Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kobieta do zadań specjalnych

Dariusz Brożek 95 742 16 83 [email protected]
Marta Fertała ma 31 lat. Mieszka i pracuje w Międzyrzeczu. Jej hobby to książki.
Marta Fertała ma 31 lat. Mieszka i pracuje w Międzyrzeczu. Jej hobby to książki. Dariusz Brożek
- Są mężczyźni bici i poniżani przez żony lub konkubiny. Przemoc domowa dotyka także ludzi bogatych i dobrze wykształconych - mówi Marta Fertała z Międzyrzecza, która została Społecznikiem Roku w konkursie urzędu wojewódzkiego.

ONI POMAGAJĄ INNYM

ONI POMAGAJĄ INNYM

Marta Fertała z Międzyrzecza została Społecznikiem Roku w kategorii Szczególne osiągnięcia w pomocy społecznej. W kategorii Przyjaciel Roku laureatami konkursu zostali Henryk i Jolanta Drubkowscy ze Stowarzyszenia Klub Abstynenta 24 Godziny z Gorzowa. W kategorii Działania na rzecz środowiska lokalnego nagrodzono natomiast Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Lubiszynie.

- Jaka była pierwsza reakcja na informację o przyznaniu pani tytułu Społecznika Roku?
- Ogromne zaskoczenie, a potem radość. Aż się popłakałam ze wzruszenia. Wiedziałam, że policjanci z komendy w Międzyrzeczu zgłosili mnie do tego konkursu. Nie spodziewałam się jednak, że zostanę laureatką. Dowiedziałam się o tym podczas ogłaszania wyników na gali, która odbyła się w teatrze Juliusza Osterwy w Gorzowie. Pojechałam tam bez żadnych nadziei na ten prestiżowy tytuł. Po prostu staram się rzetelnie wykonywać moje obowiązki zawodowe. I co równie ważne, nie wpaść przy tym w rutynę.

- Na czym polega pani praca?
- Od pięciu lat pracuję w Ośrodku Pomocy Społecznej w Międzyrzeczu. Zajmuję się przeciwdziałaniem przemocy w rodzinie. Brałam udział w pilotażowym programie polegającym na szacowaniu ryzyka zagrożenia życia i zdrowia ofiar przemocy domowej. Jego celem była poprawa ich bezpieczeństwa. Opracowany został przez policję i wydział polityki społecznej urzędu wojewódzkiego. Nowością było ujednolicenie postępowania policji i pomocy społecznej. U nas zdał egzamin, dlatego prawdopodobnie od stycznia będzie wdrażany w całym kraju.

- Kim są pani podopieczni?
- W większości to ludzie ubodzy, którzy borykają się z różnymi problemami. Zaczynając od mieszkaniowych, poprzez brak pracy, na alkoholu kończąc. Te problemy stają się katalizatorem agresji wobec najbliższych. To jednak nie jest żadna reguła. Przemoc domowa występuje także w rodzinach majętnych, wśród osób o wysokim statusie społecznym i zawodowym.

- Ile takich rodzin jest w Międzyrzeczu?
- Obecnie jest około 60 rodzin dotkniętych przemocą domową. Ofiarami są zazwyczaj kobiety i dzieci. Niekiedy także matki i babcie. Kilka procent naszych podopiecznych stanowią mężczyźni. Są bici i poniżani przez żony lub przyjaciółki. Niektórym wstyd się do tego przyznać. Bywa jednak, że sami zgłaszają się po pomoc.

- Na co mogą liczyć?
- Takim rodzinom zakłada się niebieskie karty. Co pewien czas policjanci i pracownicy socjalni sprawdzają, co się dzieje w takim domu. Rozpytują też sąsiadów i znajomych. Ofiary mogą liczyć na pomoc przy załatwianiu urzędowych spraw czy rozwiązywaniu problemów socjalnych. Korzystają też z bezpłatnych porad prawników, psychologów i terapeutów. Często wzywają nas na pomoc podczas awantur domowych. Też jeżdżę na takie interwencje.

- Nie boi się pani?
- Bywało różnie. Podczas programu asystowali mi policjanci. To profesjonaliści. Wiedziałam, że mogę liczyć na ich wsparcie. Niekiedy sama jeżdżę do tych rodzin i jestem świadkiem domowych awantur. Wtedy ważna jest intuicja i doświadczenie. Kiedy widzę, że niewiele wskóram, bo sprawca jest zbyt pijany i agresywny, wycofuje się i dzwonię na komendę.

- A co z ofiarami?
- I tu zaczynają się przysłowiowe schody. Po zatrzymaniu przez policję awanturnik trafia na noc za kraty, ale na drugi dzień wraca do mieszkania. I niekiedy od razu zabiera się za bicie żony czy dzieci. Procedury prawne są tak czasochłonne, że może krzywdzić bliskich całymi miesiącami, zanim trafi do więzienia. A po wyjściu na wolność wszystko zaczyna się od nowa, bo wraca do swojego mieszkania.

- Jak można izolować sprawców od ofiar?
- Prokuratura może wydać nakaz opuszczenia lokalu przez sprawcę przemocy. To skuteczny środek, ale niestety, zdecydowanie za rzadko stosowany. Powinno się po niego sięgać już po pierwszych sygnałach o przemocy w danej rodzinie. Efekt jest taki, że to pokrzywdzeni opuszczają mieszkania w obawie przed utratą życia lub zdrowia. Niekiedy uciekają do innych miast, gdzie muszą zaczynać życie od nowa.

- Dziękuję.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska