MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kobiety z 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej

Tomasz Hucał
Generał dywizji Paweł Lamla w otoczeniu swoich żołnierek. Dziś w 11. LDKPanc jest ich blisko 90. A będzie jeszcze więcej.
Generał dywizji Paweł Lamla w otoczeniu swoich żołnierek. Dziś w 11. LDKPanc jest ich blisko 90. A będzie jeszcze więcej. fot. Tomasz Hucał
Dziś to już nic nowego. Kobiety w armii to nie tylko pielęgniarki, kucharki, czy specjalistki od zaopatrzenia.

Panie kierują także honkerami, a jedna jest nawet dowódcą czołgu Leopard. Żołnierki bardzo nie lubią, gdy traktuje się ich inaczej niż mężczyzn - wojskowych. Z drugiej strony liczą na zmiany w kodeksie pracy.

W ubiegłym tygodniu dowództwo 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej spotkało się z duża grupą kobiet służących w wojsku. W żagańskiej dywizji jest ich w sumie aż 86. Najwięcej - 39 - w 10. Brygadzie Kawalerii Pancernej w Świętoszowie, 20 w 17. Wielkopolskiej Brygadzie Zmechanizowanej, a po 5 w 34. BKPanc w Żaganiu i 5. Lubuskim pułku artylerii w Sulechowie.

- Blisko 40 pań znajduje się na stanowiskach dowódczych. Wszystkie mają stopnie oficerskie, ale jest też ponad 20 zawodowych szeregowych - informuje Artur Pinkowski z 11. LDKPanc.

Porządnie przeczołgać

Średnio kobieta - żołnierz w lubuskiej dywizji ma 31 lat. Ponad 30 to panny, ale są też 33 mężatki, z czego aż 31 to małżeństwa wojskowe. - Mój mąż jest oficerem. Staramy się nie przenosić pracy do domu, ale czasami to nieuniknione - mówi chorąży Marzena Wojtysiak z zabezpieczenia medycznego, której nie przeszkadza, że jest niższa stopniem od męża.

- W domu mamy taką zasadę, że rządzi właśnie osoba niższa stopniem - uśmiecha się. W wojsku jest od 14 lat, wcześniej jako pielęgniarka cywilna, od 3 lat jako mundurowa.

W wojskowej służbie zdrowia pracuje także kapral Ewa Gregorczyk z 17. WBZ. Jako ratownik medyczny wyjechała na ósmą zmianę do Iraku. Głównym polskim dowódcą był wtedy generał Paweł Lamla, dowodzący 11. LDKPanc. - Na dzień dobry mój bezpośredni przełożony powiedział, że biorę takie same pieniądze, jak faceci na moim stanowisku, więc wymaga ode mnie tego samego, co od nich - opowiada pani kapral. Jeździła więc razem z kolegami na patrole, miała te same obowiązki.

W Polsce jest dowódcą drużyny. - W polu, jak trzeba potrafię porządnie przeczołgać swoją drużynę, złożoną oczywiście z mężczyzn - uśmiecha się E. Gregorczyk.
Kinga Krawczyk - Sadurska służy od półtora roku w pułku artylerii w Sulechowie. - Gdy przychodziłam do wojska dwa i pół roku temu byłam jedną z pierwszych kobiet w Sulechowie. Dziś to już normalka - tłumaczy. - Pamiętam, że na początku musieliśmy się z kolegami docierać. Teraz już się przyzwyczailiśmy do siebie - uśmiecha się.

Pani podporucznik z Sulechowa nie chce, żeby traktowaną ją lepiej niż panów. - Musi być tak, jak w każdym innym środowisku zawodowym - podkreśla kobieta, która w 2007 roku została wybrana najlepszym dowódcą plutonu. W pokonanym polu zostawiła 20 panów.

- Jestem żołnierzem, nie chcę żadnego specjalnego traktowania - mówi starszy szeregowy Edyta Januszewska, od miesiąca żołnierz, wcześniej przez 10 lat pracownik cywilny wojska.

Obecnie jest na kursie kierowców honkerów. - To prawda, że niektóre panie próbują być bardziej męskie, niż panowie. Ale nie wiem, czy to dobre - przyznaje.

Co z macierzyńskim?

Panie oczywiście mają swoje problemy i dlatego właśnie spotkały się z generałem. - Wiadomo, że zdarzają się zawsze jakieś niesnaski, jak wszędzie. Dlatego na początek trzeba sobie jasno wyjaśnić wszystkie kwestie z kolegami - mówi K. Krawczyk - Sadurska.

- Czasami pojawiają się problemy z umundurowaniem. Za duże rozmiary, ciężkie buty. Opuchnięte przez to na początku nogi. Ale do tego wszystkiego można się przyzwyczaić - zapewnia E. Januszewska. - Ale są też do rozwiązania kwestie prawne i organizacyjne. Jesteśmy kobietami, matkami, gospodyniami - dodaje panie starszy szeregowy.

Głównie chodzi o przepisy kodeksu pracy. W wojsku do tej pory nie było za dużo kobiet, więc i nie było zapisów o urlopie macierzyńskim. - To trzeba jak najszybciej załatwić - mówi E. Januszewska.

- Na początku lutego spotkamy się z dowódcą wojsk lądowych, by jak najszybciej załatwić wszystkie palące sprawy dla pań - zapewnia generał Lamla. - Jeżeli chodzi o uwarunkowania prawne, zwrócimy Siudo biura prawnego MON, by to wyjaśnić.

W 11. LDKPanc powstawanie też grupa trzech kobiet, reprezentujących pozostałe panie, która będzie raz w miesiącu spotykać się z dowódcą. - Ale pamiętajmy, że dla mnie najważniejsza nie jest płeć żołnierza, ale jego umiejętności. Panowie muszą pamiętać, że coraz więcej kobiet trafia do wojska i niektóre lepiej sobie radzą od mężczyzn na podobnych stanowiskach - kończy dowódca 11. LDKPanc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska