Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kadłub barki ledwo zmieścił się w nowosolskim doku

Krzysztof Fedorowicz 0 68 324 88 19 [email protected]
Wodowanie miało miejsce w środę, ale w piątek trwały na statku ostatnie roboty wykończeniowe
Wodowanie miało miejsce w środę, ale w piątek trwały na statku ostatnie roboty wykończeniowe fot. Mariusz Kapała
- Przy budowie zwodowanego w środę frachtowca pracowało 45 ludzi, a w najbliższej przyszłości żadnych zwolnień nie przewiduję - deklaruje Andrzej Grzybowski, prezes stoczni.

Budowę kadłuba barki o wymiarach 86 na 9,5 metra zakończyli w ubiegłym tygodniu nowosolscy stoczniowcy. Wodowanie miało miejsce w środę, ale w piątek trwały na statku ostatnie roboty wykończeniowe. - Pracowaliśmy przy tej jednostce blisko sześć miesięcy - tłumaczy Stefan Kuncik. - I nie było to proste, bo frachtowiec ledwo mieści się w doku.

Zaczekali na wielką wodę

Rzeczywiście, barka jest potężna. - Takie nawet nie pływają po Odrze - przyznaje Andrzej Grzybowski, prezes stoczni. - Pchacz popłynie z nią do Szczecina, a stamtąd holownik pełnomorski poprowadzi barkę do Holandii. Tam zostanie wyposażona w niezbędne urządzenia.

Problemem dla rzecznych stoczni jest nisko poziom wody na Odrze. - Zwykle na przełomie listopada i grudnia po pierwszym ataku zimy topnieje śnieg w Sudetach i wody przybywa. Tym razem jednak śniegu nie było i wody w Odrze jest bardzo mało jak na tę porę roku - zauważa szef zakładu. - Podejrzewam, że w Połęcku nie ma nawet 120 centymetrów, a 130 potrzebuje pchacz. Musieliśmy więc poczekać na falę, która przyszła do Nowej Soli w piątek po uwolnieniu wody z zapory w Brzegu Dolnym.

Barkę kupiło małżeństwo

Z tą falą popłynęły też nowe barki ze stoczni w Kędzierzynie-Koźlu. I tak jak tę z Nowej Soli, zamówili je Holendrzy. Po jednostkę w nowosolskim porcie zjawił się armator, którym jest małżeństwo z kraju tulipanów. - To dla nich inwestycja życia - zauważa Grzybowski. - Na barce będą mieszkać i pracować.

Ile taki statek kosztuje? Prezes stoczni nie chce zdradzić. - Powiem tylko, że te 400 ton stali, z które poszło na kadłub jest warte milion złotych.

A czy są kolejne zamówienia? Czy kryzys dotyka też branży stoczniowej? - Będziemy pracować dalej - deklaruje Grzybowski, który nie chce mówić o planach zakładu. - Przy budowie frachtowca pracowało tutaj 45 ludzi i żadnych zwolnień nie przewiduję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska