Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolejne zatrucia w TPV. Sprawę bada prokuratura

Henryka Bednarska 0 95 722 57 72 [email protected]
Sanepid wstrzymał produkcję w fabryce telewizorów TPV. Decyzję o zamknięciu zakładu podjął sanepid po tym, jak w piątek na drugiej zmianie źle poczuli się pracownicy. Sprawę bada prokuratura. - Pod kątem wypadku przy pracy - mówi rzecznik Dariusz Domarecki.

Co było przyczyną złego samopoczucia ludzi, nie wiadomo. Dziś w zakładzie badania i pomiary mają przeprowadzić specjaliści. Prokuratura podejrzewa, że może chodzić o substancję gazową, w której transportowane są elementy do produkcji. - Ale fabryka ma dokumenty świadczące, że gaz nie szkodzi - mówi prokurator Domarecki.

Było na drugiej zmianie

Wszystko wydarzyło się w piątek na drugiej zmianie. Dotarliśmy do jednej z osób, która wtedy pracowała. - Około 17.00 koleżanki zaczęły źle się czuć. Miały zawroty głowy, biegały do toalety. Liderki wypisywały przepustki do domu. Kobieta pracująca przy drugiej linii zwymiotowała w hali - opowiadała pracownica. Jak mówiła, około 21.00 kierownik kazał wszystkim wyjść z hali. - Zebrali nas w sali konferencyjnej, mężczyźni z magazynu dostawali wysypki, mieli czerwone plamy. W sali ludzie mdleli, ale może dlatego, że było duszno. Przed gabinetem pielęgniarki czekali pracownicy, widziałam leżących na łóżkach - relacjonowała. Do pracy już nie wrócili.

W zakładzie pojawił się sanepid, prokurator. Sanepid wstrzymał produkcję. - Doszło do zatrucia ośmiu osób, po zaopatrzeniu ambulatoryjnym poszły do domu - stwierdził prok. Domarecki (sanepid mówi o sześciu osobach). Ale wśród pracowników zakładu rozeszła się informacja, że ludzie są szpitalu, także na oddziale zakaźnym. Byliśmy w szpitalu w sobotę rano. - Zgłosiło się do nas kilkanaście osób. Mieli różne dolegliwości, ale nie stwierdziliśmy żadnego zatrucia. Nikogo nie zatrzymaliśmy - powiedział Piotr Dębicki, dyrektor ds. medycznych.

Zakład szuka przyczyny

Dwa dni wcześniej, w środę, w TPV doszło już do zatrucia. Do szpitala trafiło 13 pracownic z pierwszej zmiany. Wówczas przyczyną zatrucia był panbeksil, używany przy wylewaniu posadzek. W sobotę w szpitalu leżała jeszcze jedna z tamtych pracownic. - Weszłam do pracy, poczułam zapach pasty. Śmierdziało w hali. Podobno pracowałam dwie godziny, ale tego nie pamiętam - mówiła nam, siedząc na szpitalnym łóżku.

Wtedy sanepid też wstrzymał produkcję, wznowiono ją następnego dnia. - Zatrucie z piątku nie ma nic wspólnego z środowym. W tym czasie w zakładzie nie wylewano już posadzek - powiedziała nam Anna Dańko z sanepidu. Jej zdaniem teraz sytuacja jest trudniejsza, bo nieznana jest przyczyna. - Zakład robi wszystko, by ją znaleźć - dodała A. Dańko. Próbowaliśmy się skontaktować z rzecznikiem TPV. Nagraliśmy się na telefon komórkowy z prośbą o rozmowę, odpowiedzi nie było. Być może przyczynę piątkowych zatruć wyjaśnią dzisiejsze pomiary. Hala fabryki ciągle jest zamknięta.

Prokuratura połączyła obie sprawy. - To jedno śledztwo. Prowadzimy je pod kątem wypadku przy pracy - poinformował rzecznik Domarecki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska