Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kobieta powiadomiła policję. Teraz odpowie za to przed sądem

Michał Iwanowski
- Zupełnie tego nie rozumiem! - płacze pani Beata (w tle jej mama). - Czy policja zamiast karać przestępców, będzie karać tych, którzy chcą z policją współpracować?
- Zupełnie tego nie rozumiem! - płacze pani Beata (w tle jej mama). - Czy policja zamiast karać przestępców, będzie karać tych, którzy chcą z policją współpracować? fot. Mariusz Kapała
W styczniu pani Beata z Zakęcia koło Otynia zawiadomiła policję, że jej bracia pojechali na złom po zmroku, bez świateł. Teraz odpowie za to przed sądem grodzkim.

W domu pani Beaty nie dzieje się dobrze. Pod jednym dachem mieszka z mamą oraz dwoma braćmi. W przyległych zabudowaniach gospodarczych trzymają krowy, świnie i konia. I właśnie od traktowania zwierząt zaczęły się rodzinne niesnaski. Pani Beata mówi, że bracia źle je traktowali.

- Twierdzili, że to ich zwierzęta - dodaje. A kiedy zaczęła wzywać do domu inspektorów weterynaryjnych, bracia przeszli od gróźb do czynów. Pani Janina, matka pani Beaty ubolewa: - Córka już trzy razy została pobita, a ja na stare lata usłyszałam, że mam sobie drapać grób na cmentarzu.

Mogło dojść do tragedii

W domu bardzo często dochodzi więc do policyjnych interwencji, które w końcu sprawiły, że sprawą zajął się prokurator. Ale w lipcu śledztwo zostało umorzone, z powodu braku danych, uzasadniających popełnienie przestępstw. Prokuratura ustaliła, że faktycznie bracia nadużywają alkoholu, co jest tłem rodzinnych konfliktów, a interwencje policji zwykle kończyły się upomnieniem. Świadkowie zeznali, że w toku awantur dochodzi do wyzwisk, że obie strony konfliktu wygrażały sobie. Ale obaj bracia zdecydowanie zaprzeczali, żeby stosowali wobec kobiet przemoc fizyczną.

Lecz domowe awantury nie skończyły się. Pani Beata omal nie spadła z krzesła, kiedy dostała z policji wezwanie do sądu grodzkiego. Za to, że bezpodstawnie wezwała policję.

Jak do tego doszło? 15 stycznia po zmroku pani Beata zadzwoniła pod numer 997. Powiedziała dyżurnemu, że obaj bracia wyjechali wozem konnym bez oświetlenia i udali się do składnicy złomu. - Przecież mogło dojść do tragedii na drodze - argumentuje kobieta. - Uznałam, że to mój obowiązek.

Bo brat się poskarżył

Nieco inną wersję przedstawia rzeczniczka nowosolskiej policji Teresa Janusz. - Z naszej notatki wynika, iż ta pani powiadomiła policję, że bracia mogą transportować złom pochodzący z kradzieży - mówi. - Patrol ich zatrzymał i wylegitymował, ale okazało się, że kradzionego złomu nie mieli.

Janusz podkreśla, że policja sama z siebie nie kierowałaby wniosku o ukaranie pani Beaty. - Ale następnego dnia jeden z braci złożył u nas skargę, że został bezpodstawnie wylegitymowany - dodaje. - Poczuł się urażony. To dlatego uznaliśmy, że należy złożyć wniosek przeciwko tej pani.

Policjanci zapewniają, że karanie za nieuzasadnione wezwania policji, to ostateczność. - Przecież zleży nam na tym, żeby obywatele z nami współpracowali. W tym roku skierowaliśmy tylko trzy takie wnioski, w tym jeden wobec tej pani, a jeden dotyczący powiadomienia straży pożarnej o pożarze, którego nie było - podkreśla Janusz. - Ta sprawa została jednak umorzona.

Czy sprawa pani Beaty też zostanie umorzona? Okaże się w listopadzie. Wtedy zajmie się nią sąd.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska