Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kryzys w Zielonej Górze?

Katarzyna Borek Czesław Wachnik
fot. Bartłomiej Kudowicz
W statystykach wypadamy nieźle. Ale zdaniem przedsiębiorców jest dokładnie tak, jak w tym dowcipie. - Jest kłamstwo, większe kłamstwo, a potem… statystyka - opowiada właścicielka trzech sklepów odzieżowych w centrum.

Kobieta widzi, jak przechodzi przez Śródmieście coś, co bez przesady można nazwać falą likwidacji butików. Przetacza się przez Żeromskiego, okolice ratusza, Kupiecką. Z mapy miasta znikają punkty usługowe (choćby fryzjer przy Moniuszki) i małe sklepy odzieżowe.

Bezrobotnych przybywa

- Nie wytrzymujemy konkurencji z Focusem. Jednak najbardziej dobija nas kryzys. Od pół roku mam 20 procent obrotów, które robiłam wcześniej. Właśnie zwalniam dwie osoby, bo też likwiduję jeden sklep - opowiada właścicielka.
Inni szefowie firm, prosząc o anonimowość, potwierdzają, że w zeszłym roku o tej porze mieli u siebie ruch, teraz jest zastój.

- Pracownicy zgodzili się na zmniejszenie pensji do tysiąca złotych. Powiedziałem im szczerze, że wielkiego wyboru nie mają. Albo obniżka, albo po prostu będę musiał ich zwolnić, bo dobijają mnie koszty - opowiada biznesmen z branży odzieżowej.

- To już nie jest tak, że o kryzysie czytam przy śniadaniu - dodaje jego kolega. - Zasypiam z nim i budzę się, bo może powalić moją firmę, którą budowałem z mozołem sześć lat!

Jest kryzys czy go nie ma? Jak jest z pracą w Lubuskiem? Może nie najgorzej, ale dobrze też nie jest. Na koniec lutego w obu zielonogórskich powiatach, a więc grodzkim i ziemskim, zarejestrowano 7.468 bezrobotnych, to o 525 osób więcej niż pod koniec stycznia. Dla porównania u ,,konkurencji", czyli w powiatach gorzowskich, bezrobotnych było porównywalnie o 1.100 osób mniej.

Irena Radzisz, zastępca dyrektora Powiatowego Urzędu Pracy w Zielonej Górze mówi: - U nas nie ma wielu zwolnień grupowych. Wiemy tylko o byłym Zastalu i kilku osobach w bankach. To jednak nie oznacza, że ludzie nie tracą pracy. Systematycznie zaczynają zwalniać małe firmy. Jedne przestają sobie radzić, inne pozbywają się pracowników niejako na zapas, bo mamy kryzys, bo jest mniej zleceń, bo trudniej o kredyty.

Powołali sztab antykryzysowy

SZANSE W DOBIE KRYZYSU

To nazwa debaty, która odbędzie się 19 bm. w zielonogórskiej Palmiarni. Organizatorem forum jest Zachodnia Izba Przemysłowo - Handlowa oraz prezydent Zielonej Góry. Gościem specjalnym - prof. Grzegorz Kołodko, były minister finansów, który opowie o przyczynach i skutkach światowego kryzysu. Będzie też dyskusja gospodarcza z przedsiębiorcami.
Początek forum o 13.00 w czwartek w Palmiarni.

Urzędnicy mówią, że nie będziemy oazą szczęśliwości, którą recesja ominie szerokim łukiem.

- Kryzys jest i u nas - stwierdza prezydent Zielonej Góry Janusz Kubicki. - Ale zadaniem samorządu jest, by zawirowania gospodarcze były jak najsłabsze.
- Dlatego powołaliśmy w urzędzie nieformalny sztab antykryzysowy, do którego należą naczelnicy poszczególnych wydziałów oraz prezydent i jego zastępcy - informuje szef gabinetu Kubickiego, Tomasz Nesterowicz.

Fachowcy analizują dane z zielonogórskiego rynku pracy, ale przede wszystkim pilnują... budżetu. Bo był konstruowany w dobrych czasach, gdy nasze firmy prosperowały. A to wpływy z podatków lokalnych są ważne częścią miejskich finansów. Plus wpływy z budżetu państwa, które też już nam się ucina.

- Trochę tu, trochę tam, ale wyraźnie mamy mniej. Do tego dochodzą zapowiedzi, że firmy będą zwalniać ludzi. To wszystko przełoży się na nasz budżet. Dlatego sztab pilnuje, by urealniać wpływy, bo to co mieliśmy zagwarantowane na papierze, mija się z życiem - mówi Nesterowicz.

Najbardziej miasto odczuwa kryzys, jeśli chodzi o sprzedaż gruntów deweloperom budującym mieszkania na sprzedaż. Ta branża przeżywa ogromne problemy. Nastawiała się na przeczekanie i nie kupuje nowych ziem pod inwestycje. To odbija się na miejskiej kasie. Ratunkiem dla niej mają być m.in. rozmowy z przedstawicielami biznesu i posłami.

Na początku tygodnia prezydent Kubicki spotkał się z posłanką Bożeną Bukiewicz. Zastanawiali się, jak ratować "wagony".
Na początku zwolniono tam 40 osób, ale teraz już 200 osób musi się pożegnać z pracą w zielonogórskim zakładzie Taboru Szynowego Opole czyli dawnym Zastalu Wagony.

- To nie musi oznaczać końca - powiedziała nam Janina Król, dyrektor ds. handlowych Taboru Szynowego, która od kilku dni przebywa w Niemczech. - Chcemy pozyskać dodatkowe zamówienia, nasza PKP nie chce nam zlecić żadnego wagonu.

Małe jest piękne

- To co przed laty było uważane za słabość Zielonej Góry czyli brak wielkich firm, a dominacja małych i średnich, jest dziś jej atutem. Dlatego jeśli nawet fala kryzysu nas dotknie, to nie będzie tsunami, tylko niewielka burza - twierdzi prezes Organizacji Pracodawców Ziemi Lubuskiej Janusz Jasiński.

I dodaje, że kryzysu nie można bagatelizować. Na razie jest on odczuwalny w firmach budowlanych, transportowych, a także niektórych handlowych.
Co powinniśmy zatem robić? Prezes Jasiński wylicza tu inwestycje miejskie, szczególnie budowę i remonty dróg, a także budownictwo mieszkaniowe.

Plusem Zielonej Góry jest też to, że trafiła na listę 116 ustalonych przez marszałka lubuskich przedsięwzięć, które bez konkursu mogą dostać dofinansowanie z UE. Chociażby halę widowiskowo-sportowa, drogi do parku technologicznego (i jego uzbrojenie), akademik, biblioteki… A także na remonty ulic.

Te wszystkie inwestycje oznaczają jedno. Jak mówi wiceprezydent Zielonej Góry Krzysztof Kaliszuk: - Będzie robota dla wielu zielonogórzan.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska