Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karol Konsewicz

Michał Kurowicki 68 387 52 87 [email protected]
Aby oddać głos na tego strażaka, wyślij SMS o treści zaw.9 na numer 71051. Koszt SMS-a 1,22 z VAT. Jedna osoba może wysłać dowolną ilość SMS-ów.

Ogniomistrz Karol Konsewicz ma 35 lat, strażak od lat 13, straszy operator sprzętu specjalnego w JRG PSP Nowa Sól.

Komendant gminny OSP Nowe Miasteczko, członek zarządu powiatowego OSP, nurek PSP, posiada wiele specjalistycznych przeszkoleń pożarniczych uczestnik wielu akcji ratowniczych, prezes sekcji wędkarskiej przy KP PSP Nowa Sól

Karol Konsewicz został zawodowym strażakiem, kiedy miał 22 lata. W akcji pod wodą znalazł kawałek samolotu. Brał udział w gaszeniu wielu groźnych pożarów. Czasami było tak gorąco, że odpryskiwał lakier z hełmów.

- Nigdy nie zakładałem, że będę robił cokolwiek innego. Dlatego jestem tu i teraz strażakiem. Mam nadzieję pracować w tym zawodzie jak najdłużej się da. Po prostu sprawia mi to ogromną satysfakcję - opowiada ogniomistrz, starszy operator sprzętu specjalnego w PSP Nowa Sól Karol Konsewicz. Społecznie pełni też funkcję komendanta gminnego OSP w Nowym Miasteczku.

To u niego rodzinna tradycja. W straży służyli, albo do teraz są aktywni, jego tato, mama, trzech braci i siostra. Pochodząc z takiej rodziny, rzeczywiście trudno wybrać jakikolwiek inny zawód.

Pewnego razu paliła się szkoła - "Nitki". Nie był to wielki ogień, tliło się jedynie pomieszczenie techniczne. Niestety tliło się długo i mimo że pożar nie wyglądał groźnie z zewnątrz, to w środku panowała piekielna temperatura. - Nie można było podejść, ani nawet wysunąć się zza muru. Pamiętam, że od gorąca odpryskiwał nam wierzchni lakier z hełmów. Jak partyzanci przekulaliśmy się po kawałku i wreszcie udało się nam to cholerstwo ugasić. Mogliśmy oczywiście wszystko zalać wodą, ale chodziło o to, żeby nie narobić szkód popożarowych - opowiada K. Konsewicz.

W nowosolskiej jednostce straży pracują 43 osoby. Mają tu system zmianowy. 24 godziny pracy, potem 48 godzin odpoczynku i znowu praca. Tak w kółko, w piątek i świątek. Wolne weekendy ich nie obowiązują. Na czas powodzi zmieniono system na 24 godziny w pracy i 24 godziny wolnego.

Strażacy z PSP Nowa Sól nie narzekają na swój sprzęt. Ich chlubą jest nowa Scania z 2010 roku. Ten ciężki samochód świetnie nadaje się do ratownictwa drogowego. Za to ich ulubieniec to ,,stary dziadek z wielkim przodem", trzydziestoletni Mercedes. Dostali go od kolegów z Niemiec jako samochód techniczny, a na miejscu wstawili do niego pompę i zbiornik. ,,Dziadek" jest idealny do akcji na bagnistych i leśnych terenach.

K. Konsewicz zaczynał od kursu podstawowego strażaka PSP, potem zrobił kurs podoficerski. A teraz uczy się w szkole aspirantów w Poznaniu. Ma też uprawnienia sternika motorowodnego i ratownictwa na wodach o szybkim nurcie. Zrobił też uprawnienia cywilne na płetwonurka i kurs nurka w PSP. Dzięki temu bierze udział w akcjach na wodzie i pod wodą.

Podczas czyszczenia jeziora w Lubieszowie natrafił na nietypowe znalezisko. - Tam pod wodą jest zero widoczności i pływamy w parach. W pewnej chwili dotknąłem czegoś na dnie jeziora. W pierwszym odruchu pomyślałem, że to może kineskop od telewizora, ale nie można było tego za nic wyciągnąć. Dopiero z pomocą kolegów udało mi się wydobyć to coś na powierzchnię - opowiada K. Konsewicz. - Okazało się, że była to osłona kabiny od samolotu z czasów II wojny światowej. Zainteresowało się nią muzeum wojskowe w Drzonowie i stoi tam do dzisiaj jako niezwykle rzadki eksponat.

Zdarzają się też sytuacje, z których można się śmiać już po fakcie, ale są naprawdę niebezpieczne. Tak jak wtedy, gdy paliły się krasnale w magazynie. Strażacy przyjechali na miejsce i prawie ugasili pożar. Jednak wszystko działo się w nocy i nic nie było widać. - A tu nagle idzie sobie pani, która nie powinna była się kręcić w tych okolicach. Szła, szła i nagle znikła. Okazało się, że jedna ze studzienek kanalizacyjnych miała otwartą klapę. Kobieta upadła na tyle szczęśliwie, że mogliśmy ją wyciągnąć stamtąd całą i zdrową, przy pomocy drabiny. A ona w pierwszych słowach zamiast spytać się, co się w ogóle stało, woła na cały głos: Gdzie jest mój telefon? - śmieje się K. Konsewicz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska