Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kilka romskich rodzin od lat mieszka w Żarach w tragicznych warunkach

Janczo Todorow
Pokoje w baraku przy Szpitalnej są w opłakanym stanie.
Pokoje w baraku przy Szpitalnej są w opłakanym stanie. fot. Janczo Todorow
Wejście do baraku przy ul. Szpitalnej wymaga zdrowych nerwów. W ruinę obrócono ściany i stolarkę. Fetor i stosy śmieci w toaletach dopełniają obraz zniszczenia. A w baraku wciąż mieszka kilka rodzin z dziećmi.

Sprawa baraku i jego mieszkańców od lat spędza sen z oczu żarskich samorządowców kolejnych kadencji. Może przez przeoczenie, a może celowo kilka lat temu do baraku przeniesiono wszystkie romskie rodziny z całych Żar.
Na początku warunki w tym budynku były znośne. Z biegiem lat postępowało jednak zniszczenie baraku. Dziś wygląd korytarzy i pomieszczeń jest odrażający - wszędzie pełno śmieci, wyrwane drzwi i okna, bród i smród nie pozwalają na długo pozostać w środku.

Gdzie mam iść?

- Czy my jesteśmy jakieś bydło, że każą nam mieszkać w takich warunkach? - oburza się Bogusława Zielińska. - Czy to, że jesteśmy Romami oznacza, że nic się nam nie należy? Przecież tu pełno jest szczurów, a mieszkają z nami małe dzieci. Nikogo to nie obchodzi. W Gorzowie i w Nowej Soli Romowie mieszkają w normalnych warunkach, mają piękne mieszkania. Od lat prosimy o inne lokale, a ciągle nie ma. Albo dają nam tylko pokój z kuchnią. Gdzie w takim mieszkaniu zmieści się duża rodzina z dziećmi?
W baraku mieszka także Edyta - z dwójką dzieci. Jedno ma trzy latka, drugie trzy miesiące. - Wyrzucili mnie z domu, a tu przygarnęli. Warunki są fatalne, ale dokąd mam iść? Staram się o mieszkanie, ale ciągle nie ma.
Krewnych z baraku przyszła odwiedzić Danuta, która dostała mieszkanie przy ul. Żagańskiej.- Stworzyli tu getto, wszędzie wilgoć i pleśń, barak zawali się któregoś dnia. Dobrze, że stąd wyszłam- opowiada.
Na korytarzu żarówki palą się w dzień i w nocy, porozrywane kable sterczą ze skrzyń elektrycznych. Na szczęście do tej pory do zwarcia i pożaru nie doszło. W przeciwnym wypadku barak błyskawicznie poszedłby z dymem.

Nie pasuje im

W ubiegłym roku postanowienie władz miasta o przeniesienie jednej z rodzin romskich do mieszkania przy ul. Średniej wywołało ostrą reakcję mieszańców pobliskich bloków. Miasto wycofało się z tego pomysłu. - Dla trzech romskich rodzin daliśmy mieszkania w innych częściach miasta, na szczęście nie było protestów okolicznych mieszkańców - mówi zastępca żarskiego burmistrza Franciszek Wołowicz. - Z pozostałymi rodzinami w baraku ciągle prowadzimy rozmowy, ale trudno jest się z nimi dogadać. Nie podobają im się mieszkania, które im proponujemy. Albo są za małe, albo jest im daleko. Próbowaliśmy skorzystać z pomocy organizacji romskich, ale nic z tego nie wyszło. Gdyby żarscy Romowie mieli swojego lidera, to za jego pośrednictwem byśmy się łatwiej z nimi dogadali. A tak oni swoje, my swoje - dodaje Wołowicz.
W urzędzie miasta panuje przekonanie, że to lokatorzy baraku doprowadzili wszystko do ruiny. Ci z kolei twierdzą, że miasto nigdy nie robiło tutaj remontów, że nie interesuje się swoją własnością. - Jak nie chcą się przeprowadzać niech siedzą tam, aż im się barak zawali na głowy - kończy zastępca burmistrza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska