), Gustafson 17 (1), Hristova 11, Kaczmarczyk 2, Dźwigalska 0 oraz Green 22, Owczarzak 0.
  • Ślęza: Jones 22, Sutton 11 (1), Jakubiuk 8, Dobrowolska i Dudasova po 7 (1) oraz Dedic 5, Puter 3 (1).

– Nasz zespół nie może sobie pozwolić na przystąpienie do tego spotkania nie będąc zdeterminowanym i charakternym. Oczywiście umiejętności koszykarskie mają znaczenie, ale myślę, że wygra zespół, który zostawi więcej serca na boisku – powiedziała przed sobotnim starciem Agata Dobrowolska.

I tej determinacji i charakterności wrocławiankom w pierwszych dwudziestu minutach nie brakowało. Zwłaszcza w drugiej kwarcie, kiedy po bardzo wyrównanej pierwszej, w tej ćwiartce uwidoczniła się przewaga zawodniczek trenera Arkadiusza Rusina. Na tyle, że można było obawiać się, że żółto-czerwone uciekną tak daleko, że akademiczki nie będą w stanie w drugiej części zawodów ich dogonić. Tym bardziej, że gra gorzowianek była daleka od ich możliwości oraz oczekiwań. Ślęza grała bardzo agresywnie w obronie, przez co AZS AJP w ataku nie mógł odnaleźć się niczym ptaszek, który wleciał do obiektu przy hali AJP przy ul. Chopina i do końca tej konfrontacji nie znalazł otworu, przez który mógłby wylecieć.

Na szczęście nasze panie wyjście ze swojej sytuacji znalazły. A w zasadzie amerykańska rozgrywająca - bo na takiej pozycji w ostatnich spotkaniach występuje - Kathleen Doyle. Nominalna rzucająca z USA nie pierwszy raz w tym sezonie zaczęła grać na siebie. I punktowała. Trzecia kwarta zaczęła się od prowadzenia Ślęzy 46:33, ale następnie trzy kolejne udane wejścia pod kosz miała właśnie wspomniana Amerykanka. Mierząca 175 centymetrów 22-latka brała piłkę w ręce i najszybciej jak mogła wbiegała z nią w strefę podkoszową Ślęzy, mijając jej zawodniczki niczym alpejczyk tyczki na slalomie. To był przełomowy moment meczu, bo od tamtej pory AZS zaczął grać z taką samą, jeśli nie jeszcze większą od wrocławianek agresywnością. Przede wszystkim w defensywie, która stawała się coraz bardziej szczelna. Przy dopingu... strażaków, ratowników czy też dziennikarzy, którzy zastępowali kibiców.

Ale losy spotkania i tak rozstrzygnęły się w końcówce. Najpierw na niecałe trzy minuty przed końcem, przy stanie 58:59 za trzy trafiła środkowa Megan Gustafson - po czym trener Dariusz Maciejewski aż złapał się za głowę - a następnie w ostatnich sekundach udane akcje Doyle dały nam dwa duże „oczka” do tabeli. I radość, bo już dawno wiceprezes klubu Michał Kugler aż tak nie skakał z radości.

Wypowiedzi trenerów Ślęzy Wrocław i AZS AJP Gorzów

- Powoli się przyzwyczajamy, że tak wygląda scenariusz meczu. Dopóki starczy nam sił, to staramy się szarpać w defensywie, narzucić swój styl. Mamy wąską ławkę zawodniczek, które na ten czub tabeli, na te dobre zespoły mogą wyjść i sprostać zadaniu, dlatego później mamy braki. Głupoty biorą się zazwyczaj ze zmęczenia. Wtedy są nieprzemyślane decyzje. Dwa różne oblicza w naszym wykonaniu. Pierwszą połowę graliśmy bardzo dobrze, miło się na to patrzyło. Po przerwie, zwłaszcza w czwartej kwarcie, pociąg nam odjechał i nie zdążyliśmy na niego - ocenił mecz trener Arkadiusz Rusin.

- Bardzo ważne, że kolejny mecz wyszarpaliśmy zwycięstwo w końcówce. Trzeba się cieszyć z tego, że przepychamy to w końcówkach. Gratulacje dla zespołu Ślęzy, bo postawił nam bardzo trudne warunki. Grał agresywnie na tablicach, w odcięciach piłek do poszczególnych graczy, czuł grę. 15 piłek zebranych w ataku przez drużynę Ślęzy to co najmniej o pięć za dużo. Uczulaliśmy, iż to groźny zespół i pięć zawodniczek idzie na zbiórkę. Chcemy grać cały czas tak, jak drugą połowę. Bardzo agresywnie w defensywie, agresywnie w ataku. Kathleen Doyle zrobiła to, o czym w przerwie rozmawialiśmy w szatni, żeby po zbiórce dać jej piłkę i żeby grała od kosza do kosza, by szukała przewinień lub łatwych punktów. Wszystko po to, żeby przeciwnik nie zdążył się zorganizować. Grał tam podstawowy skład, który był coraz bardziej zmęczony. Z walki jestem zadowolony. Były słabsze momenty, które maksymalnie musimy poprawić - dodał trener Maciejewski.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska