- Ksiądz to wspaniały człowiek, który od 25 lat pomaga wielu Lubuszanom- mówią parafianie. - Teraz sam potrzebuje pomocy...
Edyta Czaplińska z Kożuchowa jest katoliczką, a proboszcza parafii ewangelicko-augsburskiej Lika poznała wiele lat temu.
- Gdyby nie on, nie wiem, co byłoby z moją chorą mamą. Pomagał jej przez dziesięć lat - opowiada pani Edyta.
Pomoc dla bezdomnych
Wiele osób wspomina o Stacji Socjalnej Rycerskiego Zakonu Joannitów i Parafii Ewangelicko - Augsburskiej w Zielonej Górze. Od wielu lat pielęgniarki pomagają mieszkańcom regionu. A także dzięki współpracy z miastem stacja sprawuje pieczę nad bezdomnymi z noclegowni.
- Wtedy kiedy otwierałem tę diakonię dla pacjentów paliatywnych, nie myślałem, że sam będę jej pacjentem - mówi D. Lik.
Lubuszanie korzystają też z prowadzonej wypożyczalni sprzętu rehabilitacyjnego. I kojarzą parafię (obejmuje nie tylko Zieloną Górę, ale znaczną część woj. lubuskiego) i księdza także z cyklicznych imprez muzycznych. To efekt współpracy z drem hab. Jerzym Markiewiczem... Ks. Lik jest otwarty i potrafi zjednywać sobie ludzi. Mimo choroby i przyznanej renty wciąż jest aktywny. Trzy lata temu dostał krwotoku. Jak to się zwykle mówi - urodził nerkowego kamienia. Potem wykonał USG, by sprawdzić, czy nie ma drugiego. Okazało się, że ma raka nerki. Po operacji wszystko miało wrócić do normy. A ksiądz także do biegania, jazdy na rowerze i pływania... Dla zdrowia. Ponad rok temu okazało się, że są przerzuty. Że nie kwalifikują się one do leczenia ani chemią, ani radioterapią. Ksiądz chwali bardzo lekarzy z Zielonej Góry. Był konsultowany w kilku ośrodkach, wszystkie potwierdzają, że leczenie było prawidłowe.
Jest pomoc, ale w Niemczech
- Medycyna akademicka już tu nie pomoże. Pozostaje niekonwencjonalna - mówi ksiądz i podkreśla, że być może dzięki niej jego wyniki na tle innych chorych wyglądają lepiej.
Problem w tym, że ani zestawy leków wzmacniających organizm (ksiadz podłączony jest do kroplówki, trzy pojemniki pełne płynów) ani hipertermia.
- W Niemczech dostają ją wszyscy pacjenci. U nas ci, którzy nie kwalifikują się do chemii czy radioterapii, już jej nie otrzymują - mówi ks. Lik.
A koszt jednego zabiegu w Łodzi to 500 zł. W tygodniu potrzebne są takie dwa.
Na leczenie ksiądz przeznaczył wszystkie swoje oszczędności. Pomogli wierni i znajomi. Teraz na trzymiesięczną terapię potrzebne jest 65 tys. zł. Dwa miesiące temu pomoc zaoferowała Fundacja Hospicyjna Dajmy Nadzieję ze Słubic. Jest ona związana z Kościołem rzymskokatolickim, a we Frankfurcie jest Centrum Ekumeniczne Europa. Ks. Lik prowadził w nim zajęcia i wykłady.
Darowizny można przekazywać na konto IBAN PL12 8369 0008 0071 3287 2000 0010 SWIFT GBWCPLPP. Więcej informacji oraz blog księdza znajdziemy na stronie Fundacji: dajmynadzieje.pl
Pomóc można także kontaktując się z parafia w Zielonej Górze, która także prowadzi zbiórkę pieniędzy.
PRZECZYTAJ: JAK LUDZIE POMAGALI HANI
ZOBACZ: POMOGLI CHORYM JUŻ ZA 3 MLN ZŁ. JAK TO ROBIĄ?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?