Julita Błasiak z początku wydaje się bardzo opanowana. Relacjonuje godzina po godzinie dzień, w którym zaginęła jej mama Teresa Plucińska. 8 marca rano były jeszcze razem w szpitalu w Kostrzynie. - Mama miała w ostatnim czasie objawy depresji. Wmówiła sobie, że jest chora na raka i nie ma już dla niej ratunku - opowiada jej córka.
Po wizycie u psychiatry pani Teresa wzięła dwa razy zapisane tabletki. - Jak teraz czytam, jakie mogą być objawy uboczne, jestem przerażona - mówi jej córka i opowiada o stanach maniakalnych, a nawet myślach samobójczych. Ma żal do lekarza, że nie zostawił mamy w szpitalu, skoro dał tak silne leki.
Czy to one spowodowały, że nagle w nocy kobieta wyszła z domu i do dziś nie wróciła?
Więcej o całej sprawie przeczytasz w piątek w papierowym wydaniu Gazety Lubuskiej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?