UNIA LESZNO - UNIBAX TORUŃ 59:31 (pierwszy mecz 44:46, awans Unii)
UNIA LESZNO - UNIBAX TORUŃ 59:31 (pierwszy mecz 44:46, awans Unii)
UNIA: Hampel 7 (1, 1, 3, 2), Batchelor 8 (2, 2, 0, 3, 1), Kołodziej 15 (3, 3, 3, 3, 3), Baliński 11 (2, 2, 1, 3, 3), Adams 11 (3, 2, 3, 2, 1), Pavlic 6 (3, 1, 1, 1, -), Musielak 1 (1, 0).
UNIBAX: Holder 8 (3, 1, 0, 2, 2), Jaguś 2 (0, 0, 2, 0), Miedziński 6 (1, 3, 1, 1, 0), Andersen 0 (0, 0, -, 0), Sullivan 12 (2, 3, 2, 2, 1, 2), Pulczyński 0 (0, -, -, 0, -), Ward 3 (2, 0, 0, 1, 0).
13 czerwca, gdy oba zespoły zmierzyły się w sezonie zasadniczym, na stadionie im. Alfreda Smoczyka było patriotycznie. Biało-czerwone trybuny na przeciwległej prostej, z ogromnym płótnem przypominającym "Bitwę pod Grunwaldem", spowił napis "Do krwi ostatniej kropli z żył bronić będziemy ducha, aż się rozpadnie w proch i pył krzyżacka zawierucha".
Po prezentacji z głośników popłynęła rota. Tego dnia "zawierucha", czyli drużyna wicemistrzów Polski z Torunia, rzeczywiście rozpadła się w proch i pył. "Byki" urządziły "Aniołom" niezłą corridę, wygrały aż 63:27. Ale w niedzielę nikt nie liczył na powtórkę sprzed trzech miesięcy.
Tymczasem Unia już w wyścigu juniorów odrobiła dwupunktową stratę z Torunia, a potem do akcji wkroczyła najlepsza para ekstraligi, czyli Kołodziej z Damianem Balińskim. W III gonitwie "Koldi" wystrzelił spod taśmy i - co dziwne - nie czekał na kolegę. Dopiero na wyjściu z drugiego łuku upewnił się, że jedzie z "Ballym" na 5:1 i pomknął dalej. Dlaczego? Na mecie wszystko było jasne. Czas 58,04 to nowy rekord toru.
Po czterech biegach "Byki" prowadziły 16:8. Druga seria startów zaczęła się od podwójnego zwycięstwa niezawodnego duetu Kołodziej - Baliński, ale przebudzili się liderzy Unibaksu. W VI wyścigu Adrian Miedziński opędzlował Leigh Adamsa, w VII Sullivan rozprawił się z Jarosławem Hampelem. Tyle że w obu gonitwach wystarczyło to tylko do remisu, a gdzie tu myśleć o odrabianiu strat?
Po siedmiu biegach było 27:15. W szeregach Unii słabiej niż zwykle spisywał się "Mały" i trener gości Jan Ząbik chciał to wykorzystać. W IX wyścigu wprowadził rezerwę taktyczną. "Miedziakowi" dał do pary "Saletrę", który zastąpił beznadziejnego Hansa Andersena. Ale w tym momencie Hampel pokazał, że jest jednym z najlepszych żużlowców na świecie. Na pierwszym wirażu przytrzymał pod bandą Miedzińskiego, na przeciwległej prostej przemknął obok Sullivana i wybił rywalom z głowy biegowe zwycięstwo.
Po 11. gonitwach "Byki" prowadziły 43:23. I jeśli "Anioły" chciałyby awansować do finału, musiałyby pozostałe wyścigi wygrać po... 5:0. A takie cuda nie zdarzają się nawet w polskim żużlu.
- I co ja mam powiedzieć? No, nie da się ukryć, Leszno było dziś poza zasięgiem, jechało jak z nut, każdy woził punkty. My, nawet po wygranych startach, po pierwszym wirażu traciliśmy pozycje - przyznał trener Ząbik.
- Zdawałem sobie sprawę z tego, że w Toruniu to ja zawiodłem najbardziej. Dlatego w rewanżu chciałem pojechać na niezłym poziomie - nie ukrywał Baliński. - To się udało. Teraz mam tylko jedno marzenie: tak samo spisać się jeszcze w dwóch meczach w tym sezonie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?