W kamienicy w Katowicach mieszkał pochodzący z Zielonej Góry Piotr Uciński wraz z rodziną. On, jego żona Asia i córeczki Małgosia oraz Diana właśnie szykowali się do wyjścia. Pan Piotr miał iść do pracy, córeczki do przedszkola. Dosłownie na chwilę przed ich wyjściem nastąpił wybuch, który był przeogromny
Jak relacjonują bliscy zielonogórzanina, rodzina przeżyła tylko dlatego, że wszyscy byli już w przedpokoju oraz kuchni. Pozostałe pomieszczenia ich lokum zostały doszczętnie zniszczone, dlatego też nikt nie chce nawet mówić na głos "co by było, gdyby...".
Rodzina w natychmiastowym odruchu ruszyła do ucieczki. Cała czwórka wydostała się z tego, co zostało po kamienicy, przez okno. Pan Piotr wynosił na rękach poranione, przerażone i płaczące córeczki.