Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kuźnia pana Mariana Kwaśnego

Eugeniusz Kurzawa
- Wiele eksponatów, które trzymam w kuźni, znalazłem na złomowiskach - stwierdza kowal Marian Kwaśny. - Ludzie bardzo często nie wiedzą, jakie "skarby” mają w domach i niektóre rzeczy, sprzęty wyrzucają.
- Wiele eksponatów, które trzymam w kuźni, znalazłem na złomowiskach - stwierdza kowal Marian Kwaśny. - Ludzie bardzo często nie wiedzą, jakie "skarby” mają w domach i niektóre rzeczy, sprzęty wyrzucają. fot. Bartłomiej Kudowicz
Starą kuźnię w Nądni rozpoznaje coraz więcej turystów. Są tacy, którzy będąc w Regionie Kozła jako cel obierają sobie tę wieś i spotkanie z kowalem.

KOMENTARZ

KOMENTARZ

To powinno być muzeum
Wiem, że w samorządzie "zawsze" nie ma pieniędzy na kulturę. Ale kuźnia w Nądni powinna formalnie otrzymać status filii zbąszyńskiego muzeum regionalnego, a Marian Kwaśny znaleźć zatrudnienie jako kustosz. Jeśli bowiem nie zadba się dziś o ten zabytek i zapomni o człowieku, to obiekt z czasem się rozsypie. A jest to przecież miejsce niepowtarzalne, także dzięki panu Marianowi. Żywe, jak on sam mówi. Jeszcze żywe... Świetny przykład wykorzystania "staroci" dla promocji miasta pokazuje Wolsztyn z parowozami. Może warto się tam przyuczyć...

- To miejsce od początku istnienia stanowiło własność gminy i nadal nią jest, tyle że działka kiedyś była większa, sięgała aż przyległego budynku - wyjaśnia kowal Marian Kwaśny, na co dzień mieszkaniec Zbąszynia. Lecz często "urzędujący" w podmiejskiej wsi.

Budynek w Nądni ma ponad 110 lat. Stanowi żywą legendę mówiącą o dziejach Ziemi Zbąszyńskiej. Od czasu, gdy zajął się nim pan Marian, razem tworzą legendę. Choć M. Kwaśny nie jest zawodowym kowalem.

Raczej upartym hobbystą, który postanowił uratować ów obiekt, a przy okazji - skoro już zaopiekował się kuźnią - nauczyć się kowalstwa. I dopiął swego. Na Ogólnopolskich Mistrzostwach Kowali w Wojciechowie Lubelskim zdobył Grand Prix za wykonanie kraty drzwiowej.
Dlatego młotki, kowadła, cęgi, szczypce i setki, a może tysiące innych narzędzi wciąż są tutaj w użyciu. Kowal używa paleniska i młota nie tylko dla pokazu wobec częstych turystów, ale żeby rzeczywiście wytworzyć ciekawe ozdoby. Ludzie zamawiają u niego kraty na ogrodzenia lub w okna (jak chociażby sulechowska Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa), tzw. kurki na wiatr i inne rzeczy.

Kwaśny jest zatem kowalem. Ale i kustoszem, choć miejsce, którego strzeże nie jest formalnie muzeum. W rzeczywistości śmiało można je uznać za placówkę muzealną. Obie role pan Marian pełni społecznie. Albo lepiej: z powołania. Po prostu to lubi.

- Lubię niezależność - deklaruje przede wszystkim M. Kwaśny. - Jak rano wstanę, to wpierw jadę na złomowisko, żeby poszperać w złomie. Sam wyznaczam sobie rytm pracy. Gdybym był zatrudniony oficjalnie w muzeum, to musiałbym trzymać się sztywnych reguł, nie zawsze pasujących do tego co jest konieczne w takim zabytkowym obiekcie. A kuźnia i tak jest muzeum, tyle że żywym.

Złomowisko stanowi dla kowala niewyczerpane źródło surowca, a czasem zaskakujących - nawet jego samego - odkryć. Pokazuje jeden z nabytków, orła w koronie - miedziany lub mosiężny odlew, prawdopodobnie zwieńczenie jakiegoś sztandaru. - Takie rzeczy ludzie wyrzucają - kiwa głową z ubolewaniem. Czasem okazuje się, iż wśród złomu są prawdziwe skarby. Tyle, że nie rozpoznane.

- Mam sporo dzwonków rowerowych, które muszę kiedyś wystawić - stwierdza kowal. I demonstruje kilka, które ma akurat w kuźni. Wśród ciekawych sygnalizatorów, opisanych nazwami miejscowości, jest dzwonek z Lubus, czyli Lubusza. Rzec można - dzwonek lubuski. Zbiory Kwaśnego są też w siedzibie klubu motorowego Łabędź, który ulokował się w muzeum na Rynku. Może warto namówić go na wystawę?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska