Mistrzostw świata w lotach rządzą się swymi prawami. Przypomnijmy, liczą się cztery, a nie dwa skoki. Noty za odległość i styl z piątkowego konkursu sumuje się z sobotnimi. Po pierwszym dniu rywalizacji w Planicy byliśmy wielkimi optymistami. Małysz zajmował drugą pozycję i szykował się do ataku na szczyt. Między Polakiem i Amannem nie było wcale przepaści, jak w poprzednich zawodach sezonu. Niestety, Orzeł z Wisły popełnił błąd.
W sobotę czołówka złapała wiatr w żagle. W pierwszej serii wielu spokojnie pokonało barierę 220 m, a Norweg Anders Jacobsen uzyskał aż 230 i włączył się do gry o pudło. Orzeł z Wisły spóźnił skok, lądował znacznie bliżej niż najgroźniejsi rywale, ale utrzymał drugą lokatę. Przewaga Ammanna mocno jednak wzrosła i złoto stawało się nieosiągalne.
- Pierwszy skok był niezły, ale dość mocno go spóźniłem. Przyspałem odbicie. Spadłem z progu i nie miałem wysokości - ocenił później Małysz w rozmowie z serwisem Onet.pl
Prawdziwy dramat naszego skoczka rozpoczął się w finale. Sygnał, że ta się latać na imponujące odległości dał Czech Antonin Hajek - 236 m. Odebrali go startujący przed naszym Orłem Jacobsen i Gregor Schlierenzauer. Zawiesili poprzeczkę w okolicach 230 m. Małysz nie dał rady i kiedy na belce siadał lider, był trzeci. O pozycji za Norwegiem zadecydowały noty za styl i różnica zaledwie 0,4 pkt. Za to Ammann potwierdził geniusz i absolutną dominację. Oddał najdłuższy skok konkursu.
Co zawiodło u naszego mistrza? - Kurcze, zaczęło trochę wiać. Wydawało mi się, że wyszedłem fajnie z progu. W pewnym momencie zabrakło mi powietrza, a po chwili straszliwie przekręciło mi lewą nartę. Poszła aż za głowę. Wyhamowało mi prędkość i w końcówce nie byłem w stanie odlecieć, bo zabrakło wysokości - ocenił Małysz.
Orzeł z Wisły zaprzepaścił w Planicy szansę na niemal pewny medal. Sam wie, że taka okazja może się już więcej nie zdarzyć. A jego młodsi koledzy? Najwyżej sklasyfikowany Kamil Stoch odblokował się dopiero w finale (218 m to jego nowy rekord życiowy).
- Warto było czekać cały sezon, ciężko pracować, żeby tu przyjechać i sobie polatać. 16. miejsce mnie cieszy, to dobra lokata, zwłaszcza, że to dopiero moje trzecie mistrzostwa i pierwszy raz awansowałem do finału. Szczególnie ten ostatni skok dostarczył mi wiele radości - mówił Stoch w rozmowie z portalem Skijumping.pl.
W "drużynówce" mieliśmy szanse nawet na medal, ale koszmarny skok Łukasza Rutkowskiego, który osiągnął tylko 143 m zniweczył dobre próby kolegów, a szczególnie życiowy wynik Stocha - 222,5 m. Ostatecznie Polacy wywalczyli czwarte miejsce.
Rywalizacja na największej skoczni na świecie zakończyła sezon.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?