Już przed pojedynkiem było wiadomo, że w mieście pierników nie ma co liczyć na luzik. Wszak spotkały się druga i trzecia drużyna poprzedniego sezonu, polscy reprezentanci w europejskich pucharach. Również w tym sezonie obie ekipy plasują się w górnej połówce tabeli, przy czym nasze były liderkami, a Energa przed tym pojedynkiem zajmowała szóstą pozycję. Drużyny przystąpiły do spotkania po środowo-czwartkowych grach w Europie, więc żadna ze stron nie miała atutu w postaci odpowiedniej dawki odpoczynku.
Już pierwsza kwarta pokazała, że o zwycięstwo - tradycyjnie, gdy walczymy z Energą - będzie bardzo trudno. Wprawdzie nasze nie pozwalały miejscowym na wielki odjazd, ale cały czas trzeba było gonić wynik. Punkt, dwa straty to był standard, ale pojawiło się nawet pięć "oczek" w plecy. Mimo to nasze grały swoje, choć już wówczas w ataku nie szło nam jakoś wybitnie. Spora w tym zasługa rosłej środkowej Jeleny Matović. Jej akcje w obronie zaowocowały jednak w 4 min trzecim przewinieniem i trener torunianek musiał ją oszczędzać.
W drugiej odsłonie gra się wyrównała, a akademiczki rozpoczęły skuteczną pogoń. W końcu przyszło to, na co liczyliśmy od początku. Pierwsze prowadzenie w 16 min szybko jednak straciliśmy, bo nie do powstrzymania była wówczas Emilia Tłumak, która skaleczyła nas m.in. trójką. To dzięki niej na półtorej minuty przed końcem Energa prowadziła znów wysoko (36:31), ale finał pierwszej połowy był mniej dotkliwy.
Trzy punkty przewagi gospodyń wydawało się być łatwą stratą do odrobienia. Zwłaszcza, gdy pod koniec trzeciej kwarty za pięć przewinień spadła Maksimović. W jej miejsce weszła Vera Pierostijska, ale ona również była zagrożona wykluczeniem, gdyż na koncie miała cztery faule. Ale w naszej grze coś się zacięło. Nie było tego żywiołu, który towarzyszył nam podczas ostatniego pojedynku w Eurolidze. "Katarzynki" nadal były w gazie, a nasza ambicja to było zbyt mało, by odwrócić losy spotkania.
W ostatniej kwarcie zaczęło się nam spieszyć, co miało fatalne konsekwencje w jej końcowej fazie. Było jasne, że jeśli chcemy wywieźć zwycięstwo z Torunia, to musimy zacząć trafiać. Ale w ataku ciągle szło nam jak krew z nosa. Wiara wróciła, gdy parkiet opuściła Pierostijska. Gospodyniom na chwilę podcięło to skrzydła, bo w 32 min wyrównaliśmy na 57:57. To miał być ten moment, gdy doskoczymy do rywalek, a następnie je przeskoczymy. Nic z tego. Własne błędy w postaci strat były wodą na młyn dla torunianek, które nie załamały się i z każdą akcją były coraz bliżej upragnionego zwycięstwa. Gdy na dodatek parkiet opuściła nasza gwiazda Jelena Leuczanka, stało się pewne, że o sukcesie możemy zapomnieć...
ENERGA TORUŃ - KSSSE AZS PWSZ GORZÓW 74:67 (24:20, 14:15, 17:15, 19:17)
ENERGA: Tłumak 20, Murphy 13, Gajda i Bortelova po 11, Maksimović 8 oraz Pierostijska 8, Krawiec 5, Małaszewska, Gladden i Mazić po 0.
KSSSE AZS PWSZ: Żurowska 16, Dźwigalska i Leuczanka po 8, Skobel 5, Leedham 4 oraz Piekarska 8, Greene 7, Kaczmarczyk 6, Richards 5.
Sędziowali Maciej Kotulski (Stalowa Wola) i Marcin Koralewski (Poznań). Widzów 900.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?