Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto podpala budynki w Klenicy?

Eugeniusz Kurzawa 68 324 88 54 [email protected]
Pani sołtys pokazuje kolejny pusty budynek, ktory został niedawno podpalony
Pani sołtys pokazuje kolejny pusty budynek, ktory został niedawno podpalony Mariusz Kapała
- Nic nie powiem, bo jeszcze i mnie podpalą! - woła mieszkaniec Klenicy. Bo we wsi co rusz wybucha pożar. Jedna stodoła paliła się już... osiem razy. - To strach i wstyd - mówi sołtyska. Policja prawie nic o tym nie wie...
Pani sołtys pokazuje kolejny pusty budynek, ktory został niedawno podpalony
Pani sołtys pokazuje kolejny pusty budynek, ktory został niedawno podpalony Mariusz Kapała

Pani sołtys pokazuje kolejny pusty budynek, ktory został niedawno podpalony
(fot. Mariusz Kapała)

- Jak tylko syrena zawyje, to człowiek od razu staje na baczność - mówi Janina Filipczak, sołtyska Klenicy. - Ludzie boją się i zarazem są zbulwersowani. Co się dzieje?!

Otóż dzieją się tu od początku roku niepokojące historie. Wybucha pożar za pożarem! Pierwsze sygnały o czerwonym kurze w tej jednej tylko miejscowości dotarły do nas z dwóch źródeł. Gdy niedawno byliśmy na pogorzelisku w Ostrzycach, Elżbieta Lichuta, na której posesji spaliła się drewutnia powiedziała, że może to być sprawka podpalacza grasującego w okolicy. Następna informacja była już dokładniejsza. Przekazał ją mieszkaniec Klenicy (znamy jego dane).

- Nie chcę się ujawniać, tutaj mieszkam z rodziną, nie chcę, żeby mi ktoś chałupę sfajczył - powiedział, ale zaczął wyliczać pożary. - Jakiś czas temu koło kiosku Ruchu stał budynek gospodarczy. Wybuchł pożar, zginęli ojciec z synem. Zaczadzili się. W lipcu, tydzień przed festynem parafialnym, spalono drewnianą ubikację koło kościoła. Następnie podpalono budynki przepompowni wody na wale nad Odrą. Ponieważ są murowane, wypalono cały dach. Wcześniej zostały zdewastowane. Paliła się też melina na Kleniczkach i to dwukrotnie. Gdzieś półtora miesiąca temu podpalono dom, ostatni stojący przy szosie do Bojadeł. Trzy tygodnie temu - znowu tam był pożar. Widać, że to celowe, bo strażacy znaleźli siano...

Naczelnik straży w Klenicy, Stanisław Filipczak, potwierdza plagę pożarów, ale też porządkuje i weryfikuje te wydarzenia. Na przykład informację o dwóch zaczadzonych osobach. To zdarzyło się trzy lata temu. Każdy wyjazd jednostki jest bowiem odnotowany w Książce działań ratowniczo-gaśniczych OSP w Klenicy. W zeszłym roku OSP odnotowała 27 wyjazdów, nie tylko do pożarów. Natomiast obecnie od początku roku aż 58. Dwukrotnie więcej, a to jeszcze nie koniec roku.

Trzeba złapać podpalacza

- Te dziwne pożary trwają od początku roku - opowiada naczelnik. - Jako pierwsza w styczniu została spalona stodoła we wsi, pustostan. Wiosną nieustannie ktoś wypalał trawy. Wiadomo, są idioci, którzy to robią, ale nigdy nie było tylu podpaleń traw. Mieliśmy aż 13 wyjazdów! Następnie to zjawisko zaczęło się przerzucać na lasy. Cztery pożary lasu, wszystkie w promieniu pół kilometra. Groźnie zrobiło się, gdy płomień wskoczył do wsi, między ludzi. Do jednego opuszczonego gospodarstwa jechaliśmy aż osiem razy! Czasem pożar pojawiał się nawet dzień po dniu.

- Ludzie mają uczulenie na głos syreny na remizie, bo wiadomo, że nic dobrego nie głosi. Strach po prostu - mówi pani sołtys Filipczak, zresztą mama naczelnika OSP. Opowiada, że kilka dni temu przyszedł do syna, jako szefa straży, mężczyzna z prośbą o podanie numeru telefonu, bo się po prostu boi. Na razie bowiem podpalano szopki, stodoły, pustostany. Ale wiadomo: strzeżonego... Zresztą oglądając pogorzeliska w jednym przypadku stwierdziliśmy, że pożar wybuchł w pustym domu, ale tylko... metr od budynku mieszkalnego. I dlatego zaskakujące jest, że mimo niebezpieczeństwa niemal nie było zgłoszeń na policję.

- Byłem na posterunku w Trzebiechowie, ale nie oficjalnie, jedynie żeby zwrócić uwagę - wyjaśnia S. Filipczak. - Odnotowaliśmy tylko jedno zgłoszenie, że spaliła się stodoła, lecz właściciel nawet nie chciał złożyć wniosku o ściganie, bo to był pustostan - wyjaśnia rzeczniczka zielonogórskiej policji Małgorzata Stanisławska.

- Powinno się takie sprawy zgłaszać policji, bo jest wówczas szansa, że częściej pojawią się patrole i złapią podpalacza - podpowiada Mariusz Bieława, komendant z sulechowskiej jednostki ratowniczo-gaśniczej. Jego zdaniem, trzeba pokazać zdecydowaną postawę obywatelską, gdyż licznymi akcjami straży obciążana jest przecież kieszeń podatników.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska